Eksperyment zainicjowany w cyberprzestrzeni z okazji tegorocznych walentynek przez renomowanego ekonomistę Justina Wolfersa to kolejny dowód na potwierdzenie tezy o intymnych związkach serca i pieniądza.

Urodzony w Australii Wolfers, który należy do najbardziej obiecujących amerykańskich badaczy średniego pokolenia, rozpisał w tweeto- i blogosferze konkurs na najlepszą ekonomiczną walentynkę. Mimo braku zachęt w postaci wymiernych nagród na wyzwanie odpowiedziało wiele tęgich głów. „Jesteś moim celem długookresowym. Jesteś moją kotwicą nominalną” – zaczął sam Wolfers, nawiązując w tym ostatnim przypadku do kroku stosowanego czasem przez zdesperowane rządy. Polega on na dobrowolnej rezygnacji z cząstki wolności w kształtowaniu własnej polityki gospodarczej, by osiągnąć jakiś większy i ważniejszy cel. Na przykład przez powiązanie własnej waluty z inną, silniejszą (by uniknąć niekorzystnych wahań kursowych). Taki krok daje względny spokój i stabilizację, znacząco zmniejsza jednak politykom pole manewru w pomaganiu swoim eksporterom czy kontrolowaniu poziomu inflacji. Krótko mówiąc: blaski i cienie, które dobrze rozumie każdy małżonek, a ostatnio również każdy mieszkaniec Grecji, Portugalii czy Włoch.
Na walentynkę Wolfersa wpływowy publicysta „Financial Timesa” Alan Beattie odpowiedział drapieżnym „Chciałbym pożyczyć Cię na noc (ang. overnight, termin doskonale znany wszystkim finansistom) i trzymać do osiągnięcia zapadalności”. Choć trzeba z żalem przyznać, że polska „zapadalność”, czyli termin spłaty jakiegoś zobowiązania finansowego, nawet po części nie oddaje perwersyjnej dwuznaczności, jaką wywołuje użyte tu przez Beattiego angielskie słowo „maturity” – oznaczające również „pełnoletniość”. W zupełnie innym kierunku poszedł natomiast Tyler Cowen, ekonomista z George Mason University. Poradził on złożyć na miłosnym liściku bardzo praktyczne przyrzeczenie: „Kochanie, nigdy nie ustanowię hipoteki na Tobie ani nawet na Twoim pierścionku zaręczynowym”. W obliczu trwającej od czterech lat zapaści na rynku nieruchomości wyznanie takie ma niemałą wartość.
Reklama
Popularnym wątkiem były wśród zakochanych ekonomistów metafory walutowe. Zaczął sam Wolfers, pisząc: „Jesteś moim parytetem złota”. Został jednak szybko skontrowany, że to raczej tekst na walentynkę wysyłaną w celu... zerwania związku. Wystarczy bowiem dopisać na dole „Richard Nixon”, czyli nazwisko prezydenta USA, który w 1971 r. jednostronnie zawiesił wymienialność dolara na złoto, co doprowadziło do załamania systemu monetarnego opartego na kruszcu. Wolfers zrehabilitował się więc szybko, pisząc: „Tak jak pieniądz fiducjarny, nasza miłość jest oparta na zaufaniu”.
Wśród ekonomicznych walentynek nie mogło oczywiście zabraknąć... wykresów. Aby dowieść swojej dozgonnej miłości w tak solidnym stylu, wystarczy narysować szybkim ruchem dwie osie X i Y. Ta pierwsza to nasza użyteczność (czyli zadowolenie płynące z konsumowanych dóbr), druga zaś oznacza czas. Wówczas z punktu przecięcia wyprowadzamy trzecią linię (zawsze pod kątem 45 stopni do X i Y). I jeszcze tylko podpis: „Oto matematyczny dowód, że krańcowa korzyść ze spędzania z Tobą czasu nigdy nie będzie spadać”.
A na koniec uzasadnienie, że taka ekonomiczna walentynka jest dużo lepszym pomysłem niż tradycyjne prezenty, jakimi z okazji 14 lutego obdarowują się zakochani. Jeśli dasz jej/jemu naszyjnik/zegarek, to nie zdziw się, że wszystko, co kupisz w przyszłym roku, wypadnie gorzej. Zwłaszcza że nadciąga druga fala kryzysu. Lepiej więc podarować coś skromnego. Wtedy każdy następny prezent będzie krokiem naprzód. To nie żart, lecz tzw. zarządzanie oczekiwaniami konsumenta. Czyli jak się okazuje, klucz nie tylko do psychologii marketingu, lecz także do udanego związku.