Gdy niespełna pół roku temu startowały połączenia między Krakowem i Gdańskiem, niewielu wierzyło, że uda się je utrzymać dłużej niż kilka miesięcy. Tymczasem wczoraj Mariusz Dąbrowski, szef Eurolotu, zrobił kolejny krok: rozpoczął modernizację przestarzałej floty samolotów.
Bombardiery Dash Q400 mają mu pomóc w uruchomieniu nowych tras nie tylko w Polsce, lecz także za granicą. Mariusz Dąbrowski twierdzi, że loty zagraniczne z portów regionalnych to przyszłość, bo nad trasami krajowymi gromadzą się coraz ciemniejsze chmury: rosnące w siłę inne środki transportu. Uważa, że im szybciej modernizuje się kolej i w im lepszym stanie są drogi, tym trudniej będzie sprostać tej konkurencji. Samoloty Bombardier dają natomiast możliwość zabierania pasażerów nawet do Stambułu. W ten sposób Dąbrowski odpiera zarzuty przeciwników, którzy twierdzą, że Eurolot powinien wybrać europejskiego konkurenta – ATR.

Gracz na rynku regionalnym

Reklama
Mariusz Dąbrowski jest absolwentem Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego oraz podyplomowych studiów z kontrolingu finansowego na Akademii im. Leona Koźmińskiego. Ukończył także wiele kursów z finansów i zarządzania. Ma duże doświadczenie w prywatyzacji i restrukturyzacji spółek w sektorze państwowym. Pracował w jednostkach sektora publicznego przez 15 lat, m.in. w Agencji Prywatyzacji oraz w Ministerstwie Skarbu Państwa. Był tam dyrektorem departamentu restrukturyzacji. Przeprowadził z sukcesem wiele projektów, stojąc na czele zespołów negocjacyjnych. Był również członkiem rad nadzorczych w firmach takich, jak: Instal Rzeszów, Skawa, PLL LOT, LOT Catering, a także Eurolot.

8 samolotów kupi od Bombardiera Eurolot w tym roku

To właśnie z rady nadzorczej Eurolotu delegowano go do pełnienia obowiązków prezesa firmy. Na tym stanowisku zasiada od stycznia 2011 r.
– Moim celem było przekształcenie firmy dotąd skoncentrowanej wyłączenie na obsłudze LOT-u i przewozach czarterowych w aktywnego gracza na rynku regionalnych przewozów lotniczych – mówi.

Szorstka przyjaźń

Eurolot od lipca 2011 r. uruchomił niezależne od LOT-u trasy, które łączą duże polskie aglomeracje, bez konieczności lądowania w Warszawie. Ten fragment rynku jest bowiem wciąż zarezerwowany dla narodowego przewoźnika. Eurolot wykonuje loty, ale jako podwykonawca.
Eurolotowi na razie idzie dobrze. W zeszłym roku – niezależnie od tras obsługiwanych na zlecenie LOT – przewiózł 50 tys. pasażerów. A w tym roku chce podwoić ten wynik.

14 maszyn posiada obecnie spółka; flota składa się z ATR-ów

Dąbrowski podkreśla na każdym kroku bliskie więzy z LOT-em, choć na rynku lotniczym aż huczy, że przyjaźń ta jest szorstka. – Nasze relacje są dobre. Traktujemy się po prostu jak partnerzy biznesowi – deklaruje Dąbrowski.
Jednak wiadomo, że iskrzy, a sąsiedzi zza płotu obserwują uważnie każdy jego ruch. Wciąż żywa jest plotka, zgodnie z którą po upadłości LOT-u status narodowego przewoźnika przejmie zdrowy finansowo Eurolot.

Podwoić sprzedaż

Mariusz Dąbrowski jest wymagający. Kiedy przez pierwsze dni sprzedaży biletów na połączenia własne w czerwcu zeszłego roku sprzedaż rosła z dnia na dzień, wciąż przychodził do jednoosobowego wtedy działu handlowego z pytaniem: ile? I ile by było, żartował, że słabo i że oczekuje podwojenia sprzedaży do... północy – wspomina Jacek Balcer, pilot i szef działu marketingu Eurolotu.
Zwraca uwagę na jeszcze jedną cechę Dąbrowskiego: jest do bólu szczery. – Jak mu coś leży na sercu, powie, żeby uniknąć niedomówień – mówi Balcer.

500 mln zł na tyle szacowany jest koszt zakupu bombardierów

Dąbrowski nie jest typem gwiazdora, unika fleszów. Jednym z najtrudniejszych zadań dla jego współpracowników było np. namówienie go na sesję fotograficzną. – Nie kończy swej pracy na strategii i zarządzaniu, angażuje się w wiele projektów bezpośrednio – dodaje Balcer.
Potrafi też sobie zjednywać ludzi. Ufają mu pracownicy, co w spółkach Skarbu Państwa jest rzadkością. – Kiedy przyszedł do firmy, zapowiedział zmiany i rozwój. No i słowa dotrzymał. Ze związkami zawodowymi też udało mu się porozumieć – mówi o nim jeden z działaczy związkowych.
Ma zadatki na pracoholika. – Ale wie, co w życiu najważniejsze – mówi jego przyjaciel. Kiedy trwały negocjacje kontraktu z Bombardierem i opracowywanie siatki połączeń, wychodził do domu późno w nocy lub nad ranem i to przez wiele kolejnych dni.
Jego pasje to nurkowanie i jazda na snowboardzie.

1,9 mln pasażerów podróżuje co roku samolotami po kraju