Po pierwsze rynki czekają na wyniki niezależnego audytu hiszpańskich banków, który zakończył się w ubiegłym tygodniu i który prawdopodobnie dopiero pokaże prawdziwą skalę potrzeb. Ponadto, na rynku już słychać głosy, że jeśli Hiszpania otrzyma pomoc obwarowaną łagodniejszymi warunkami, wtedy państwa takie jak Irlandia, Portugalia, czy Grecja mogą zwrócić się o złagodzenie własnych warunków pomocy. Po drugie, przed nami wybory w Grecji i druga tura wyborów we Francji. O ile Ateny mogą jeszcze pozytywnie zaskoczyć wygraną partii reformatorskiej (Nowa Demokracja), o tyle Paryż praktycznie już odkrył karty. Bardzo dobre wyniki Partii Socjalistycznej nowego prezydenta F. Hollande'a i mniejszych partii lewicowych po pierwszej turze wyborów parlamentarnych wskazują, że w drugiej turze ma ona szanse uzyskać większość bezwzględną. To z kolei oznacza, że prezydent nie będzie musiał szukać poparcia dla swoich pomysłów wśród innych partii. Tymczasem wysuwane wcześniej propozycje Hollande'a (luźniejsza polityka budżetowa) nie spotykały się z aprobatą agencji ratingowych. Tym samym rynki finansowe mogą jeszcze w czerwcu zostać zaskoczone cięciem francuskiego ratingu, co dodatkowo zwiększyłoby zmienność na rynku euro/dolara. W poniedziałek nastroje inwestorów dodatkowo popsuła informacja, iż PKB Włoch spadło w I kwartale br. o 1,4% r/r, zaś agencja ratingowa Fitch obniżyła ocenę dwóch banków hiszpańskich - Banco Santander i Banco Bilbao Vizcaya Argentaria (BBVA) - z A do BBB+, w obu przypadkach z perspektywą negatywną.

Kurs EUR/USD po nieudanym teście strefy oporów pomiędzy 1,264-1,267 zawrócił i jeszcze podczas sesji europejskiej spadł poniżej 1,26. Z racji, iż na poniedziałek nie zaplanowano publikacji ważnych danych i wydarzeń makroekonomicznych dotychczas znane informacje pozostawały głównym motorem zmian rynkowych. Wraz z opuszczającym inwestorów optymizmem (na Wall Street po wzroście na początku sesji indeks Dow Jones zakończył dzień na 0,6% minusie) po południu euro spadło w okolice 1,246 USD. Jeśli powiedzie się atak na 1,244 USD będziemy świadkami ponownego testu strefy 1,238-1,24 USD. Natomiast wzrost ponad 1,2645 USD mógłby skutkować umocnieniem się kursu euro do poziomu 1,28 USD, a w przypadku silnego popytu do maks. 1,30 USD.

Tymczasem, choć na rynku głównej pary walutowej sporo się dzieje, nadal bardzo stabilnie zachowuje się frank szwajcarski, trzymając się wyznaczonego przez Narodowy Bank Szwajcarii (SNB) poziomu 1,20 EUR. Maj pokazał, jak mocno zdeterminowany jest SNB by bronić stabilności rodzimej waluty. Z wstępnych danych wynika bowiem, iż w zeszłym miesiącu stan rezerw walutowych wzrósł o ponad 66 mld CHF do poziomu 303,77 mld CHF. Nietrudno zgadnąć, iż wynik ten to przede wszystkim zasługa czynnych interwencji banku centralnego w obronie ustalonego minimalnego poziomu wymiany. Z powodu nasilania się obaw o rozwój kryzysu zadłużenia w strefie euro, rośnie ilość gotówki w posiadaniu banków komercyjnych trzymanej w Szwajcarskim Banku Narodowym. W ciągu tygodnia zakończonego 1 czerwca wzrosła ona do pięciomiesięcznego maksimum. Stan ten częściowo odzwierciedla fakt, jak mocno banki dążą do tego, by ich pieniądze były bezpieczne, jak również może odzwierciedlać wysiłki SNB w obronie przyjętego na sztywno kursu EUR/CHF. Jak podał Reuters, depozyty na żądanie krajowych banków w Szwajcarii wzrosły do najwyższego poziomu od początku stycznia br. Po publikacji majowych danych dotyczących poziomu rezerw walutowych SNB, choć wiadomo, że bank ma wciąż zdolność by dalej w razie potrzeby interweniować na rynku skupując waluty (biorąc pod uwagę utrzymującą się deflację na poziomie 1,0% r/r), to istotnie wzrosło prawdopodobieństwo, że może on zacząć rozważać też inne narzędzia do „walki z rynkiem” w obronie rodzimej waluty. Ostatnio dużo mówiło się chociażby o ewentualnym wprowadzeniu podatku od depozytów trzymanych w bankach szwajcarskich.

W kraju, kurs EUR/PLN odbił się od wsparcia na 4,25 i już w pierwszych godzinach poniedziałkowej sesji rozpoczął marsza na północ, głównie za sprawą spadkowej korekty na euro/dolarze. Opór na 4,30 PLN został przełamany jeszcze podczas sesji europejskiej, a kolejne godziny handlu podniosły notowania euro do 4,35 EUR. Rynek kompletnie zignorował wczorajsze wypowiedzi dwóch jastrzębi RPP. Adam Glapiński wprost zapowiedział, że podwyżka stóp procentowych w lipcu jest bardzo prawdopodobna, zaś Andrzej Kaźmierczak zwrócił uwagę, że osłabienie złotego może przełożyć się na wzrost cen towarów krajowych i na inflację. Do środy nie poznamy żadnych nowych publikacji makroekonomicznych dotyczących polskiej gospodarki, stąd waluta nasza pozostawać będzie pod wpływem nastrojów globalnych.

Reklama

Jak powszechnie się mówi, pomoc dla Hiszpanii nie rozwiązuje kryzysu zadłużenia w strefie euro i choć dała ona impuls do odreagowania, to nie można oczekiwać, by trwale poprawiła nastroje na rynku. Losy euro/dolara (w średnim okresie czasu) zależeć będą najprawdopodobniej od wspomnianego już wyniku głosowania w Grecji. Do tego czasu jednak warto zwrócić uwagę na zaplanowane na ten tydzień publikacje z USA: raporty o sprzedaży, produkcji oraz wskaźnik koniunktury w rejonie Nowego Jorku – czyli pierwszy indykator koniunktury za oceanem za czerwiec.

Niniejszy materiał ma charakter wyłącznie informacyjny oraz nie stanowi oferty w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny. Informacje zawarte w niniejszym materiale nie mogą być traktowane, jako propozycja nabycia jakichkolwiek instrumentów finansowych, usługa doradztwa inwestycyjnego, podatkowego lub jako forma świadczenia pomocy prawnej. PKO BP SA dołożył wszelkich starań, aby zamieszczone w niniejszym materiale informacje były rzetelne oraz oparte na wiarygodnych źródłach. PKO BP SA nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie informacji zawartych w niniejszym materiale.