Pracująca w ateńskim szpitalu Hygeia Helen Giamarellou każdy dzień zaczyna od próby powstrzymania rozprzestrzeniania się śmiertelnej choroby. Grecja od kilku lat znajduje się na pierwszej linii walki z zabójczą odmianą bakterii Klebsiella pneumoniae (pałeczki zapalenia płuc) opornej nawet na karbapenemy. To bardzo silne antybiotyki ostatniej szansy – sięga się po nie, kiedy nie skutkują inne leki. Od 2009 roku, kiedy bakterie po raz pierwszy wykryto u pacjentów szpitala, rozprzestrzeniły się one nie tylko w Grecji, ale też na kilka innych krajów UE.
Ponad pół wieku po wynalezieniu antybiotyków lekarze są zaniepokojeni rosnącą liczbą drobnoustrojów, które są coraz bardziej oporne na medykamenty. Lata ich niewłaściwego stosowania – pacjenci przerywali antybiotykową kurację lub niepotrzebnie je przyjmowali – sprawiły, że lekarstwa stały się nieskuteczne. Tym samym odwracają się role w walce, która jeszcze nie tak dawno wydawała się wygrana. Jaskrawym przykładem bezsilności jest to, że organizatorzy londyńskiej olimpiady biorą pod uwagę wybuch epidemii gruźlicy – i to nie z powodu przyjazdu chorych kibiców. Stolica Wielkiej Brytanii jest europejskim centrum rozprzestrzeniania tej choroby, bo powodujące gruźlicę drobnoustroje przestały reagować na tradycyjne leczenie.

Sami jesteśmy sobie winni

Tymczasem prace nad wynalezieniem nowych generacji antybiotyków nie są zbyt częste. Rynek leków przeciwdrobnoustrojowych jest stosunkowo niewielki, dlatego firmy farmaceutyczne skupiły uwagę na bardziej obiecujących oraz zyskownych chorobach, takich jak rak oraz cukrzyca. – Jestem coraz bardziej zaniepokojony tą sytuacją. Sami uczyniliśmy antybiotyki fundamentem naszego systemu leczenia, a teraz zmierzamy do świata, w którym albo będą nieskuteczne, albo wręcz ich nie będzie – mówi Otto Cars, profesor na szwedzkim Uniwersytecie w Uppsali specjalizujący się w chorobach zakaźnych i przewodniczący React – światowej organizacji walczącej z opornością bakterii na antybiotyki.
Reklama
Rosnąca zjadliwość bakterii oznacza straty zarówno w ludziach, jak i gospodarce. Według szacunków naukowców tylko w Unii Europejskiej oporne na leki drobnoustroje zabijają 25 tys. pacjentów rocznie – na ich leczenie wydawane jest 1,5 mld euro. W USA z tego powodu rocznie umiera co najmniej 12 tys. osób. Podczas ostatniej sesji Światowej Organizacji Zdrowia, która odbyła się w zeszłym tygodniu, przedstawiciel Tajlandii powiedział, że oporność chorobotwórczych bakterii kosztuje jego kraj 2 mld dol. na skutek spadku produkcji.
W świecie coraz częstszych podróży również bakterie nie znają granic. Największe obawy budzi grupa takich drobnoustrojów, jak Klebsiella pneumoniae oraz OXA-48 (obie są Gram-ujemnymi). W 2010 roku profesor Timothy Walsh z Uniwersytetu w Cardiff wywołał poruszenie, publikując artykuł, w którym prześledził zakażenie kilku brytyjskich pacjentów odwiedzających Indie i Pakistan szczepem NDM-1-New Delhi metalo-beta-laktamazy-1. – Na myśl przychodzi mi porównanie z tsunami. Problem narasta, a nikt nic nie robi. Do 2020 roku wielooporne Gram-ujemne bakterie będą stałym elementem naszej codzienności – mówi dziś Walsh.
Jednym z mechanizmów powodujących zwiększenie oporności na antybiotyki jest niewłaściwa walka z infekcjami. Zwykłe mydło z wodą lub żel z alkoholem zabijają większość bakterii i mogą zapobiec przekazywaniu patogenów. Pomocna byłaby też izolacja chorych. Jednak nawet te najprostsze środki pozostają najczęściej na papierze, co tłumaczy się kosztami oraz niewygodą ich stosowania. A przecież spora część przypadków zakażenia pacjentów opornymi szczepami drobnoustrojów została spowodowana przenoszeniem chorych z jednego szpitala do drugiego: przykładem jest rozprzestrzenienie się Klebsiella pneumoniae we francuskich szpitalach od pacjentów leczonych wcześniej w Grecji.
Druga kwestia to hodowla zwierząt. Antybiotyki od dawna są w niej stosowane na masową skalę, by zwiększyć produkcję. Ale ta sytuacja sprzyja też powstawaniu opornych na leki zwierzęcych bakterii, które mogą zagrażać ludziom. Dominique Monnet, odpowiadający za badania nad opornością bakterii w Europejskim Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC), potwierdza, że osoby, które zakaziły się Campylobacter jejuni, salmonellą lub E. coli od bydła lub ptactwa, wykazywały też zwiększoną odporność na antybiotyki. – Mamy coraz więcej dowodów na związek między opornością patogenów a zwierzętami hodowlanymi – mówi.
Jednym z głównych powodów powstawania coraz większej liczby opornych bakterii jest także zakorzeniona w nas tendencja do zażywania antybiotyków nawet w przypadku lekkiego przeziębienia. To nadużywanie leków pozwala bakteriom szybko mutować i tym samym dostosowywać się do nowych medykamentów. Dane opublikowane w zeszłym roku przez ECDC pokazały, że najwięcej w Europie antybiotyków jest używanych w Grecji – to jeden z kilku krajów Unii, w których część tych leków można kupić bez recepty. Na dodatek przeprowadzone w 2009 roku badanie pokazało, że połowa Europejczyków błędnie sądzi, że antybiotyki zabijają wirusy i są skuteczne w przypadku grypy.

