Wartość akcji 32 spółek zgrupowanych w indeksie Euro Stoxx Banks stanowi przeciętnie jedynie 44 proc. wartości księgowej tych spółek – wynika z danych zebranych przez Bloomberga. Innymi słowy, typowy wielki bank strefy euro chce, żebyśmy wierzyli, że jego aktywa netto są warte ponad dwa razy więcej, niż wyceniają je rynki. Dane finansowe spółek nie są wiarygodne i tak jest od lat.

Wyobraźmy sobie więc, jaką niespodziankę sprawił w tym tygodniu UniCredit, jeden z największych pożyczkodawców we Włoszech, który miał odwagę poinformować, że wartość jego aktywów została obcięta o 11-cyfrową liczbę. Gigantyczna strata 10,6 mld euro, którą bank odnotował w trzecim kwartale, nie była jednak najbardziej nieoczekiwaną wiadomością. Zaskoczeniem okazał się fakt, że zarząd UniCredit zdecydował się przyznać, że ta strata w ogóle istnieje.

>>> Czytaj też: Moody's obserwuje Pekao, ale inwestorzy nie powinni się martwić

Żadna inna spółka w indeksie Euro Stoxx Banks nie wypadła tak słabo w trzecim kwartale. Większość z nich wypracowała zyski. Drugą największą stratę po UniCredit ujawnił belgijski KBC Groep NV – wyniosła 1,6 mld euro.

Reklama

Nawet po tak odważnym wyznaniu UniCredit, akcje banku są wciąż sprzedawane za zaledwie 28 proc. wartości księgowej. W swoim bilansie na koniec września 2011 r. spółka wykazała kapitał własny w wysokości 52,3 mld euro. Przy 75 centach na akcję, wartość rynkowa UniCredit sięga jednak jedynie 14,5 mld euro.

Bezużyteczne aktywa

Bardzo łatwo przekonać się, dlaczego różnica w wycenie rynkowej jest tak duża. Około 12 mld euro, czyli 23 proc. kapitału własnego UniCredit stanowią aktywa z tytułu odroczonego podatku. W uproszczeniu, wartość ta reprezentuje pieniądze, które UniCredit wierzy, że zaoszczędzi na podatkach w przyszłości, zakładając, że pozostanie rentowny. Problem w tym, że w czasie kryzysu, te aktywa są całkiem bezużyteczne.

>>> Czytaj też: Ratingi polskich banków: spółki obrywają za swoich właścicieli

Ponadto, w bilansie UniCredit znajdziemy aż 11,5 mld euro aktywów niematerialnych w postaci wartości firmy. Kwota ta jest bardzo wysoka, nawet po tym, jak w ubiegłym kwartale bank odpisał od niej 8,7 mld euro. Wartość firmy nie jest aktywem, które można sprzedać. Ma zastosowanie tylko w przypadku przejęć i jest różnicą pomiędzy ceną zakupu spółki, a wartością godziwą jej aktywów netto. Wielkość ta istnieje zatem tylko na papierze.

Dodajmy więc wartość firmy do odroczonego podatku i mamy 23,5 mld euro śmieciowych aktywów , czyli znacznie więcej niż rynkowa wartość UniCredit.

I tak oto mamy problem: liczby te nie mają sensu, przynajmniej w realnym świecie. Na dodatek dane pochodzą z banku, który mógłby się wydawać wzorem szczerości w europejskich standardach. Nikt inny nie zanotował tak potężnej kwartalnej straty w czasie, gdy Europa stoi na krawędzi katastrofy.

Francuski bank Credit Agricole w pozycji bilansowej „wartość firmy” ma 19 mld euro. To o 7,4 mld euro więcej niż bieżąca kapitalizacja rynkowa spółki. Francusko-belgijska Dexia w październiku, trzy miesiące po pomyślnym przejściu przez unijne stress testy, została znacjonalizowana. Brak wiary w dane finansowe wielkich banków nie jest jednak tylko i wyłącznie problemem Europy. W USA Bank of America wykazał 70,8 mld dol. wartości firmy – o 11 mld dol. więcej niż wartość rynkowa spółki.

Bankowe tarapaty nie są tajemnicą. Jeśli banki przyjmą agresywną postawę w kwestii ponoszonych strat i gromadzenia „świeżego” kapitału, inwestorzy mogą czuć się poważnie zagrożeni. Jeśli nie banki podejdą wystarczająco agresywnie do sprawy, rynki stwierdzą, że ich wyniki finansowe nie są wiarygodne i tak czy siak, wysadzą spółki w powietrze.

UniCredit stara się wyśrodkować oba podejścia, ale rynkom to nie wystarcza. Spółka ogłosiła w tym tygodniu, że planuje emisję akcji za 7,5 mld euro w celu podniesienia kapitału. To kropa w morzu potrzeb dla banku, który ma 950 mld euro aktywów.

Oczywiście możemy mieć nadzieję, że banki będą sobie jakoś radzić dopóki europejscy liderzy nie wypracują skutecznego rozwiązania kryzysu zadłużenia, co jest tak mało prawdopodobne, jak się wydaje. Jednak im dłużej będzie trwała gra „odkładaj w czasie i módl się”, tym większe będą problemy.

UniCredit nie będzie jedynym bankiem w Europie, który tak wiele stracił. Rynki podpowiadają nam, że straty banku są prawdopodobnie jeszcze większe, niż ujawniła spółka. Być może w przyszłym roku kolejny bank podzieli się z nami sensacyjnymi informacjami.