1,8 mln egzemplarzy. – Nieźle. Takiego autora każdy wydawca chciałby mieć u siebie – Grażyna Szarszewska, prezes Polskiej Izby Książki, aż westchnęła, gdy usłyszała, w jakiej ilości sprzedały się książki kucharskie napisane przez siostrę Anastazję Pustelnik. I nic dziwnego. Na polskim rynku, gdy tytuł osiągnie kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy sprzedaży, jest już wielkim wydarzeniem. Więc gdy cykl kilku książek kucharskich wydany przez katolickie wydawnictwo bez wielkiego marketingowego szumu rozprzedaje się w nakładzie 1,8 mln egzemplarzy, jest to prawdziwy ewenement. Siostra Anastazja nie jest wyjątkiem. Piszący książki kucharskie są jednymi z najbardziej popularnych autorów. Ich publikacje rozchodzą się w ilościach, o jakich wielu pisarzy czy poetów może tylko pomarzyć. – Mimo ogromnej internetowej konkurencji tak serwisów, jak i blogów kulinarnych książki kucharskie wciąż są wydawane i niektóre z nich sprzedają się naprawdę dobrze – przekonuje Szarszewska. – Rocznie w Polsce wychodzi około setki takich publikacji. Część to literatura tania i lekka, głównie przedruki zachodnich książek, niepoddane nawet specjalnej edycji dostosowującej je do polskich realiów. Część to książki autorstwa celebrytów. Ale jest też grupa tytułów bardzo dobrych, świetnie opracowanych i często napisanych przez prawdziwych mistrzów – mówi Laura Osęka, pasjonatka kulinariów i właścicielka księgarni Books for Cooks. – I zawsze jest wśród nich kilka tytułów sprzedających się czasem i w setkach tysięcy egzemplarzy – dodaje.

Pomysł na książkę podczas obiadu

„Polska Nigella” – tak siostrę Anastazję Pustelnik nazwała kilka lat temu amerykańska agencja prasowa Associated Press. Amerykanie z zaskoczeniem odkryli, że skromna zakonnica pisze książki, które bez wspomagania show w telewizji, bez lansowania się na bankietach i bez sesji zdjęciowych w kolorowych magazynach są bestsellerami. Kariera pisarska zakonnicy zaczęła się nietypowo. Siostra Anastazja od kilkunastu lat jest kucharką w zakonie jezuitów w Krakowie. W budynku zakonu mieści się też najstarsze polskie katolickie wydawnictwo WAM, którego pracownicy regularnie stołują się u jezuitów. Tak odkryli kuchnię siostry Anastazji. Był rok 2000, gdy pojawił się pomysł na zebranie i opublikowanie jej przepisów. Zakonnica dostała zgodę przełożonej i tak powstała pierwsza książka „103 ciasta siostry Anastazji”. – Nakład był niewielki, zaledwie 2 tys. egzemplarzy. Nikt nie spodziewał się takiego odzewu. Tymczasem książki wyprzedały się błyskawicznie – wspomina Piotr Rapciak z WAM. Wydawnictwo poszło za ciosem. Dodruk za dodrukiem – łącznie „103 ciasta” sprzedały się w liczbie 400 tys. egzemplarzy. Potem pojawiły się kolejne propozycje: „173 specjały siostry Anastazji”, „183 nowe przepisy siostry Anastazji”, „100 nowych ciast”, „Przepisy siostry Anastazji”, „123 sałatki i surówki siostry Anastazji”, „153 przetwory i dania mięsne siostry Anastazji” oraz „143 przysmaki siostry Anastazji”. – Pod względem komercyjnym to jeden z największych hitów ostatnich lat – mówi Laura Osęka. – Ale siostra Anastazja nie jest jedynym polskim autorem, któremu udało się odnieść sukces na tym polu – dodaje Osęka. – Najprostszą metodą na znalezienie bestsellerowego autora jest zatrudnienie gwiazdy. Stąd taki wysyp książek pisanych przez kucharzy, szefów kuchni czy miłośników gotowania znanych z telewizji – mówi Grażyna Szarszewska. Rzeczywiście, co i raz pojawiają się książki znanych kucharzy czy właścicieli restauracji, jak Magda Gessler, Robert Makłowicz czy Robert Sowa, ale także aktorów (jak Marek Kondrat, Monika Mrozowska), modelek (Agnieszka Maciąg, Ewa Wachowicz) czy nawet postaci fikcyjnej, czyli Jerzego Knappe, szefa kuchni z serialu „Przepis na życie”. Równolegle z tytułami, które sprzedają autorzy celebryci, są te oparte na sławie autora jako świetnego kucharza. Tak właśnie, bez rozmachu, promowane są książki dziennikarza tygodnika „Polityka” Piotra Adamczewskiego. Mimo to rozeszły się już w nakładzie ponad 1,5 mln egzemplarzy. Rekord pobiło „Gotuj z głową”, której kupiono aż 500 tys.

