Zainteresowanie na rynku wzbudzały tylko rosnący o 4 proc. KGHM i całe grono średniaków, ponieważ mWIG40 powrócił pod niedawne maksima. Weekendowe spotkanie G-20 i płynące z niego zapowiedzi ograniczenia wojny walutowej gracze zignorowali dokładnie tak jak na to zasługiwały. W tym przypadku słowa od czynów dzielą lata świetlne.

Przy zastanawiającym braku jakichkolwiek oznak rynek poznał dziś dwa istotne fakty. Po pierwsze zamówienia przemysłowe w strefie euro w sierpniu wzrosły aż o 5,3 proc. podczas gdy prognozowano wzrost zaledwie o 2,1 proc. Tak duże rozbieżności w danych w Europy zdarzają się niezwykle rzadko, więc tym bardziej mógł zastanawiać spokój europejskich graczy. Po drugie sprzedaż domów na rynku wtórnym w USA wzrosła do 4,5 mln i odnotowała największy miesięczny skok, bo aż o 10 proc. Wzrost oszałamiający, ale tylko jeżeli zapomni się, że punkt odniesienia jest bardzo nisko, a do tego mamy środowisko najtańszego kredytu w historii. W skali rocznej spadek popytu na domy jest nadal istotny, bo skurczył się aż o 19 procent, a na dodatek mediana ceny domu spadła od września 2009 roku o 2,4 proc. Mniej chętnych i mniejsza cena to złe wiadomości dla sektora finansowego, który na te domy udzielał kredytów. Szczególnie boleśnie wygląda porównanie z ostatnich 5 lat, bo we wrześniu 2005 roku rynek nieruchomości zaliczył absolutny szczyt ze zannualizowaną sprzedażą 7,25 mln domów, czyli prawie 60 proc. więcej niż obecnie.

Skoro ani doniesienia z Europy ani z USA nie ruszyły rynkami, to sesja nie mogła przynieść żadnych znaczących rozstrzygnięć. Końcowy fiksing pokazał małe rozczarowanie, bo z WIG20 zdjęto 0,5 proc. wzrostu i zamknęliśmy dzień na idealnym zerze. Ograniczenia aktywności może po części wynikać ze zbliżającego się końca miesiąca i kumulowania gotówki na wypadek spadku indeksu w okolice 2600-2610 pkt. To o tyle ważny poziom, że stanowi średnioterminowe techniczne wsparcie, a ponadto zamknięcie powyżej przesądzi o tym, że wrzesień byłby drugim wzrostowym miesiącem z rzędu.