Polska waluta od godzin porannych pozostawała pod silnym wpływem pogarszających się nastrojów na rynkach globalnych i spadających notowań EUR/USD. Wspólnym mianownikiem dla obu wydarzeń były obawy o sytuację na peryferiach Strefy Euro oraz o wpływ kryzysu na inne gospodarki Strefy Euro. Jeszcze przed opublikowanymi przez GUS danymi o inflacji, kurs USD/PLN wspiął się do poziomu 2,76 zł, a EUR/PLN wyznaczył dzienne maksimum na 3,9468 zł.

Raport o inflacji wprowadził sporo zamieszania na rynku walutowym, doprowadzając do umocnienia złotego. Tendencja ta jednak nie okazała się trwała. Pogorszenie nastrojów, jakie miało miejsce po publikacji kolejnej serii słabych danych z amerykańskiej gospodarki (m.in. indeks NY Empire State spadł do najniższego poziomu od listopada 2010 roku, a indeks NAHB miał najniższą wartość od września 2010 roku), okazało się ważniejszym czynnikiem.

W czwartek i piątek będzie podobnie. Nastroje na rynkach globalnych będą pozostawać kluczowym czynnikiem z punktu widzenia złotego. Publikowane w tych dniach dane o wynagrodzenia i zatrudnieniu (czwartek) oraz produkcji przemysłowej i inflacji PPI (piątek), będą jedynie moderować siłę tego wpływu.

Najwyższa od prawie 10 lat inflacja w Polsce, znacznie przewyższająca oczekiwania rynku, ponownie otwiera dyskusję nt. kolejnych podwyżek stóp procentowych w Polsce. Po tym, jak po ostatnim posiedzeniu Rady, prezes Narodowego Banku Polskiego zapowiedział przerwę w podwyżkach, pierwszy możliwy termin na wzrost stóp to wrzesień. Ruch w lipcu podważyłby, i tak już kruchą, wiarygodność Rady Polityki Pieniężnej. Nie wykluczamy podwyżki we wrześniu. Należy jednak mieć świadomość, że wówczas inflacja już powinna znajdować się w trendzie spadkowym, a ze światowej gospodarki szerokim strumieniem mogą płynąć niepokojące informacje. W takim otoczeniu, zdominowana przez „gołębie” Rada, może nie być skłonna zaryzykować podwyżkę na jesieni.

Reklama