Szczypta skandalu

Reklama

Polska sztuka kulinarno-pisarska ma zresztą pokaźny panteon kucharzy pisarzy. Z sukcesami – tak w kuchni, jak i w księgarniach. Dopóki były to wskazówki dla mistrzów kuchni z wielkich dworów i pałaców, nie miały wielu czytelników. Kluczem do osiągnięcia komercyjnego sukcesu stał się pomysł, by książki kucharskie zaczęły pisać kobiety dla kobiet. Ich prawdziwy wysyp zaczął się w II połowie XIX w. Miały poradnikowy charakter, prócz przepisów kulinarnych zawierały informacje na temat prowadzenia domu czy nawet ówczesnej dietetyki. Takie podejście zaowocowało kilkoma popularnymi autorkami. Anna Ciundziewicka wydała „Gospodynię litewską”, Wincenta Zawadzka „Kucharkę litewską”, a Rebeka Wolff „Polską kuchnię koszerną”. Jednak prawdziwą królową książek kucharskich tamtego czasu była Lucyna Ćwierczakiewiczowa. „Ugotować jaj np. 10 na twardo, żółtka utrzeć na masę, dodać łyżkę sporą miałkiego cukru i rozprowadzić czterema łyżkami oliwy, wmieszać 3 łyżeczki musztardy angielskiej, rozebrać mocnym octem tak, aby sos był gęstawy, i wrzucić co kto lubi albo szczypiorku siekanego, albo kaparów. Można ten sos robić bez cukru zupełnie” – doradzała w 1858 r. w tym idealnym na Wielkanoc przepisie 29-letnia Ćwierczakiewiczowa, świetnie już wtedy znana na warszawskich salonach. Po części z powodu skandalu, kiedy to zostawiła pierwszego męża obywatela ziemskiego Feliksa Staszewskiego i poślubiła inżyniera Stanisława Ćwierczakiewicza. Ale nie mniejszą sławę przynosiło jej to, jak prowadziła dom i jak wyśmienicie gotowała. Kiedy więc wydano jej pierwszą książkę kucharską „365 obiadów za pięć złotych”, z miejsca stała się bestsellerem. I to tak dużym, że doczekała się blisko 20 wydań tylko w XIX w. Sukces odniosły też jej kolejne: „Jedyne praktyczne przepisy wszelkich zapasów spiżarnianych oraz pieczenia ciast”, „Poradnik porządku i różnych nowości gospodarskich” czy „Cokolwiek bądź chcesz wyczyścić, czyli porządki domowe”. Ćwierczakiewiczowa prowadziła dział mody i gospodarstwa domowego w tygodniku „Bluszcz” i redagowała kalendarze dla kobiet. Ze swoich gospodarskich umiejętności zrobiła prawdziwy biznes. Bardzo popularne w okresie międzywojennym były dwie gotujące Marie: Ochorowicz- -Monatowa oraz Diesslowa. Pierwsza napisała „Uniwersalną książkę kucharską”, druga 800-stronicową „Jak gotować” z 2 tys. przepisów.

Obie stały się podstawowymi kompendiami wiedzy kucharskiej przez całe dwudziestolecie. Podobnie w okresie PRL miliony Polaków uczyły się gotować według wskazówek Zofii Czerny. Jej klasyczną „Książkę kucharską” od pierwszego wydania z 1949 r. wznawiano co kilka lat. Równie chętnie kupowano kolejne książki Czerny: „Zdrowo i smacznie” czy „Prywatka, przyjęcia i inne”. Jednak rekordzistką – tak w liczbie tytułów, jak i ich popularności – była Irena Gumowska. Ta dziennikarka, która napisała ponad 30 książek – w większości kucharskich i poradników żywieniowych – nie ukrywała, że pisze w oparciu o własne doświadczenia i dlatego stara się kuchenne meandry wyjaśniać czytelnikom jak najprościej. Do dziś Gumowska jest inspiracją kuchenną – od 2009 r. dwójka filmoznawców Iza Domaradzka i Michał Oleszczyk prowadzi blog „Ja, Irena i Ja”, w którym opisują, jak można dziś dbać o dom i zdrowie, a także gotować zgodnie ze wskazówkami sprzed dziesięcioleci. I właściwie dlaczego by nie spróbować czasem wziąć sobie do serca takich rad, jak choćby wskazówki Anny Czerny: „w okresie wielkanocnym aż się prosi, żeby urządzić składkową taneczną prywatkę połączoną z konkursem na najlepszy mazurek”. Przepisów na mazurki w książkach kucharskich przecież jest w bród.

ikona lupy />
Restauracja / Bloomberg