Eksperci spodziewają się, że w tym roku popyt na gaz wzrośnie, tymczasem w kraju nie ma wystarczających ilości surowca. Jeśli w ciągu miesiąca nie dogadamy się z Brukselą i Moskwą w sprawie polsko-rosyjskiego porozumienia gazowego, to przy nawet niewielkich mrozach grożą nam poważne niedobory surowca.
Resort gospodarki ostrzega, że braki zaczną być odczuwalne już po 20 października. Co prawda międzyrządowe porozumienie w sprawie zwiększonych dostaw rosyjskiego gazu do Polski od pół roku jest gotowe, ale jego podpisanie zablokowała Komisja Europejska.

Renegocjacja porozumienia

Unijni urzędnicy twierdzą, że jego zapisy są niezgodne z prawem wspólnotowym. W ramach trójstronnych rozmów na linii Warszawa–Moskwa–Bruksela konieczne będzie więc renegocjowanie części ustaleń porozumienia. Analitycy uważają, że będzie to bardzo trudne wyzwanie.
Reklama
– Nasza pozycja negocjacyjna bardzo osłabła – mówi Andrzej Szczęśniak, niezależny ekspert rynku.
Jak podkreśla, stoimy pod ścianą, bo jeśli szybko nie podpiszemy aneksu do kontraktu jamalskiego, zacznie brakować nam gazu. Sytuacja jest więc krytyczna.

UE zmienia umowę

Aneks do kontraktu jamalskiego ma nam – zgodnie z założeniami polsko-rosyjskiego porozumienia – zapewnić rocznie do 10,2 mld m sześc. gazu. Takie ilości surowca mielibyśmy otrzymywać do 2037 roku. Umowa była gotowa już pół roku temu, jednak dopiero teraz KE dopatrzyła się w niej nieprawidłowości. Kwestionuje m.in. zapisy porozumienia dotyczące ustalania taryfy za tranzyt rosyjskiego gazu przez Polskę oraz zarządzania gazociągiem, który go transportuje. Unia kategorycznie domaga się zmian.
Eksperci przyznają, że to niespotykana dotąd ingerencja Unii w umowę między dwoma krajami. Tomasz Chmal z Instytutu Sobieskiego tłumaczy, że UE chce stosować wobec polskiego odcinka gazociągu jamalskiego przepisy, z których jednocześnie zwalnia wiele innych gazociągów w Europie. Polski rząd liczy, że uda się znaleźć kompromisowe rozwiązanie i w ciągu kilkunastu dni podpisać umowę. Czasu rzeczywiście jest niewiele. Niektórzy eksperci sugerują jednak, by – korzystając z interwencji KE – rozpocząć negocjacje z Rosją od zera.
– Powinniśmy wykorzystać zaangażowanie KE do wynegocjowania korzystnych dla nas zmian w kontrakcie – mówi Janusz Kowalski, były członek zespołu ds. bezpieczeństwa energetycznego w Kancelarii Prezydenta. Jak wyjaśnia, w polskim interesie jest wyłącznie zabezpieczenie dostaw do momentu otwarcia gazoportu, a więc do połowy 2014 roku. Taki scenariusz odrzucają jednak Rosjanie.
Rzeczywiście, od 2015 roku Polska będzie już krajem znacznie bardziej bezpiecznym pod względem zaopatrzenia w gaz. Nawet jeśli nie podpiszemy z Gazpromem nowego kontraktu, lecz wciąż będzie obowiązywał dotychczasowy, na rynku będzie mogło pojawić się prawie 20 mld m sześc. gazu rocznie. To o około 6 mld m sześc. więcej, niż zużywamy obecnie, i co najmniej o 2 mld m sześc. więcej, niż będziemy potrzebowali za 5 lat.

Problem z 1/3

Nadal będziemy jednak uzależnieni od rosyjskiego gazu. Istnieje bowiem ryzyko, że w razie całkowitego wstrzymania dostaw ze Wschodu zabraknie nam około 1/3 niezbędnego surowca.
Dziś rosyjskie paliwo w bilansie gazowym Polski stanowi aż 66 proc. W sumie sprowadzamy 73 proc. potrzebnego nam gazu. Krajowe wydobycie od lat oscyluje wokół poziomu 4 mld m sześc. i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się coś w tej kwestii zmienić. Nawet jeśli badania potwierdzą występowanie w Polsce gigantycznych złóż gazu łupkowego, ich eksploatacja będzie mogła ruszyć dopiero po roku 2020. Do tego czasu, czy tego chcemy, czy nie, jesteśmy skazani na gaz z Rosji.
Warto jednak zaznaczyć, że mimo uzależnienia od dostaw tego surowca ze Wschodu pod względem bezpieczeństwa energetycznego Polska na tle UE wygląda całkiem nieźle. Wszystko dzięki węglowi. Zależność naszego kraju od nośników energii z importu wynosi zaledwie 32 proc. To mniej niż np. w Niemczech, Włoszech czy Hiszpanii.
ikona lupy />
Kryzysy gazowe i deficyt dostaw surowca będą nas straszyć jeszcze przez kilka lat. Potem na rynku będzie mogło się pojawić prawie 20 mld m sześc. gazu rocznie, nawet jeśli nie podpiszemy z Gazpromem nowego kontraktu / Bloomberg