Wydawało się wielce prawdopodobne, że zmiany dotkną głównie banki i bankowców. Nic dziwnego, że tworzących się nowych regulacji bankowych, tzw. Bazylei III, oczekiwano z niepokojem. Niepokój ten objął również inwestorów giełdowych, obniżając wyceny światowych banków.
Mimo iż Lehman Brothers w chwili upadłości dysponował dość solidnym, zgodnie z obowiązującymi regulacjami, zapleczem kapitałowym, zaś jego upadłość – książkowo – spowodowana została przez utratę płynności, w Bazylei III główny akcent ponownie położono na zwiększenie kapitałów banków.
W polskim sektorze bankowym, sowicie wyposażonego w kapitały, akcent ten nie spędzał snu z powiek bankowców. Obawiano się wprowadzenia nowych regulacji płynnościowych. W dużym uproszczeniu Bazylea III miała wprowadzić zasadę, że ponadrocznych kredytów będzie można udzielać jedynie pod tzw. stabilne źródła finansowania. Sęk w tym, że zasadniczo wszystkie kredyty w Polsce udzielane są na minimum jeden rok, zaś tzw. transformacja zapadalności (czyli używanie krótkoterminowych depozytów do udzielania kredytów) stanowi integralną część modelu biznesowego.
Nic więc dziwnego, że poważnie obawiano się negatywnego wpływu Bazylei III na podaż kredytu bankowego, w Polsce ze względu na nowe ograniczenia płynnościowe, zaś w większości zachodniego świata ze względu na podwyższone wymogi kapitałowe. Podniesienie najważniejszej miary kapitałów, tzw. współczynnika wypłacalności, może następować zarówno poprzez podniesienie licznika, jak i – niestety – poprzez obniżenie mianownika.
Reklama
W momencie gdy toczy się walka o stosunkowo jak najłagodniejsze wyjście zachodnich gospodarek z recesji, perspektywa obniżenia podaży kredytu zaniepokoiła polityków. Stanęli oni przed dylematem, czy uszczelnić system bankowy poprzez zaostrzone regulacje, czy wesprzeć wzrost gospodarczy.
Niedawno opublikowane uzgodnienia okazały się kompromisem, w dużej mierze za sprawą skutecznego lobbingu poszczególnych krajów. Niemcy i Francja, których banki zgodnie z wcześniejszymi propozycjami wymagałyby stosunkowo największych zastrzyków kapitałowych, z zadowoleniem odnotowały obniżenie w stosunku do wcześniejszych propozycji wymogów kapitałowych. Wielka Brytania, której system bankowy, podobnie jak polski, w dużej mierze oparty jest na transformacji zapadalności – obniżenie i odsunięcie w czasie wymogów płynnościowych.
Z polskiej perspektywy wygląda na to, że po raz kolejny przejdziemy przez zagrożenia suchą nogą. Powinniśmy piać hymny pochwalne szczególnie na cześć Brytyjczyków. Inna konstatacja jest bardziej niepokojąca – pozostawiliśmy innym reprezentowanie naszych interesów gospodarczych. Niestety, tradycyjnie już wyszedł brak uzgodnionego i akceptowanego przez wszystkich, bądź przynajmniej przez większość, „polskiego stanowiska”. Trudno się dziwić, że zarządy banków posiadających międzynarodowych strategicznych inwestorów w dużej mierze pozostawiły troski związane ze zmianą regulacji swoim matkom. Dziwi jednak niezmiernie niska aktywność w tak kluczowych sprawach podmiotów, które odpowiadają za kondycję polskiego sektora bankowego oraz polskiej gospodarki.
Jak poprzednio, tak i teraz świat przekonany jest, że nowe regulacje bankowe staną się panaceum dla sektora bankowego. Ponownie zapewne okaże się jednak, że z nieprzewidzianych na tym etapie powodów niezbędna stanie się ich kolejna rewizja. Upewnijmy się, że przy tworzeniu Bazylei IV będziemy w stanie wypracować polską ekonomiczną rację stanu, nie zostawiając reprezentowania naszych interesów innym.