Wszyscy umywają ręce

Profesor Giamarellou twierdzi także, że nie bez winy są lekarze, którzy niepotrzebnie przepisują antybiotyki – czy to z powodu braków w przygotowaniu do zawodu, czy niezdolności prawidłowego zdiagnozowania choroby, czy pobudek finansowych. – Jeśli pacjent nie dostanie recepty, następnym razem pójdzie do innego lekarza, który mu ją wypisze – mówi Giamarellou. Innym problemem jest to, że pacjenci często samowolnie przerywają kurację. – Nikt nie lubi brać leków, zwłaszcza kiedy poczuje się lepiej – mówi Mel Spigelman, szef TB Alliance, spółki non profit tworzącej nowe leki antybakteryjne. Czas ich przyjmowania jest określony nawet na pół roku.
Wreszcie problemem jest brak nowych antybiotyków, co po części jest spowodowane poziomem komplikacji metod ich tworzenia, co zmusiło firmy do porzucenia prac. – To naprawdę niepokojące. Bakterie pokonują wszystko, co biologia rzuca przeciwko nim – mówi Patrick Vallance, prezes ds. badań w GlaxoSmithKline. Podkreślając zaangażowanie firmy, zaznacza, że koncerny farmaceutyczne mają słabe pobudki finansowe do kontynuowania badań. – Im bardziej wykorzystuje się ten czy inny antybiotyk, tym większa będzie oporność patogenów. Dlatego lekarze chcieliby mieć bardzo dobry nowy lek, który można trzymać na półce bez konieczności wykorzystywania – mówi.
Są jednak oznaki pozytywnych zmian. Francja zmniejszyła używanie antybiotyków dzięki kilku kampaniom społecznym. Dominique Monnet mówi, że w niektórych europejskich krajach spada liczba zakażeń opornym na metycylinę gronkowcem złocistym (MRSA), a poziom zakażeń opornymi szczepami przenoszonymi na ludzi ze zwierząt pozostaje stabilny, choć cały czas rośnie zachorowalność związana z bakteriami opornymi na karbapenemy. W zeszłym tygodniu, w ramach Innowacyjnej Inicjatywy Medycznej finansowanej wspólnie przez Komisję Europejską i przemysł farmaceutyczny, przedstawiono wart 224 mln euro program NewDrugs4BadBugs, który przewiduje współpracę pięciu firm, ministerstw oraz naukowców nad nowymi lekami.
Nowe zalecenia pojawiają się również po spotkaniach specjalistów i w wyniku inicjatyw politycznych – tak jak opublikowany w zeszłym roku plan transatlantyckiej grupy zadaniowej ds. oporności na środki drobnoustrojowe, stworzonej wspólnie przez UE i USA. Wśród rekomendacji są lepsza kontrola chorób zakaźnych, podjęcie wspólnych wysiłków z władzami w celu zmniejszenia obciążenia związanego z tworzeniem nowych leków, kampanie promujące ograniczone stosowanie antybiotyków.
Podobne propozycje pojawiają się od jakiegoś czasu, ale postęp w ich wdrażaniu jest na razie bardzo skromny. Profesor Giamarellou uważa, że proste środki, takie jak zatrudnienie większej liczby pielęgniarek dla lepszej kontroli zakażeń szpitalnych i rozdawanie darmowych tanich testów diagnostycznych greckim lekarzom pierwszego kontaktu w celu lepszego rozpoznawania infekcji wymagających leczenia antybiotykami, szybko by się zwróciły. Jednak tak jak jej koledzy w innych krajach, napotyka opór przeciwko wydawaniu pieniędzy w czasach wprowadzania oszczędności. – Kwestią oporności na leki przeciwdrobnoustrojowe powinny zająć się G8 lub G20. Niedługo dojdziemy do krytycznego momentu – ostrzega. Na razie wszyscy albo załamują, albo umywają ręce.