Czy kryzys już się skończył?

Skończyła się ostra faza kryzysu, którą obserwowaliśmy w końcu 2008 r. i na początku 2009 r. Teraz mogą być różne scenariusze, zależne od splotu różnych czynników, przede wszystkim zaś od polityki fiskalnej i monetarnej w wiodących gospodarkach świata.

A zatem nie wiemy, co dalej. Kryzys zaskoczył ekonomistów i nadal rodzi niepewność. Czy rzeczywiście nie dało się go przewidzieć?

Złote lata 2003-2007 trochę uśpiły czujność, ale pojawiało się wiele komentarzy, że to nie może trwać w nieskończoność, choćby dlatego że gospodarka rynkowa rozwija się cyklicznie, a w ciągu ostatnich lat narastały niepokojące tendencje. Jednak rzeczywiście nikt nie przewidział, jak ten kryzys będzie przebiegał. Niepokój rodziła sytuacja makroekonomiczna w skali globalnej, polityka pieniężna Systemu Rezerwy Federalnej USA i powiększająca się nierównowaga między największymi gospodarkami świata – rosnące nadwyżki na rachunku obrotów bieżących Chin, Indii, Japonii, Rosji i krajów naftowych oraz deficyt na rachunku obrotów bieżących USA. Przyczyny tej nierównowagi były zresztą tematem spornym. Szef Rezerwy Federalnej Ben Bernanke dowodził na przykład, że odpowiedzialna za taki stan rzeczy jest chroniczna nadwyżka oszczędności (saving glut) w Chinach i niektórych innych krajach rozwijających się, która musiała być gdzieś lokowana i była lokowana głównie w USA. Inni ekonomiści, jak Daniel Gross, a także Paul Krugman czy Nouriel Rubini, byli odmiennego zdania. Uważali między innymi, że wina leży po stronie polityki gospodarczej USA, której efektem jest zbyt łatwa dostępność kredytu, deficyt budżetowy, niedostateczne oszczędności oraz nadmierna konsumpcja. Najczęściej oczekiwano jednak nie kryzysu bankowego, ale załamania się dolara i ucieczki od tej waluty.

Reklama

Pamięta Pan, kto ostrzegał przed krachem na amerykańskim rynku nieruchomości?

Owszem, byli i tacy, ale w mniejszości. Na przykład Robert Shiller z uniwersytetu Yale regularnie analizował gwałtowny wzrost indeksów na amerykańskim rynku nieruchomości i przestrzegał przed ich skutkami, ale mało kto przewidział, że kryzys zacznie się od rynku subprime. Podobnie jak nikt nie spodziewał się, że zbankrutuje konkretnie Lehman Brothers, zwłaszcza że amerykański Departament Skarbu ratował już wcześniej przed upadkiem inne banki, na przykład Bear Stears. Lehman Brothers miał pecha, na uratowanie go zabrakło dosłownie kilku godzin. Barclays chciał przejąć zagrożony bank, ale rozwiązanie kwestii prawnych między Wielką Brytania i USA wymagało więcej czasu. Tymczasem zarząd Lehman Brothers nie mógł czekać – by być w zgodzie z przepisami, musiał złożyć wniosek o upadłość. Resztę już znamy. Ruszyła lawina, którą trzeba było powstrzymywać, stosując niekonwencjonalne środki polityki gospodarczej.

Pełna treść wywiadu: Banki centralne reagowały lepiej niż rządy

Marek Dąbrowski jest profesorem ekonomii, współtwórcą i obecnie prezesem zarządu Fundacji CASE – Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych. Od września 1989 do września 1990 r. był pierwszym zastępcą ministra finansów, a w latach 1998-2004 członkiem Rady Polityki Pieniężnej. Doradzał wielu rządom i organizacjom międzynarodowym.