"Dwa tysiące" - mówił do pytających o cenę biletu ok. 40-letni mieszkaniec Wrocławia. "Ale jeśli naprawdę chcecie iść na mecz, a nie szukacie biletów na handel, to sprzedam za 1600" - dodał.

Jak wyjaśnił po chwili, taniej niż za 1600 zł nie sprzeda. "Będę czekał do ostatniej chwili, najwyżej pójdę na mecz" - podkreślił pytany, co będzie, jeśli nie znajdzie się nabywca.

Jego "skarb" to wejściówka tzw. kategorii drugiej, które kupowane za pośrednictwem UEFA bądź PZPN kosztowały... 70 euro.

Kilkanaście osób wokół obiektu spaceruje z tabliczkami "kupię bilet", ale pytani, ile byliby w stanie zapłacić, odpowiadają, że cenę nominalną. Nie wyglądają na zainteresowanych oglądaniem zagrań Arszawina, Lewandowskiego czy parad Tytonia.

Reklama

>>> Czytaj też: Europa zjeżdża do Polski. Będzie milion fanów futbolu

"Biletów jest co niemiara, ale ceny.... Przesadzają, nikt im tyle nie zapłaci" - nie krył niezadowolenia rozmawiając przez telefon młody mężczyzna.

Bilety oferowali również kibice z Rosji, ale oni rozmawiali o tym głównie z rodakami, których kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania wokół Stadionu Narodowego spacerowało nie mniej niż Polaków.

"Przyjechałem z ojcem. Byliśmy na meczu z Czechami we Wrocławiu, a później na dwa dni wróciliśmy do kraju. Teraz przylecieliśmy na tydzień. Za siedmiodniowy pobyt w jednym z warszawskich hoteli zapłaciliśmy 1500 dolarów" - powiedział PAP 38-letni adwokat z Moskwy.

Na razie ma same miłe wrażenia. "Najmilsze to zwycięstwo nad Czechami, ale generalnie nie mamy powodów do narzekań. Wszyscy są bardzo mili, nie spotkały nas żadne nieprzyjemne zachowania czy reakcje. Spacerując w centrum miasta otworzyliśmy mapę, by coś sprawdzić. Młodzi ludzi z własnej woli zapytali, czy trzeba w czymś pomóc. To bardzo miłe..." - podkreślił.

Na wspólny przemarsz rosyjskich kibiców, podobnie jak jego znajomi, nie wybiera się. "Jesteśmy chyba nieco innym rodzajem fanów. Z takich marszów już wyrośliśmy" - zaznaczył z uśmiechem.

Wczesnym przyjazd do Warszawy na robienie pamiątkowych zdjęć wykorzystali również Andrzej i Klaudia z Tychów.

"Wyjechaliśmy z domu rano, chcieliśmy jeszcze zobaczyć trochę Warszawy. Zresztą na taki mecz lepiej przyjechać trzy godziny za wcześnie niż minutę za późno" - powiedzieli PAP.

Stadion Narodowy z zewnątrz zrobił na nich spore wrażenie. "Naprawdę robi wrażenie. Obiekt jest imponujący. To nasz pierwszy mecz tej rangi. Byłem na spotkaniach reprezentacji na Stadionie Śląskim w Chorzowie, ale nie na imprezie rangi mistrzowskiej" - dodał.

"Mam nadzieję, że w równie dobrych humorach będziemy po meczu. Wygramy" - uważa jego córka.

Pierwszy gwizdek meczu Polska - Rosja o godz. 20.45. Bramy stadionu zostaną otwarte dla publiczności trzy godziny wcześniej.