Na przedmieściach Tseung Kwan w Hongkongu ruszyło centrum przetwarzania danych, do którego komputery przenieśli dilerzy akcji, kontraktów terminowych, opcji i walut. Mieści się tuż obok serwerów tamtejszej giełdy. Szybkiej przeprowadzki dokonano po to, by ci, dla których prędkość w transakcjach jest najważniejsza, mogli zaoszczędzić milisekundy.
Ten pomysł, znany jako współlokalizacja, coraz bardziej zyskuje na popularności. W ubiegłym tygodniu NYSE Euronext zakończyła przeprowadzkę handlu tysiącami spółek notowanych na Nowojorskiej Giełdzie Papierów Wartościowych (NYSE) do centrum danych w New Jersey. To samo czynią giełdy w Indiach i Australii.
Tempo, w jakim powstają takie przygiełdowe centra, to oznaka rozprzestrzeniania się fenomenu transakcji wysokich częstotliwości (HFT). Pojęcie to opisuje rodzaj elektronicznych transakcji, które za pomocą komputerowych algorytmów przewidują, obserwują, wychwytują zlecenia i wahania kursów z prędkością setki razy przekraczającą czas mrugnięcia ludzkiego oka.

Wielka wpadka

Reklama
Praktyka jest kontrowersyjna. W USA właśnie HFT są obwiniane o spowodowanie 6 maja tzw. flash crashu, kiedy to indeks Dow Jones Industrial Average w ciągu zaledwie 20 minut stracił tysiąc punktów. Senator ze stanu Delaware Ted Kaufman napisał w ubiegłym miesiącu list do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC), w którym argumentował, że „rozpowszechnianie podstawowych danych rynkowych wśród dilerów wysokich częstotliwości oraz nieprawidłowości przy realizowaniu transakcji mogą postawić pod znakiem zapytania skalę płynności, stabilności, przejrzystości i uczciwości naszych giełd”.
Flash crash obnażył fundamentalne luki w funkcjonowaniu rynków i w przepisach, które je regulują. Dilerzy HFT to najczęściej podmioty prywatne, które nie mają klientów i inwestują własne pieniądze. To zdaniem niektórych może doprowadzić do sytuacji, w których wiara zwykłych inwestorów w sposób, w jaki funkcjonują rynki papierów wartościowych, ulegnie załamaniu. – Brak przejrzystości oznacza, że drobni inwestorzy patrzą i mówią: całe to Wall Street myśli tylko, jak mnie wykiwać – uważa Christian Thwaites, szef Sentinel Investment Companies.
Firma konsultingowa Tabb Group szacuje, że na HFT przypada już 56 proc. wszystkich transakcji giełdowych w USA i 38 proc. w Europie.

Brak kontroli

Doświadczeni uczestnicy rynku – tacy jak firmy zarządzające aktywami w imieniu funduszy emerytalnych – mówią, że HFT utrudnia rynkom wykonywanie dwóch podstawowych funkcji: kontrolowania i uczciwego wyceniania. Podkreślają też, że algorytmy HFT wysyłają zlecenia często do kilku centrów rynkowych jednocześnie. Nie tylko generują wielkie obroty, ale także – jak każda maszyna – mogą się pomylić. Ostatnie pół roku przyniosło trzy sprawy, w których algorytm zwariował – tylko te ujawniono. Ostatni przypadek nagłośniono w sierpniu, kiedy giełda w Osace upomniała Deutsche Bank za niewystarczającą kontrolę nad algorytmem rządzącym handlem kontraktami terminowymi.
Analitycy z firmy Nanex w Chicago zwracają uwagę na jeszcze jedną rzecz: handlarze HFT mogą używać algorytmów do wysyłania wielkich zleceń, by w ten sposób spowolnić funkcjonowanie giełdowych systemów przetwarzania danych. Wiedząc, że system danej giełdy wkrótce będzie działał wolniej, mają możliwość kupienia lub sprzedania akcji z wyprzedzeniem. Proces ten nazywa się pompowaniem kwot.
Komisjom nadzoru trudno jednak wyśledzić, kto stoi za takimi działaniami. Wynika to z faktu, że gracze HFT mogą działać przy minimalnym nadzorze. Dla przykładu: aby rozpocząć taką działalność w Wielkiej Brytanii, wystarczy zarejestrować firmę. Gotowe systemy transakcyjne można kupić w wyspecjalizowanych firmach. Podobnie dzieje się w USA: niektórzy z graczy HFT rejestrują się jako brokerzy, ale wielu tego nie robi. – Niektórzy, którzy generują naprawdę wielkie obroty, pozostają całkowicie poza kontrolą. Teraz stają się potencjalnym ryzykiem systemowym. To poważny problem – mówi jeden z prawników znających sprawę.

