W praktyce, akcje pozwalają na wyższy zwrot niż pozbawione ryzyka inwestycyjnego obligacje. Zysk jest rekompensatą za ponoszone ryzyko. Wysoka premia za ryzyko to nic innego jak stwierdzenie że akcje spółek są tak na prawdę tanie w porównaniu z obligacjami.

Bank of America sugeruje że ERP jest teraz wysoka, dwa razy powyżej średniej dla Standard & Poor 500, która wynosi trzy punkty procentowe od 1960 roku. Byki więc sugerują że powinien zacząć teraz spadać do poziomu średniej - jak stało się na rynku byków w 1990 roku. Innymi słowy ceny udziałów wzrosną szybciej niż zyski jeśli inwestorzy zaakceptują niższe zwroty.

Wszystko wygląda pięknie w teorii. Nie istnieje jednak coś takiego jak właściwa ERP. A rzeczywisty premia ryzyko, którą da się określić tylko z perspektywy czasu, wciąż jest trudna do wytłumaczenia. Wiele zależy od rozpatrywanego okresu czasu. Czy zwrot z akcji powinien być porównywany ze średnim 4,3 procentowym zwrotem z obligacji skarbowych od 1928 roku czy z 3,1 proc. od 1960? Według London Business School światowa ERP od 1900 do 2005 roku, włączając w to obie wojny światowe, wynosił 4,7 punta procentowego ale australijscy inwestorzy sugerują raczej 7,1 procent.

>>> Czytaj też: Słaby debiut JSW, Portugalia pogrążyła europejskie indeksy

Reklama

Wydaje się, że obecny sposób wyliczania ERP to dobry pomysł, ale wyliczone wartości są tak zmienne, że właściwie ERP jest bezużyteczna. Z ankiet, których respondentami byli inwestorzy, wyraźnie wynika, że mają oni różne oczekiwania. Jedno z fińskich badań pokazało na przykład, że kobiety wskazują o 2 procent więcej niż mężczyźni. Lepiej więc zignoruj ERP: to tylko dodatek do zysków.

ikona lupy />
giełda we Frankfurcie / Bloomberg