„Jeśli strefa euro przetrwa, nieuniknione jest stworzenie unii fiskalnej i współudział w dźwiganiu obciążeń gospodarek. To sprawi, że rynki będą z większą uwagą przyglądać się wiarygodności kredytowej Niemiec” – twierdzi Ralf Ahrens, analityk zajmujący się rynkiem obligacji z Frankfurt Trust.

W ciągu ostatnich 5 dni inwestorzy stracili już 2,7 proc. na niemieckich obligacjach. Ich roczny zarobek na niemieckich bundach stopniał tym samym do 3,1 proc. – wynika z danych Bloomberga.

Po tym, jak Hiszpania wystąpiła do Unii z prośbą o 100 mld euro pomocy dla swoich banków, różnica między oprocentowaniem niemieckich i amerykańskich 10-latek skurczyła się do najniższego poziomu od ponad 3 miesięcy (11 pkt bazowych). Na rynku niemieckich CDS-ów także odbija się nerwowość. Inwestorzy zabezpieczają na wypadek strat na niemieckich obligacjach.

“Rynek zaczyna być świadomy, że rezultaty obecnego kryzysu mogą być bardzo bolesne dla niemieckiej gospodarki” – mówi Ciaran O’Hagan, analityk Societe Generale z Paryża. „Podatność Niemiec na kryzys rośnie. Ktoś musi zapłacić za straty, które obserwujemy i wydaje się, że podatnikom w Europie nie uda się uciec od kryzysu bez uszczerbku” – dodaje.

Reklama

Oprocentowanie 10-letnich obligacji Niemiec podniosło się w tym tygodniu o 17 pkt bazowych. W czwartek rano ich rentowność sięgała 1,5 proc. Jeszcze 1. czerwca oprocentowanie bundów było na rekordowo niskim poziomie 1,127 proc.

W ciągu ostatnich 5 lat średnia rentowność niemieckich 10-latek sięgała 3,17 proc. Dla ostatnich 2 lat wynosi ona już tylko 0,12 proc. Dla porównania, rentowności fińskich i holenderskich papierów w ciągu 2 lat wynosiły średnio 0,29 i 0,37 proc. Niemcy, Finlandia i Holandia to kraje, które mogą poszczycić się najniższymi kosztami pożyczania pieniędzy na rynkach w strefie euro.

Spowolnienie gospodarcze i rosnące koszty pożyczkowe najbardziej zadłużonych krajów w Europie powodują coraz większe podziały wśród liderów politycznych. Inwestorzy mają coraz więcej wątpliwości, czy przywódcom europejskim uda się uchronić strefę euro od rozpadu.

Niemcy wnoszą największy wkład w bailouty dla Grecji, Portugalii i Irlandii. Ich udział w Europejskim Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF) sięga 211 mld euro i stanowi 27 proc. całego funduszu.

“Rynek zdaje sobie sprawę, że rentowności niemieckich obligacji nie są pewnym zakładem” – mówi Roger Francis, analityk Mizuho International z Londynu. „Jeśli uda się uniknąć kryzysu, to tylko dlatego, że Niemcy zgodzą się wyłożyć na to pieniądze w postaci bezpośredniej pomocy gotówkowej, podziału zobowiązań czy też poprzez wewnętrzną ekspansję fiskalną. Jeśli nie dojdzie do wyjścia Grecji ze strefy euro, wówczas Niemcy będą musiały stawić czoła rekapitalizacji EBC, chaosowi na rynkach finansowych i recesji w strefie euro” – ocenia analityk.

“Inwestorzy zaczynają brać pod uwagę potencjalne zagrożenie dla niemieckiej gospodarki. Jeśli będzie unia fiskalna, Niemcy za to zapłacą. Jeśli powstanie unia bankowa, Niemcy też za to zapłacą. To już nie jest bezpieczne schronienie dla kapitału. Pozostanie ostatnim na placu boju nie będzie dobre dla Niemiec” – uważa Bill Blain, analityk Newedge Group z Londynu.