Jak tłumaczą eksperci, wraz z przystąpieniem do sieci znika problem, z którym od lat borykają się niezależni właściciele stacji – fałszowanie paliw, o co posądzane są przede wszystkim bezmarkowe obiekty. Poza tym dzięki umowie franczyzowej ze znanym koncernem nowy inwestor ma szansę zaistnieć w biznesie w lepszej lokalizacji.
A gra jest warta świeczki. Marże, które można wygenerować na obrocie paliwami, wynoszą 20 groszy na litrze. Średnio jedna niezależna stacja jest w stanie sprzedać miesięcznie około 150 tys. litrów. Daje to przychód na poziomie około 30 tys. zł. Obroty podobnej stacji zrzeszonej w sieci mogą być dwukrotnie większe. Wpływ na to ma także to, że franczyzobiorca może liczyć na dobre ceny hurtowe paliw.
Przystąpienie do sieci pozwala rozwiązać jeszcze jeden problem – remontów stacji. Sieć Lotos przystępującym stacjom oferuje na przykład dofinansowanie ułatwiające podniesienie standardu i montaż nowoczesnego wyposażenia.
„Większość koncernów bierze też na siebie koszty rebrandingu obiektu oraz wyposażenia go w nowoczesne systemy informatyczne ułatwiające zarządzanie stacją paliw. Przyjmują też do systemów lojalnościowych oferowanych klientom indywidualnym i korporacyjnym” – wymienia w swoim raporcie na temat franczyzowych stacji paliw Joanna Cabaj-Bonicka z Akademii Rozwoju Systemów Sieciowych.
Reklama
Nic więc dziwnego, że na współpracę ze znaną siecią postawiła firma West Real Estate, która wiąże swoją przyszłość m.in. z branżą paliwową. Spółka zawarła długoterminową umowę o współpracy ze Statoilem. Pod tą marką będzie prowadzona stacja paliw przy węźle tras A4 i A18. Obecnie stacja zarządzana jest przez spółkę zależną firmy Ewa Maj sp.k., a właścicielem obiektu jest podmiot trzeci. Nabycie obiektu do majątku spółki ma nastąpić w IV kwartale 2010 r. Wartość inwestycji to 11 mln zł.
Koncerny paliwowe nie chcą ujawniać, na jakich warunkach można przystąpić do ich sieci. Wiadomo tylko, że trzeba zapłacić za licencję oraz ponosić comiesięczne opłaty wyrażone w procencie od obrotu na stacji i w sklepie. Wyjątkiem jest Shell, który nie wlicza przychodów ze sklepu do wartości, od której nalicza opłatę.
Przyjmuje się, że otwarcie stacji paliw we franczyzie to wydatek rzędu 3 – 5 mln zł. Nic więc dziwnego, że coraz więcej osób obawia się brać na siebie ryzyko zainwestowania tak dużych pieniędzy we własny biznes.
– Inwestycja w biznes na licencji jest bezpieczniejsza. Niesie bowiem mniejsze ryzyko porażki – biznes oparty jest na sprawdzonym pomyśle, funkcjonuje pod marką rozpoznawalną przez odbiorców i poddany jest rygorom określonym w umowie franczyzowej – mówi Michał Wiśniewski, dyrektor działu doradztwa w Profit System.