Wspólna waluta wciąż pozostaje pod presją, spychana ciężarem sytuacji w Grecji i Hiszpanii. Już od pierwszych godzin wczorajszego handlu kurs EUR/USD notował coraz niższe poziomy, jednak po poniedziałkowym odreagowaniu do 1,214 USA w trakcie sesji europejskiej nie zdołał wyznaczyć nowego minimum. Dopiero handel w USA zepchnął euro w nowe rejony na poziomie około 1,2040 USD.

We wtorek w nocy agencja ratingowa Moody’s obniżyła perspektywę ratingu ze stabilnej na negatywną dla Niemiec, Holandii i Luksemburga. W uzasadnieniu podano, że zwiększyło się prawdopodobieństwo wyjścia Grecji ze strefy euro, co przy realizacji tego scenariusza negatywnie wpłynie na wszystkie kraje należące do Eurolandu. Nietrudno jednak zgadnąć, że w przypadku rozpadu strefy euro Niemcy - jako kraj najmocniej zaangażowany finansowo we wszystkie pakiety pomocowe - straciłby najbardziej. Stąd decyzja agencji nie mogła być dużym zaskoczeniem dla rynków.

Pomimo tych negatywnych doniesień pierwsze godziny wtorkowej sesji nie przyniosły więc dużych wahnięć kursów. Inwestorzy obniżenie perspektywy ratingu Niemiec przez Moody's przyjęli ze spokojem głównie dzięki dobrym danym z Chin. Opracowywany przez bank HSBC indeks PMI dla chińskiego sektora przemysłu wzrósł w lipcu do 49,5 pkt, czyli do najwyższego poziomu od lutego. Stało się tak dzięki skokowej zwyżce subindeksu produkcji, który wzrósł do 9-miesięcznego maksimum. Niemniej indeks PMI wciąż znajduje się poniżej bariery 50 pkt, która oddziela wzrost w sektorze od regresu, co może sprawić, że władze monetarne będą silniej łagodzić politykę, by wspierać wzrost gospodarczy i zatrudnienie w Chinach.

Nastroje popsuły jednak opublikowane następnie dane z Niemiec. Indeks PMI obrazujący aktywność przemysłu w tym kraju spadł w lipcu do 43,3 pkt z 45,0 pkt w czerwcu, zaś wskaźnik dla sektora usług obniżył się do 49,7 pkt z 49,9 pkt miesiąc wcześniej. Obydwie figury były poniżej oczekiwań rynkowych. Dane z USA (PMI dla przemysłu) nie zmieniły już obrazu rynku euro/dolara, który zakotwiczył się w okolicach 1,21. Niemniej warto wspomnieć, że wynik na poziomie 51,8 pkt. był niewiele słabszy od oczekiwań, ale utrzymał się ponad granicą 50 pkt. Dana ta nie była jednak na tykle zła, by wzrosły oczekiwania na ewentualne QE3 przed posiedzeniem FOMC zaplanowanym na przyszły tydzień. Przed nami jeszcze dana o PKB za II kw. (27.07), a szacunki wskazują na wyrost jedynie o 1,4% wobec 1,9% wcześniej.

Reklama

Impuls do dalszego osłabienia euro dały natomiast nieoficjalne komentarze członków „Trojki”, którzy udali się we wtorek do Aten, by dokonać oceny postępów Grecji we wdrażaniu warunków programów pomocowych. Swoją końcową ocenę MFW-UE-EBC ma przedstawić dopiero w przyszłym miesiącu, jednak już wyniki analiz wydają się jasne. Wstępnie, zdaniem „Trojki” jest mało prawdopodobne, że Grecja będzie w stanie spłacić swoje długi i możliwe, że konieczna będzie kolejna restrukturyzacja jej zadłużeni, a koszt takiego działania poniósłby EBC wraz z państwami strefy euro. Jaki nieoficjalnie podano „(..) w ciągu ostatnich trzech czy czterech miesięcy nic w Grecji nie zrobiono. Sytuacja zmienia się ze złej na gorszą, a wraz z nią stosunek zadłużenia do PKB”.

W kraju złoty przez większą część wczorajszej sesji konsolidował się pomiędzy 4,185-4,215 i dopiero pod koniec dnia zdecydował się na test 4,22 na parze EUR/PLN. Na wtorek nie zaplanowano publikacji ważniejszych danych makroekonomicznych z Polski i rynek wypatruje już czwartkowych informacji na temat sprzedaży detalicznej i stopy bezrobocia w czerwcu. Jeśli publikacja okaże się słabsza niż prognozowane przez ekonomistów 9,0% wśród inwestorów będą nasilać się oczekiwania na obniżki stóp. W ostatnich dniach coraz częściej z ust członków RPP padają sugestie, by rozważać taki ruch. Co więcej Andrzej Bratkowski zasugerował, że Rada powinna jak najszybciej zacząć obniżać stopy procentowe z uwagi na zwalniająca gospodarkę. Jako właściwy termin podał wrześniowe posiedzenie RPP. Natomiast we wczorajszym wywiadzie dla prasy czerwcową podwyżkę stóp określił jako niepotrzebną podkreślając, iż zbyt restrykcyjna walka z inflacją, może odbić się na wzroście w perspektywie dziesięciu lat. Rynek zakłada, że zmiana stóp nastąpi w okresie październik-listopad. Im na rynku będzie częściej mówiło się o cięciach stóp, tym presja na instrumenty złotowe będzie większa.

Na razie nie mamy do czynienia z paniczną wyprzedażą aktywów uważanych za bardziej ryzykowne (w tym złotego), jednak wraz z napływającymi, coraz gorszymi doniesieniami z peryferyjnych krajów Eurolandu możemy zobaczyć PLN na znacznie niższych niż obecnie poziomach W tle słabych publikacji makroekonomicznych wciąż mamy bardzo wysokie rentowności 10-letnich obligacji Hiszpanii (7,6% dla 10Y) oraz Włoch (6,5% dla 10Y), zaś ubezpieczenie długu Madrytu jeszcze nie było tak drogie. Wiele niepokojących pytań nadal pozostaje bez odpowiedzi, co nie pozwala zakładać szybkiego odwrócenia trendu. Jeśli na rynku euro/dolara 1,20 wybroniłoby się, to raczej niż prócz chwilowego odreagowania nie będzie możliwe. W kraju kurs EUR/PLN zmaga się obecnie z poziomami 4,215-4,22. Ich przełamanie otworzy drogę w kierunku 4,25.

Niniejszy materiał ma charakter wyłącznie informacyjny oraz nie stanowi oferty w rozumieniu ustawy z dnia 23 kwietnia 1964 r. Kodeks Cywilny. Informacje zawarte w niniejszym materiale nie mogą być traktowane, jako propozycja nabycia jakichkolwiek instrumentów finansowych, usługa doradztwa inwestycyjnego, podatkowego lub jako forma świadczenia pomocy prawnej. PKO BP SA dołożył wszelkich starań, aby zamieszczone w niniejszym materiale informacje były rzetelne oraz oparte na wiarygodnych źródłach. PKO BP SA nie ponosi odpowiedzialności za skutki decyzji podjętych na podstawie informacji zawartych w niniejszym materiale.