Warszawska giełda radziła sobie w czwartek lepiej od pozostałych parkietów na naszym kontynencie. WIG20 zakończył dzień zwyżką o 2,33 proc., WIG wzrósł o 2,15 proc., mWIG40 o 1,73 proc., a sWIG80 o 1,71 proc. Obroty na rynku wyniosły 1,4 mld zł.

Brytyjski indeks FTSE 100 na zamknięciu sesji wzrósł o 1,26 proc., do 5795,2 pkt. Niemiecki indeks DAX podniósł się 1,84 proc. i wyniósł 6539,85 pkt. Francuski indeks CAC 40 wzrósł o 1,53 proc. i wyniósł 3363,23 pkt

Wśród spółek indeksu WIG20 liderami były akcje Getinu i GTC, które zyskiwały po południu po 7-8 proc. "Po ponad 5 proc. w górę szły walory wszystkich banków oraz PBG i TVN. Najgorzej radziły sobie akcje Asseco, PGE, PKN Orlen, Tauronu i Telekomunikacji Polskiej, zyskujące po zaledwie kilka dziesiątych procent. Znacznie mniejsza euforia miała miejsce w przypadku małych i średnich firm. mWIG40 i sWIG80 przez większą część dnia zwyżkowały po niecałe 2 proc." - komentuje Roman Przasnyski, analityk Open Finance.

Wyraźna zwyżka na europejskich parkietach to w dużej mierze efekt komunikatu Fed. Amerykańska Rezerwa Federalna zapowiedziała, że do końca 2014 roku stopy procentowe w USA zostaną utrzymane na niskim poziomie.

Reklama

Inwestorzy na rynkach przyjęli tą wiadomość z wielkim zadowoleniem i rzucili się do kupowania akcji. Jak zauważa Roman Przasnyski, dziś na rynkach drożało niemal wszystko, oprócz dolara. "W górę poszły notowania ropy naftowej, miedzi, soi, kukurydzy, a nawet złota. Na giełdach zapanowała euforia. Z ogłaszaniem początku kolejnej fali hossy lepiej jednak poczekać, a przynajmniej zachować umiar w wydawaniu pieniędzy na akcje, do czasu, gdy przekonamy się o trwałości zmiany tendencji" - ocenia Przasnyski.

Inwestorów motywują także bardziej optymistyczne dane makro, które ostatnio napływają z europejskich gospodarek. "O ile dane z USA już od wielu miesięcy w większości przypadków ulegają poprawie, to wskaźniki makroekonomiczne z Europy rozpoczynają 2012 r. od korekty po długich spadkach (przykład - ostatnie odczyty wskaźników PMI w strefie euro). Rosną więc zarówno wskaźniki z USA, jak i ze Starego Kontynentu - tyle tylko, że w drugim przypadku jest to jedynie tymczasowy odpoczynek od długoterminowego trendu, który w najbliższych miesiącach nie wydaje się zagrożony i najprawdopodobniej wprowadzi większość europejskich gospodarek w recesję" - twierdzi Łukasz Wróbel, analityk Noble Securities.