>>> Polecamy: Lista banków poddawanych stress testom

Czy kontrola kondycji finansowej, której muszą się obecnie poddać europejskie instytucje finansowe, tzw. „stress tests”, sprawdziły się w USA?

To znakomite narzędzie. Fed przeprowadził takie testy wiosną 2009 roku. Opublikował wyniki i okazało się, że rozwiał w ten sposób wątpliwości inwestorów, którzy nie dowierzali, że amerykański sektor bankowy poradzi sobie z kryzysowym szokiem. Testy dały także odpowiedź na to, ile dodatkowego kapitału będą potrzebować banki.

Czy kryzys strefy euro i związane z tym problemy banków niepokoją rynek amerykański?

Reklama

Amerykańskie banki nie są specjalnie zaangażowane w Grecji czy w Hiszpanii. Najbardziej boimy się, że Europa wpadnie w sidła recesji, która z kolei przeniesie się do USA. Ostatnia rzecz, której byśmy sobie teraz życzyli, to zahamowanie procesu wychodzenia z kryzysu.

Europejskie banki są dziś uzależnione od pomocy EBC. Pomoc publiczna odegrała także ważną rolę w czasie, kiedy wybuchł kryzys w USA. Czy amerykański rząd podjął słuszną decyzję, ratując duże prywatne banki?

We wrześniu 2008 roku nie mieliśmy specjalnego wyboru. Była to więc słuszna decyzja, jeśli wziąć pod uwagę okoliczności jej podjęcia. Przecież system finansowy znalazł się wtedy dosłownie na granicy upadku. Problem polegał na tym, że nie dysponowaliśmy wówczas żadnym planem, który pozwoliłby nam zareagować na kryzys tak ważnych dla działania systemu finansowego instytucji. Poza tym udzielanie pomocy publicznej sektorowi prywatnemu zmienia zachowania graczy działających na rynku. Zaczynają wierzyć, że to jest właśnie ten plan, którym rząd będzie się już zawsze posługiwać w sytuacjach kryzysowych. Ten faktyczny brak planu spowodował, że rząd działał właściwie ad hoc. Okazało się, że np. inaczej zareagował na potencjalną niewypłacalność Bearn Stearns, który uratowano, a inaczej na problemy Lehman Brothers, któremu wierzyciele nie odpuścili. To była wyraźna niekonsekwencja rządu.

Czyli pomoc publiczna miała jednak negatywny wpływ na amerykański rynek?

W 2008 roku mieliśmy po prostu kryzys płynności, a co za tym idzie wypłacalności. Zastrzyk państwowego kapitału dla dużych banków to była decyzja, która pozwoliła uspokoić sytuację. Przecież dwa lata temu banki nie chciały ze sobą handlować, bo nikt nie był pewien czy biznesowy partner zostanie na rynku następnego dnia. Wtedy ważną rolę odegrał także „stress test” zarządzony w 2009 r. przez Rezerwę Federalną. Do pewnego stopnia przywrócił zaufanie do sektora finansowego. Można było odpowiedzieć na pytanie, czy banki mają środki, żeby poradzić sobie z kryzysem. Ułatwił także zbieranie dodatkowego kapitału. A przecież jednym z głównych problemów, które ujawnił wówczas kryzys, było nadmierne zadłużenie banków w stosunku do ich kapitału, co mogło przecież szybko zatopić kluczowe dla systemu finansowego instytucje. Choć trzeba przyznać, że w porównaniu z bankami europejskimi amerykańskie były jednak znacznie lepiej dokapitalizowane.

Pełna treść wywiadu: Czas próbnej matury europejskich banków