Ten, kto sądził, że ipody i pliki mp3 raz na zawsze uśmiercą płyty gramofonowe, grubo się mylił. Po kilkunastu latach niebytu winyl powraca. I to w wielkim stylu. Artyści dbają o to, by ich albumy pojawiały się na rynku nie tylko na nośnikach cyfrowych, ale też na czarnej płycie. Trend wyczuły koncerny muzyczne, które wznawiają dawne nagrania i wydają je w formie winylowych albumów kolekcjonerskich. Dlaczego ludzie kupują droższe, nieporęczne płyty, które co kilkanaście minut trzeba przekładać ze strony na stronę, by kontynuować słuchanie? Kolekcjonerski snobizm, jakość dźwięku, artystyczne walory okładek – odpowiedzi jest wiele. Jedno pozostaje pewne – rynek winyli rozkręca się niczym czarna płyta.

>>> Czytaj też: Polska jest wyspą prosperity na europejskim rynku muzycznym

Nowy trend wykorzystał Arkadiusz Szulecki, prezes Zakładu Produkcji Specjalnych Pionki. Przedsiębiorstwo, które jest częścią Bumaru, w dawnych czasach było znane jako Pronit – do 1990 r. jeden z głównych producentów płyt winylowych w Polsce. Tłoczyło nagrania Marka Grechuty, Voo Voo, Kombi czy Breakout. W sumie wydało dobrze ponad setkę różnych tytułów, których jednorazowe serie sięgały nawet 10 tys. egzemplarzy. Teraz ZPS Pionki wracają do tradycji. Za kilkanaście dni będzie można kupić reedycję albumu Czerwonych Gitar z 1966 z oryginalną okładką i logo Pronit.

Płyty zamiast bomb

Reklama
To będzie winylowy debiut tej firmy po 20 latach nieobecności na rynku muzycznym. – Chcieliśmy nieco rozruszać produkcję cywilną, a że słynęliśmy z płyt winylowych, wróciliśmy do tematu – opowiada „DGP” Szulecki. Obecnie 95 proc. wyrobów zakładu w Pionkach to materiały wybuchowe, które zamawia MON, MSWiA i Służba Celna. Teraz ma się to zmienić. – Chcemy co miesiąc, półtora wrzucać na rynek nowy tytuł – dodaje prezes.
Na początku chodziło tylko o reedycję starych nagrań, ale rynek wymusił zmiany. Wznowienia będą ukazywały się na przemian z nowymi tytułami współczesnych polskich artystów. Hip-hop, rock czy pop, a może jazz? – Tego jeszcze nie wiem, mam młodych doradców, którzy badają rynek – odpowiada Szulecki.
Na początku nakłady nowego Pronitu będą sięgały kilkuset egzemplarzy, ale już w przyszłym roku znacznie więcej. Zakład w Pionkach zamierza kupić nowoczesne urządzenia do tłoczenia płyt winylowych i z impetem wejść na rynek. Będzie to pierwsza tłocznia w Polsce od początku lat 90. Na zamówienia zakład z Pionek nie musi długo czekać. Już teraz dystrybutorzy z zachodniej Europy dopytują się o wznowienia na winylu polskich klasyków i jazzu.
Kilka lat temu na kilka reedycji zdecydowały się Polskie Nagrania, kiedyś znane bardziej z szyldu Muza. – Na początek w ramach serii Czarne Perły wznowiliśmy album Krzysztofa Komedy „Astigmatic” i „Dziwny jest ten świat” Czesława Niemena. Sprzedały się w całym nakładzie – opowiada kierownik działu wydawnictw Polskich Nagrań – Iwona Thierry. Potem z pomysłem do PN przyszli DJ z teamu Soul Service, którzy promują polską muzykę funk. – Chcieli, abyśmy wydali krążki z najlepszymi utworami tego gatunku. Tak powstała płyta „Polish Funk” – opowiada Thierry. Na jednej się nie skończyło, teraz można kupić już czwartą część tej serii. Pozostałe sprzedały się równie dobrze jak pierwsza. Do wydawania winyli powróciło też SP Records, wydawca projektów muzycznych Kazika Staszewskiego. Wydał tak kilka albumów Kultu, ale też hip-hop sygnowany przez Abradaba. – Chcemy poszerzać tę część rynku fonograficznego, popierają nas tak artyści, jak i odbiorcy – zapowiada Małgorzata Kowalczyk z działu promocji SP Records.

