Jego firma nazywa się po prostu Joschka Fischer and Company (www.jfandc.de) i mieści się w jednej z najbardziej eleganckich dzielnic Berlina, przy placu Gandarmenmarkt, nieopodal głównej arterii miasta Unter den Linden, w otoczeniu nobliwych restauracji i najlepszych sklepów. W jego biurze dominują czarna skóra i chrom. Gdy Fischera odwiedziła tam dziennikarka hamburskiego „Die Zeit”, nie mogła się oprzeć wrażeniu, jak daleką drogę przebył ten 62-letni syn rzeźnika, który w czasie młodzieżowej rewolty 1968 r. dzielił obskurne frankfurckie mieszkanie i polityczne poglądy z innym czołowym lewackim rewolucjonistą tamtych czasów Danielem Cohnem-Benditem.

Minister w tenisówkach

To było jednak bardzo dawno temu. Od tamtej pory Joschka zdobył szczyty niemieckiej i europejskiej polityki. Zawsze widoczny, zawsze kontrowersyjny. Gdy w 1985 r. został pierwszym w historii Niemiec ministrem (w landzie Hesja) z ramienia nowo powstałej partii Zielonych, pojawił się na uroczystym zaprzysiężeniu w białych tenisówkach. Kiedy w 2003 r. był niemieckim wicekanclerzem i szefem dyplomacji, nie wahał się publicznie rugać amerykańskich dyplomatów za mało przekonujące dowody w sprawie istnienia w Iraku broni masowego rażenia. Po wyborczej porażce koalicji SPD – Zieloni w 2005 r. rzucił ręcznik i odszedł z polityki. Jednak lukratywne wykłady na Princeton szybko go znudziły.

Zachował twarz

Reklama
Dzięki przyjaźni z byłą amerykańską sekretarz stanu Madeleine Albright postanowił spróbować swoich sił w biznesie doradczym. Chętni na usługi uwielbianego w Niemczech polityka szybko się znaleźli. Choć firma istnieje od niedawna, do klientów Fischera należą już: koncern energetyczny RWE (Joschka jest twarzą gazociągu Nabucco), koncern samochodowy BMW, gigant Siemens, a ostatnio sieć spożywcza Coop. Co dokładnie robi dla nich Fischer? – Dokładnie to, co robiłem jako niemiecki minister spraw zagranicznych. Koncerny nie wiedzą, jak poruszać się w szybko zmieniającym się świecie. Ja wiem – mówił w jednym z wywiadów.
Na razie Fischer i tak radzi sobie na biznesowym polu dużo lepiej niż jego niegdysiejszy koalicjant Gerhard Schroeder. Były niemiecki kanclerz popełnił błąd, przechodząc do biznesu niemal natychmiast po oddaniu władzy i wybierając pracodawcę o niezbyt dobrej reputacji (Gazprom). Fischer okazał się sprytniejszy. Dlatego Schroeder przeszedł do historii jako „kanclerz Putina”, a jego były zastępca to wciąż szanowany mąż stanu wykorzystujący swoje bogate doświadczenie w biznesie.