Dobre dane o europejskim wzroście, ale inwestorzy bardziej przejmują się przyszłością

Oczywiście trudno nie zgodzić się z faktem, że wzrost o 2,5% r/r dla całej strefy to dobre dane i do tego najwyższe od 2007 roku. Koniem pociągowym są nadal Niemcy, które z wyłączeniem czynników sezonowych „urosły” aż o 5,2%. Nieźle wygląda również Francja, gdzie gospodarka zanotowała dynamikę kw./kw. największą od połowy 2006 roku. Pamiętać jednak trzeba, że to iście historyczna publikacja, a rynek żyje przyszłością. Zresztą mamy już połowę kolejnego kwartału, który nie zapowiada się na zbyt rewelacyjny. Warto również spojrzeć na kraje południa, gdzie wzrost nadal jest wysoce problematyczny. Jest to o tyle ciekawe, że dzisiaj światło dzienne ujrzał wynik ankiety Bloomberga wśród inwestorów, którzy w 85% oczekują bankructwa Grecji.

Dane o inflacji nie zaskoczyły

Oprócz pozytywnego zaskoczenia ze strony danych o wzroście niewiele się działo. Światło dzienne ujrzały co prawda dwie inne publikacje, ale nie odbiegały one od oczekiwań. Chodzi tutaj o dynamikę zmian cen konsumpcyjnych w USA oraz Polsce. Krajowy wskaźnik CPI wzrósł z 4,3% w marcu do 4,5% w kwietniu, a wskaźnik dla USA zwiększył się z 2,7% do 3,1%. O wiele ciekawsze będą późniejsze publikacje, gdyż drugie półrocze powinno charakteryzować się zmniejszeniem dynamiki wzrostu cen. Jeżeli ono nie nastąpi, to w świetle obecnego jastrzębiego zachowania wielu banków centralnych będzie można bardzo poważnie zacząć się martwić perspektywą globalnego wzrostu gospodarczego.

Reklama

KGHM zarobił najwięcej w historii

W naszym kraju nadal doświadczamy wysypu wyników kwartalnych, ale ich odbiór się nie zmienia. Najwidoczniej daleko naszym inwestorom do wrodzonego optymizmu reprezentowanego przez Amerykanów, którzy chętnie nagradzają spółki bijące prognozy wzrostem kursu ich akcji. Zresztą same wyniki do najlepszych nie należały. Warto jednak podkreślić niezłe zachowanie KGHM po podaniu największego kwartalnego zysku netto w historii. Pomagało tutaj uspokojenie na rynku surowców, co przekładało się na względny spokój giełdowych indeksów.

Czekając na ujawnienie się popytu …

Można powiedzieć, że inwestorzy wykonali plan minimum dla korekty. Jesteśmy w okolicach poziomu 2800 punktów, czyli silnego wsparcia wyznaczonego między innymi przez szczyt z marca. Dotychczas zanotowany spadek jest o podobnej skali co marcowa korekta, czyli optymiści mogą wyglądać zwiększonej aktywności popytu, który powinien podnieść ceny z obecnych poziomów. Niestety dzisiejsza sesja nie przebiegała po myśli optymistów i to nawet mimo lepszego od prognoz wstępnego odczytu indeksu Uniwersytetu Michigan. Jednakże jest zdecydowanie za wcześnie, by wyciągać zbyt negatywne wnioski.