Gabriel dodał, że celem SPD jest utworzenie po przyszłorocznych wyborach koalicji rządzącej z partią Zielonych.

Steinbrueck będzie walczył o urząd kanclerza z obecną chadecką szefową niemieckiego rządu Angelą Merkel. "Podejmuję to wyzwanie, by wygrać wybory dla SPD i z SPD" - powiedział Steinbrueck na konferencji prasowej. "Chcemy odsunąć obecny rząd od władzy" - dodał.

Gabriel podkreślił, że "Niemcy potrzebują rządu, który będzie wspólnie pracować, zamiast pogrążać się w sporach, jak obecny rząd chadeków i liberałów. "Rząd CDU/CSU i FDP w żadnej sprawie nie ma wspólnej linii i doprowadził Niemcy do zastoju" - powiedział szef SPD.

Zasygnalizował, że głównym tematem kampanii wyborczej SPD będzie "poskromienie rynków finansowych i odzyskanie nad nimi demokratycznej kontroli", aby zapewnić "nową równowagę socjalną w Niemczech i Europie".

Reklama

W najbliższy poniedziałek Gabriel oficjalnie zaproponuje kandydaturę Steinbruecka zarządowi partii. Początkowo SPD planowała wyłonienie kandydata na kanclerza na początku przyszłego roku spośród tzw. trojki SPD, którą tworzyli Gabriel, Steinbrueck oraz szef frakcji SPD Frank-Walter Steinmeier. Najwyraźniej jednak pod presją partyjnych dołów oraz potencjalnych koalicjantów, Zielonych, przyśpieszono tę decyzję. Według Gabriela zapadła ona już dwa tygodnie temu.

Steinmeier poinformował w piątek, że sam zrezygnował z ubiegania się o funkcję kanclerza ze względów osobistych i zamierza zaangażować się w kampanię Steinbruecka. "Żyjemy w szczególnych czasach. Europa jest w głębokim kryzysie, a rząd chadecji i FDP nie umie znaleźć wyjścia z tej sytuacji i nie troszczy się o to, by kryzys się nie powtórzył" - powiedział Steinmeier. Jego zdaniem Peer Steinbrueck już "udowodnił, że kryzys można zwalczać z odwagą i zdecydowaniem".

Steinmeier już raz, w 2009 r. kandydował na kanclerza Niemiec i sromotnie przegrał z Merkel; jego partia uzyskała wówczas tylko 23 proc., najmniej w swej powojennej historii.

Rzecznik niemieckiej kanclerz Steffen Seibert oświadczył w piątek, że Merkel "nie miała preferencji" co do kandydata SPD na kanclerza i jej rywala. "Pani kanclerz zmierzy się z każdym przeciwnikiem" - powiedział. Z najnowszego sondażu dla telewizji ZDF wynika, że gdyby kanclerza Niemiec wyłaniano w wyborach bezpośrednich, Merkel zdobyłaby 53 proc., a Steinbrueck - tylko 36 proc. głosów.

Pochodzący z Hamburga 65-letni Peer Steinbrueck był w latach 2002-2005 premierem niemieckiego kraju związkowego Nadrenia Północna-Westfalia. W 2005 r. przegrał wybory regionalne z chadecją, a klęska w ważnym landzie skłoniła ówczesnego socjaldemokratycznego kanclerza Gerharda Schroedera do skrócenia kadencji Bundestagu.

Po przyśpieszonych wyborach Steinbrueck został ministrem finansów w rządzie wielkiej koalicji chadeckiego bloku CDU/CSU i SPD, na którego czele stała Angela Merkel. Pełnił tę funkcję w czasie kryzysu finansowego i najgłębszej w historii Niemiec recesji gospodarczej w 2009 r., i zyskał sporą popularność wśród opinii publicznej.

"Steinbrueck uchodzi za polityka, który może uzyskać szerokie poparcie. Był ministrem finansów w rządzie wielkiej koalicji SPD i chadeków w latach 2005-2009 i razem z Merkel zapewniał wówczas wyborców, że ich oszczędności są bezpieczne. Dlatego wielu uważa, że w czasie kryzysu euro to właśnie Steinbrueckowi zaufają wyborcy, również ci, którzy popierają chadecję" - powiedział kilka dni temu w rozmowie z PAP politolog z wolnego uniwersytetu w Berlinie Gero Neugebauer.

Steinbrueck budzi pewne kontrowersje w samej SPD; lewe skrzydło ugrupowania uważa jego poglądy za zbyt konserwatywne. Znany jest też z ostrego języka. Kilka lat temu, jako minister finansów, wywołał oburzenie uwagami pod adresem Szwajcarii, której groził biczowaniem i wysłaniem kawalerii za chronienie tajemnicą bankową oszustów podatkowych.

W niekorzystnym świetle stawia tego polityka niedawno ujawniony dokument, z którego wynika, że gdy był ministrem finansów, osobiście zabiegał u szefów koncernów Telekom i Deutsche Post o sponsorowanie turnieju szachowego; Steinbrueck jest zapalonym szachistą.

Już w zeszłą środę Steinbrueck zasygnalizował, co będzie głównym tematem jego kampanii wyborczej, przedstawiając w Berlinie propozycje zaostrzenia regulacji sektora bankowego. Zaproponował m.in. utworzenie europejskiego funduszu ratunkowego dla banków o wartości 150-200 mld euro, który byłby finansowany nie przez podatników, ale przez sam sektor finansowy. Zarzucił też kanclerz Merkel, że działa w żółwim tempie i nie robi nic, by zapobiec nowemu kryzysowi finansowemu.

Według aktualnych sondaży SPD ma około 26 proc. poparcia, podczas gdy chadecja - ok. 38 proc. Na razie jest najbardziej prawdopodobne, że po wyborach w przyszłym roku oba ugrupowania znów będą zmuszone utworzyć wielką koalicję. Większości nie zdobyłby ani rządzący obecnie sojusz chadeków i liberałów, ani koalicja SPD z Zielonymi. Steinbrueck oświadczył jednak kilka tygodni temu, że nigdy więcej nie chce zasiadać w rządzie kierowanym przez Merkel.

ikona lupy />
Peer Steinbruck, minister finansów Niemiec. Fot. Bloomberg / Bloomberg