Chodzi oczywiście o „aferę dachową”, jak wdzięcznie nazwano już powód wstydu Polaków w związku z działaniem, a właściwie jego brakiem, kilku osób odpowiedzialnych za sprawne przeprowadzenie meczu Polska – Anglia. W tym tygodniu mają zapaść bowiem decyzje personalne związane z ową kompromitacją. Jedyną, którą można sobie wyobrazić, jest dymisja szefa Narodowego Centrum Sportu.
Taki ewentualny krok nie rozwiązuje jednak problemu. „Wstyd narodowy” (kolejne ciekawe określenie) będzie się powtarzał, ponieważ model biznesowy Stadionu Narodowego tworzy problemy. Wymienna i cienka murawa nigdy nie będzie tak dobra jak ta, która pierwotnie została tu zaprojektowana i położona np. w czasie Euro 2012. Na razie trwa walka buldogów pod dywanem. NCS atakowane z każdej strony broni się rozpaczliwie.
Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że ostatnie kłopotliwe decyzje i ich efekty obciążają właśnie operatora stadionu. Bo od czego on w końcu jest?