Spośród 41 firm z sektora energetycznego w indeksie S&P 35 zyskało ponad 20 proc. Po takiej imponującej hossie pojawia się pytanie, ile jeszcze paliwa pozostało w baku, by napędzać dalsze zwyżki?

Największy problem polega na tym, że akcje spółek energetycznych mogą paść ofiarą własnego sukcesu – mówi Jack Ablin, dyrektor inwestycyjny w Harris Private Bank. Jeżeli ceny ropy powędrują za wysoko i za szybko, może to zaszkodzić gospodarce. Tak było z pewnością w 2008 roku, kiedy ceny ropy w lipcu sięgnęły 147 dol. za baryłkę, a następnie świat za sprawą pogłębiającego się kryzysu finansowego osunął się w recesję. Jim Paulsen, główny strateg inwestycyjny w Wells Capital Management, przyznaje, że jest rozdarty co do sektora energetycznego, a jego firma obniżyła ostatnio rekomendację do „zgodnie z portfelem” z „przeważaj”. – Akcje spółek energetycznych radziły sobie świetnie w krótkim okresie i zarobiliśmy dobre pieniądze w tym sektorze. Teraz zastanawiam się, czy nie powinniśmy przejść do „niedoważaj”, ale jakaś część mnie mówi, że nie jest to takie pewne – tłumaczy. Można oczywiście argumentować, że akcje spółek energetycznych są skazane na jakiegoś rodzaju korektę, ale wiele zależy od tego, czy ceny ropy będą dalej rosły.

>>> Czytaj też: Uran znacznie podrożał, według analityków to nie spekulacja

W oparciu o porównanie ceny do sprzedaży na tle całego rynku Ablin szacuje, że sektor energetyczny znajduje się o 19 proc. powyżej swojej mediany z ostatnich 15 lat. Wydaje się to dużo, ale w 2008 i 2009 r. wskaźnik ten był znacznie wyższy. Jednym z powodów, dla których Paulsen nie jest pewny akcji spółek energetycznych, jest to, że w ubiegłym roku cena ropy spadła w porównaniu z innymi surowcami, takimi jak złoto, miedź i zboża. – Jeżeli chodzi o ropę, to cena powinna oscylować wokół 120 dol. za baryłkę, jeżeli miałaby ona dotrzymać kroku innym surowcom – mówi Paulsen. Inni inwestorzy obstawiają, że cena ropy, nie tak astronomiczna jak niektórych innych surowców, pozostanie wyśrubowana przez najbliższych kilka lat, zapewniając żyzny grunt dla dalszego zwiększania wartości przez spółki energetyczne.
Reklama
– Na wysokich i stabilnych cenach ropy zyskują głównie firmy świadczące usługi dla sektora naftowego, ponieważ wielkie koncerny mają wtedy motywację do realizacji większej liczby projektów i wydawania większych kwot na prace eksploracyjne na całym świecie – mówi Nick Koutsoftas, zarządzający portfelem w GE Asset Management. Notowania Schlumbergera, największej firmy świadczącej usługi dla sektora naftowego, wzrosły od sierpnia ubiegłego roku o 60 proc. Kurs Halliburtona umocnił się o 66 proc. Koutsoftas mówi, że jego zdaniem ceny ropy utrzymają się przez następne pięć lat powyżej poziomu 85 dol. za baryłkę, ponieważ nowa ropa pochodzi z miejsc, do których trudniej dotrzeć.

>>> Czytaj również: Gazprom czyha na brudy z Polski - handluje prawami do emisji CO2

O ile jednak podstawowe ceny ropą odgrywają główną rolę w wycenie akcji spółek z sektora, pojawiają się obawy, szczególnie jeżeli chodzi o spółki gazowe, które są wyceniane bardzo wysoko w porównaniu z ich oczekiwanymi zyskami. – Obawiam się o wyceny niektórych spółek gazowych – mówi Michael Kay, analityk sektora naftowego i gazowego w Standard & Poor’s Equity Research. Firmy takie jak Pioneer Energy są wyceniane na 158-krotność ceny do zysku. W przypadku Range Resources wskaźnik ten wynosi 96, a Cabot Oil & Gas – 36. Firmy gazowe korzystają z tego, że znajdują się w fazie wzrostowej i udane poszukiwania natychmiast przekładają się na ich wynik.
Dla niektórych inwestorów pozostanie w sektorze energetycznym jest wciąż atrakcyjną propozycją. – Trzeba korzystać z trendu i o ile wchodzenie teraz jest zbyt kosztowne, będziemy trzymać akcje spółek energetycznych aż do przesilenia – mówi Ablin.