Piątkowa sesja na Wall Street zaczęła się dla byków nienajlepiej, ale nastroje szybko się poprawiły, a kolejne rekordy i bariery pękały z łatwością. S&P500 zakończył dzień zwyżką o ponad 0,7 proc. i pokonaniem z niewielkim naddatkiem poziomu 1290 punktów. Poprzedni tak wysoko indeks był w sierpniu 2008 r. Trudno zidentyfikować źródło optymizmu amerykańskich inwestorów. Dane makroekonomiczne nie były szczególnie zachwycające. Jedynie produkcja przemysłowa i wykorzystanie mocy przemysłowych okazały się wyższe, niż się spodziewano. Sprzedaż detaliczna, a szczególnie nastroje konsumentów, zawiodły oczekiwania. Byki miały natomiast wsparcie ze strony spółek. Dobre wyniki opublikował JP Morgan.

Za oceanem trend wzrostowy ma się więc bardzo dobrze i nie widać dla niego wielkich zagrożeń. Jednak półtora miesiąca bez żadnej korekty to zbyt długa sielanka. W poniedziałek z pewnością żadnej zmiany nie należy się spodziewać, bo w USA święto.

Ale następne dni będą obfitowały w wydarzenia i informacje ważne dla rynków. Zresztą i dziś możemy spodziewać się ciekawych zdarzeń i to z newralgicznego, europejskiego frontu. Dziś bowiem spotykają się ministrowie finansów strefy euro, a we wtorek do tego grona dołączą szefowie resortów gospodarczych. Może być ciekawie, bo już kilka razy bywało, że przy takich okazjach politycy popisywali się zaskakującymi deklaracjami i opiniami. Swoje dokładają znów agencje ratingowe, W piątek Fitch do poziomu śmieciowego obniżyła ocenę Grecji, zaś Standard & Poor's znów pogroziła Stanom Zjednoczonym. Na razie wrażenia to nie zrobiło, ale dług publiczny USA przekroczył 14 bln dolarów a minister skarbu Timothy Geithner przyznał, że w marcu przekroczy dopuszczalny limit.

W reakcji na piątkową podwyżkę stopy rezerw obowiązkowych dziś indeksy w Szanghaju poszły w dół o 3 proc. Na pozostałych parkietach azjatyckich także przeważały spadki, choć o znacznie mniejszej skali.

Reklama