Ogromne pieniądze

Wiele giełd zapewnia, że kontroluje sytuację i potrafi wykryć niecodzienne zachowania rynku. Z kolei te nieliczne firmy HFT, które są skłonne ujawnić swoją tożsamość, mają coraz większe problemy z wykazaniem, że ich działalność jest dla rynków korzystna.
Firmy takie jak Getco z Chicago, stworzona przez dwóch byłych maklerów, twierdzą, że transakcje wysokiej częstotliwości są etykietką używaną zbyt swobodnie do określenia niemal każdego rodzaju szybkich, elektronicznych transakcji. Getco odrzuca oskarżenia, że interesy graczy HFT stoją w sprzeczności z interesem zwykłych inwestorów. „Taka teza może wydawać się atrakcyjna, ale nie ma wiarygodnych dowodów, że podobny konflikt istnieje. Wręcz przeciwnie, większość brokerów detalicznych w intuicyjny sposób realizując zlecenia swoich klientów, naśladuje firmy zaangażowane w transakcje wysokich częstotliwości – głosi ich oświadczenie.
Jednak wielu menedżerów zarządzających potężnymi funduszami dalej nie jest przekonanych do handlarzy HFT i ich intencji, bo wielu z nich błyskawicznie uciekło z rynku podczas flash crashu, pogłębiając chaos. To spowodowało wysyp apeli do organów nadzoru, by wprowadziły specjalne regulacje dla tego segmentu rynku.
Zarządzający aktywami podkreślają także, że w ostatnich miesiącach wręcz promowane są inwestycje w HFT, a te mniej ryzykowne przedstawia się jako mało atrakcyjne. Temu trendowi sprzyjają same giełdy, które nie mają interesu w walce z HFT, bo oprócz zarobku w postaci prowizji od transakcji znalazły nowe źródło przychodów: w postaci wynajmu miejsca na centra danych takie jak te powstające w całej Azji.
Jednak według Jima McCaughana, prezesa Principal Global Investors, dużej firmy zarządzającej aktywami, inwestorów niepokoją zawirowania, które mogą tworzyć zjawiska takie jak HFT. Obroty na NYSE były w ubiegłym tygodniu najniższe od 2006 roku – co przypisuje on utracie zaufania do amerykańskich giełd. – Nasz interes to nie Wall Street – mówi, przypominając, że Principal pilnuje składek emerytalnych milionów ludzi. – Chcemy móc spojrzeć im w oczy i powiedzieć, że rynek jest uczciwy. Niestety, w tym momencie to dosyć trudne.
Jak działa HFT
Firma konsultingowa Tabb Group szacuje, że na HFT przypada już 56 proc. wszystkich transakcji giełdowych w USA.
Dla handlarzy HFT czas to podstawowy instrument gry. Liczą go już nie w setnych sekundy, ale w milisekundach.
Oto przykładowa transakcja HFT. W ciągu sekundy na dużych giełdach może być ich nawet kilka tysięcy:
12:00.00 – inwestor wysyła zlecenie na kupno np. 10 tys. akcji firmy YYY, której jeden walor kosztuje 25 dol.
12:01.01 – algorytmy HFT przechwytują zlecenie, zanim jeszcze zostanie ono wysłane do arkusza zleceń.
12:00.04 – algorytm HFT skupuje wszystkie dostępne akcje firmy YYY po 25 dol. i natychmiast automatycznie wystawia je na sprzedaż po 25,05 dol.
12:00.30 – zlecenie wysłane przez inwestora trafia w końcu na rynek i zostaje wykonane po cenie 25.05. Algorytm zarobił 500 dol.