W dzisiejszym świecie nie brakuje potrzeb i zagrożeń. Konflikty militarne, terroryzm, także w wersji cyber, nienadążanie za wyzwaniami globalnej konkurencji, sprawa bezpieczeństwa energetycznego, zagrożenia socjalne związane z niekorzystnym rozwojem demograficznym w krajach rozwiniętych, kłopoty z uruchamianiem skutecznych systemów edukacji ustawicznej, a w konsekwencji rozwarstwienie społeczne wynikające z nierównego dostępu do informacji, oraz dziesiątki innych. Które z nich są najpoważniejsze? Którym zagrożeniom powinniśmy przeciwstawiać się w pierwszej kolejności i przeznaczać na to największe środki? Różne kraje mają na te pytania różne odpowiedzi. Jednym z pouczających wskaźników oceny zagrożeń w poszczególnych krajach wydaje się stosunek nakładów na obronność do całkowitych (budżetowych i pozabudżetowych) nakładów na badania i rozwój (B+R). Relacja ta wydaje się sensowną odpowiedzią na pytanie o dokonywaną przez państwo ocenę powagi zagrożeń militarnych względem zagrożenia utraty zdolności do kierowania rozwojem cywilizacyjnym i gospodarczym. Co ciekawe, w ostatnich latach wskaźnik ten utrzymuje się w wielu krajach na prawie stałym poziomie. W USA wynosi on około 1,3 (30 proc. więcej pieniędzy na obronność niż na B+R) , w Niemczech 0,6, w Szwecji i Austrii 0,4, w Wielkiej Brytanii 1,4, w Japonii 0,3, w Czechach 1,4, na Węgrzech 1,7. Relatywnie wysoka wartość tego wskaźnika w USA wynika oczywiście z poczucia odpowiedzialności tego kraju za bezpieczeństwo całego świata, kraje takie jak Niemcy, Austria czy Szwecja dbają raczej o konkurencyjność swoich gospodarek, Japonia dodatkowo ciągle nie przezwyciężyła kompleksu swej roli w II wojnie światowej, zaś bliskie nam kraje naszego regionu próbują mozolnie odbudowywać zaniedbania cywilizacyjne. Tak czy inaczej można uznać, że w dużym przybliżeniu typowy wskaźnik oscyluje wokół jedynki – w poszczególnych krajach nakłady na obronność są porównywalne z nakładami na badania naukowe i prace rozwojowe.

A jak jest w Polsce? U nas budżet obrony narodowej jest większy od budżetu na badania i rozwój ponadtrzykrotnie! Na wynik ten składa się 1,95 proc. PKB ustawowo kierowane z budżetu na obronność, zwiększone o dodatkowe wydatki gwarantowane specjalnymi ustawami związanymi np. z zakupami sprzętu takiego jak wielozadaniowy samolot F16. Dzielimy to przez oscylujący wokół 0,6 proc. PKB budżet polskiego sektora B+R. W świetle tych danych nasuwa się wrażenie, że Polska szykuje się do boju nie na tej wojnie, która jest obecnie prowadzona w świecie. – Kraje rozwinięte i te, które chcą takimi zostać, już dawno uświadomiły sobie, że dzisiejsza rywalizacja rozstrzyga się przede wszystkim na drodze generowania i wykorzystywania wiedzy, stwarzania szans kreatywnej pracy dla najzdolniejszych umysłów. W porównaniu z innymi Polska ewidentnie nie docenia zagrożeń wynikających z utraty intelektualnej niezależności. – Konsekwencje tego widać wyraźnie dzisiaj w jakości naszego systemu edukacji i konkurencyjności gospodarki.

Uczciwość nakazuje dodać do tego następujący komentarz. W istocie to nie ten wysoki budżet na obronność przesądza w Polsce o niekorzystnej dla nas statystyce – nasze wydatki przeznaczane na ten cel nie odbiegają w relacji do PKB od wskaźników w innych krajach. Obecny poziom wydatków na obronność odpowiada także wymogom NATO. Decydujące znaczenie dla przytoczonej statystyki mają natomiast niezwykle u nas niskie wydatki na B + R (nasze 0,68 proc. PKB wobec 2,01 proc. PKB w UE, 2,77 proc. PKB w USA, 3,44 proc. PKB w Japonii, 3,7 proc. PKB w Szwecji, 4,0 proc. PKB w Finlandii, 1,86 proc. PKB w Słowenii, 1,53 proc. PKB w Czechach czy 1,15 na Węgrzech – dane z roku 2009). Biorąc pod uwagę, iż nasz PKB na głowę mieszkańca jest istotnie niższy niż w wymienionych krajach, polski naukowiec ma często do dyspozycji 5 czy nawet 8 razy mniej środków na badania niż jego konkurent z zachodu Europy. Wobec coraz wyższych kosztów prowadzenia badań stawia to nas w niezwykle trudnej sytuacji. Niestety, ostatnich parę dekad historii gospodarczej świata nie pozostawia wątpliwości – bez zmiany priorytetów budżetowych, bez postawienia na rozwój kreatywności obywateli i instytucji, bez systemu edukacji i nauki wspartego nowoczesnymi rozwiązaniami stymulującymi innowacyjność nasze marzenia o doścignięciu gospodarczych liderów nigdy nie doczekają się realizacji.

I na koniec jeszcze jedna uwaga. Zwiększone nakłady na badania i rozwój nie zagwarantują szybkiego wzrostu konkurencyjności gospodarki. Z pewnością przyczyniłyby się jednak do poprawy poziomu kształcenia oferowanego na wyższych uczelniach, stworzenia w kraju atrakcyjnych miejsc pracy dla najzdolniejszych absolwentów i zapewnienia kadr ekspertów niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania gospodarki i administracji. A to, wraz ze stworzeniem nowoczesnego systemu wdrażania rezultatów badań (dostępność kapitału podwyższonego ryzyka, zachęty do podejmowania innowacyjnej działalności przez przedsiębiorców, ochrona własności intelektualnej, działania na rzecz wzrostu proinnowacyjnych postaw w społeczeństwie) jest kluczem do powstania w Polsce kultury innowacyjności. – Czyli tego niewidocznego czynnika decydującego o gospodarczych sukcesach na globalnych rynkach.