Rynek chce więcej

Ale na winylach zarabiają także mniejsi gracze. O połowę więcej zamówień na przyszły rok ma Antena Krzyku, niezależna wytwórnia płytowa prowadzona przez Arka Marczyńskiego. W swojej ofercie posiada już 10 tytułów wydawanych na płytach winylowych – w 2011 na rynek trafi kolejnych 5. – Zwracają się do nas z zamówieniami dystrybutorzy z Niemiec czy Japonii – opowiada Marczyński.
Z sygnaturą jego wytwórni wychodzi muzyka alternatywna. W limitowanych, kolekcjonerskich seriach po około tysiąc egzemplarzy. Sprzedają się na pniu. – O ile w przypadku muzyki pop na sto sprzedanych płytę CD sprzedaje się jedną winylową, to w tym rodzaju muzyki proporcja ta wynosi 4 do 1, a są zespoły, które wydają tę samą liczbę egzemplarzy na CD co na winylu – opowiada szef Anteny Krzyku.
Znacząco zmieniła się też oferta sklepów. W salonach Empiku można dziś wybierać spośród blisko 400 tytułów. A jeszcze kilka lat temu na półkach salonu widniały pojedyncze egzemplarze. Monika Marianowicz, szefowa PR Empiku, zapewnia: -Widzimy potencjał w tym nośniku, chcemy ten asortyment utrzymać i wciąż rozwijać. Zapewniać atrakcyjną ofertę – również nowości, bo na razie nie ma tu zbyt szerokiego wyboru.
Ile Empik sprzedał płyt na tłoczonych na winylu? Tego zdradzić nie chce. Według danych Związku Producentów Audio-Video w ubiegłym roku w Polsce sprzedało się ich 40 tys. (kosztują przeciętnie 80 zł, płyta CD ok. 30 zł), cztery razy więcej niż dwa lata temu. Wyniki europejskie są jeszcze bardziej optymistyczne. Pięć lat temu sprzedawano ok. 4 mln egzemplarzy, teraz kilkanaście milionów.
Ten trend jest także odczuwany w e-handlu. – Przez ostatnie pięć lat sprzedaż i oferta dystrybutorów zwiększyły się co najmniej kilkukrotnie. Po latach nieobecności na rynek wrócił Phil Collins, właśnie w edycji winylowej. Na tym nośniku zostały wznowione płyty Sade. Rozeszły się równie szybko co krążki Marka Grechuty czy Czesława Niemena, które jakiś czas temu wznowiły Polskie Nagrania (dawniej Muza – red.) – opowiada Małgorzata Strumidło z portalu TopWinyl.pl. Za jego pośrednictwem można kupić czarne płyty, wybierając spośród kilku tysięcy tytułów. Jak wskazuje, najlepiej płyty sprzedają się jesienią. Długie wieczory to więcej czasu na słuchanie muzyki. Kolejny dobry termin przypada na okres przedświąteczny. – To dobry prezent. Empik w tym czasie podwaja sprzedaż tytułów wydanych na winylach – mówi Marianowicz.

Winyl zabija mp3

Działa też silnie rozwinięty rynek wtórny czarnych płyt. W każdym mieście istnieją punkty, gdzie można kupić używane winyle. Coraz więcej z nich pojawia się też w internecie. Największym polskim forum do zakupów w sieci pozostaje Allegro. Każdego dnia można wybierać tam spośród 20 tys. tytułów płyt winylowych. To o 30 proc. więcej niż przed dwoma laty. Specjalną zakładkę dotyczącą winyli otworzył też sklep internetowy Amazon. Oferuje około 240 tys. albumów. Niedościgniony pozostaje portal Ebay, który w swojej codziennej ofercie ma ponad 2 mln egzemplarzy płyt. I to niebanalnych. Czy ktoś słyszał o rumuńskim kompozytorze George Enesco? Za dwie rapsodie nagrane 60 lat temu dla Continental Records, które ukazały się w limitowanej edycji 100 egzemplarzy, trzeba dziś zapłacić 250 tys. dolarów. Fabrycznie zamknięta płyta The Beatles „Introducing”, którą można było kupić w sklepach w latach 1964 – 1965, dziś kosztuje 25 tys. dolarów. Mamy także swoich przedstawicieli na liście białych kruków. Płyta „Bossa Nova” nagrana przez Novych Singers i wytłoczona przez Muzę w 1965 kosztuje dziś na aukcjach ok. 200 dolarów.
Wszystko wskazuje na to, że historia płyty gramofonowej szybko się nie skończy, choć jej początek sięga lat 80. XIX w., swój rozkwit datuje się na rok 1948, kiedy CBS-Columbia zaprezentowała płytę obracającą się z prędkością 33 obrotów na minutę. Rok później firma RCA zaproponowała konkurencyjny rodzaj płyt winylowych o szybkości 45 obrotów na minutę, co doprowadziło do tzw. wojny prędkości odtwarzania. Ostatecznie gramofony zostały wyposażone w możliwość odtwarzania dysków w obu prędkościach. Od tego czasu płyty gramofonowe przetrwały już czasy taśm magnetycznych, CD, a teraz mp3. W sklepach muzycznych coraz częściej można spotkać audiofilów w koszulkach z hasłem „vinyl kills the mp3 industry”. A miało być odwrotnie.