Nie obserwował gangów na ulicach albo giełdowych parkietach, lecz myśliwych: „Jeżeli jeleń ma zostać upolowany, każdy myśliwy wie, że musi się trzymać swojego stanowiska. Jeżeli jednak w zasięgu któregoś z nich znajdzie się zając, bez wątpienia strzeli do niego i zgarnie swoją zdobycz, nie przejmując się, że przez to jego kompani stracili swoją”.

>>> Czytaj również: Finlandia: pierwszy kraj, który postawił veto bailoutom

Rousseau był krytykiem idei, że działanie we własnym interesie przynosi korzyści wszystkim. Jeżeli jeleń ma zostać upolowany, trzeba ustalić wspólne wartości. Bez tego na kolację będzie zając od czasu do czasu. Jest mało prawdopodobne, że ludzie, którzy wprowadzili zasadę „zjedz to, co upolujesz” do współczesnych profesjonalnych usług, czytali Rousseau. Z powodzeniem można też założyć, że jego czytelnikami nie byli ci, którzy wynosili sprzęt elektroniczny ze sklepów w Tottenham.

>>> polecamy: Ekspert: Europejski rząd gospodarczy to niebezpieczny pomysł

Reklama
Dwie ogólne teorie ekonomiczne opisują alokację dochodu i majątku. Teoria siły głosi, że ludzie biorą to, co uda im się zdobyć: z lasu, z rynków lub z rozbitego okna sklepowego. Dystrybucja dochodu odzwierciedla dystrybucję władzy. Właściciel ziemi brał to, co mógł dostać od najemcy, baron to, co mógł dostać od właściciela, a król to, co mógł dostać od wszystkich. Szósty książę Muke był bogaty, bo pierwszy książę Muke był wyjątkowo skuteczny w ściąganiu swoich należności. Alternatywna teoria głosi, że ludzie zarabiają tyle, ile wynosi ich krańcowa wydajność. Teoria ta ma atuty, szczególnie dla tych, którzy są dobrze opłacani; jeżeli to, co dostają, jest produktem ich własnych wysiłków, nagroda jest zasłużona.
Ostatni sondaż przeprowadzony przez Sky Televison wśród dzieci pokazał, że ich ambicją, niegdyś ukierunkowaną na życie zawodowe, jest obecnie bycie celebrytą. Mają nadzieję być gwiazdami pop lub piłkarzami, a nie nauczycielami lub lekarzami. Chcą – tak jak szósty książę Muke – szacunku: chcą być cenione za to, kim są, a nie za to, co wnoszą. Dzieci mówią oczywiście dorosłym to, co ci chcą usłyszeć. Jednak oczekiwania dorosłych są kolejnym potwierdzeniem, jakiej erozji uległy wartości ekonomiczne i społeczne.