Indeks największych spółek WIG20 stracił na otwarciu 0,34 proc. i wyniósł 2707,06 pkt. Indeks szerokiego ryku WIG obniżył się o 0,23 proc. do 47338,82 pkt.

Brytyjski indeks FTSE 100 spadł o 0,15 proc. i wyniósł 6 050,82 pkt, francuski CAC 40 stracił 0,12 proc. i wyniósł 4 091,83 pkt., a niemiecki DAX spadł o 0,45 proc. do 7 396,18 pkt. Indeks węgierskiej giełdy BUX po otwarciu sesji obniżył się o 0,50 proc. i wyniósł 22 439,41 pkt

„Słabość warszawskiego parkietu jest dość widoczna na tle bardzo dobrze radzących sobie ostatnio rynków rozwiniętych. Na tle rynków wschodzących wyglądamy już nienajgorzej. Na tę słabość należy więc patrzeć w odpowiednim kontekście. Najwyraźniej jest ona względna. I niezawiniona. Jesteśmy wciąż traktowani przez globalny kapitał jako przedstawiciel emerging markets. A tego typu rynki nie są obecnie w modzie i nic na to nie poradzimy.” – twierdzi Roman Przasnyski, analityk Open Finance.

>>> Czytaj też: Wschodnia inwazja na GPW. Czy spółki przetrwają cieżkie czasy?

Reklama

Niskie obroty na GPW są dowodem widocznego odwrotu zagranicznych inwestorów od polskiego parkietu. „Wolumen obrotów zmniejszał się już w listopadzie, zaś od grudnia jest bardzo niski. I od tego czasu datuje się uporczywy ruch w bok, szczególnie widoczny w przypadku indeksu naszych blue chipów. Rynki wschodzące miały swoje dziesięć minut, teraz swoje pięć mają rozwinięte. Nie ma na to rady. I nie ma co narzekać, bo WIG20 rekordów nie bije, ale ma do nich zaledwie 100 punktów, czyli 3,6 proc.” – mówi Przasnyski.

Zdaniem Emila Szwedy, analityka Noble Securities, prognozowanie zachowania warszawskich indeksów staje się w obecnych warunkach coraz trudniejsze. „WIG20 nie reaguje ani na hossę widoczną na rynkach rozwiniętych, ani na wydarzenia na rynkach wschodzących (wcześniej silne spadki, teraz dynamiczne odbicie). Trend boczny trwa i nie sposób przewidzieć ani tego, czy przedłuży się o następne sesje, ani kierunku wybicia” – uważa Szweda.

Wśród potencjalnych zagrożeń dla warszawskiej giełdy, analityk wymienia możliwą korektę spadkową w USA, powrót niepokoju na rynki długu powodu taniejących obligacji Portugalii i dalszą destabilizację polityczną w krajach Bliskiego Wschodu.

Wsparciem inwestorów mogą być natomiast dobre wyniki finansowe firm i oczekiwanie dalszej ich poprawy w tym roku. „Nie pozostaje nic innego niż cierpliwe oczekiwanie na wybicie z trendu bocznego. Kiedyś przecież do niego dojdzie” – mówi Szweda.