Japończyk Mayor Futoshi Toba stracił żonę 11 marca w czasie tsunami, które obróciło w proch jego miasto Rikuenkata. Dwie trzecie mieszkańców pozostało bez dachu nad głową. Jak mówi, jest za wcześnie by tam wracać.

Trzynaście kilometrów dalej wzdłuż wybrzeża, w miejscowości Kesennuma otwarto już szkoły, a politycy chcą uruchomić lokalny rynek z rybami. Oba miasta zostaną odbudowane dzięki rządowemu pakietowi wartemu w całości 25 mld jenów.

Początkowo premier Naoto Kan zaproponował 4 mld jenów dodatkowo, by zbudować 100 tys. tymczasowych domów oraz pozostałą infrastrukturę. Odbudowa regionu Tohoku będzie modelem dla reszty kraju, który próbuje odwrócić trend centralizowania gospodarki Japonii w Tokio.

>>> Czytaj też: Japonia po trzęsieniu ziemi: to największy kryzys od II wojny światowej (ZDJĘCIA)

Reklama

W 1995 roku trzęsienie ziemi w Kobe doprowadziło do zniszczeń na znacznie mniejszym obszarze niż obecnie. Nie wywołało ono również tsunami, które doprowadziło do śmierci tylu istnień ludzkich. Na każdego z 6434 ludzi, którzy zginęli po trzęsieniu ziemi w Kobe było sześciu poszkodowanych. Tym razem liczby się odwróciły: 25920 ludzi zmarło bądź zaginęło a 5314 odniosło obrażenia.

- Kobe było ogromnym miastem. Stworzono nowe miejsca pracy, gdy odbudowano domy i sklepy - powiedział Itsunori Onodera, reprezentujący region Kesennuma w parlamencie. - Teraz ludzie nie będą w stanie tu żyć bez przemysłu, nawet jeśli kraj się odbuduje. Miasta będą pustymi pomnikami bez mieszkańców - dodał.

- W krótkim okresie wielu ludzi być może opuści miasta - powiedziała Tomiya Terui, prezes biura planowania w prefekturze Iwate. Musimy poinformować mieszkańców, że zamierzamy odbudować miasta, w takim stopniu, by mogli tam wrócić.

ikona lupy />
Krajobraz po trzęsieniu ziemi w Japonii, Rikuzentakada, prefektura Iwate. / Bloomberg / Koichi Kamoshida