"Ponieważ bankom i funduszom nic już prawie nie zostało, co można by im jeszcze zabrać, w grę wchodzą tylko wierzyciele publiczni, przede wszystkim Niemcy" - czytamy w komentarzu, opublikowanym we wtorkowym wydaniu opiniotwórczego niemieckiego dziennika.

W marcu br. prywatne bank i fundusze zredukowały dług Grecji o ponad 100 mld euro. Obecnie KE, Europejski Bank Centralny i Międzynarodowy Fundusz Walutowy proponują, by podobnej redukcji greckiego długu dokonali publiczni wierzyciele, czyli państwa.

Autor komentarza podkreśla, że jest to "wieść hiobowa" dla kanclerz Niemiec Angeli Merkel, gdyż w chwili, gdy rozpoczyna się kampania przed wyborami do parlamentu, które odbędą się na jesieni 2013 r., staje się oczywiste, że nie da się uratować eurolandu "za darmo".

>>> Czytaj też: Wielkie przewartościowanie na brytyjskej lewicy. Londyn wystąpi z UE?

Reklama

Polityka Merkel wobec Grecji opierała się dotychczas - jak wyjaśnia "SZ" - na założeniu, że warunkiem przezwyciężenia kryzysu jest wymagające bolesnych posunięć uzdrowienie budżetu i poprawienie konkurencyjności greckiej gospodarki.

Autorzy tego planu pogodzili się z przejściową głęboką recesją jako zjawiskiem towarzyszącym reformom. Jeżeli jednak recesja prowadzi do wzrostu długów ponad to, czego się spodziewano, to jest oczywiste, że kraje eurolandu muszą zareagować w innym miejscu - redukując dług.

Zdaniem "SZ" alternatywą byłoby wyrzucenie Grecji ze strefy euro, a więc to, czego niektórzy eksperci domagają się już od dawna. Komentator podkreśla, że odpowiedzialny polityk nie może jednak "wdać się w taką awanturę, której skutki dla Europy byłoby trudno przewidzieć".

Jak pisze "SZ", także z politycznego punku widzenia Merkel "nie ma prawdziwego wyboru". Wystarczy wyobrazić sobie, co by się działo, gdyby pani kanclerz przeforsowała wbrew woli niemal wszystkich europejskich partnerów wyjście Grecji z eurolandu: "Niemcy staliby się ostatecznie czarnymi charakterami całego kontynentu, oś Berlin-Paryż doznałaby trwałego uszczerbku, europejska współpraca ustałaby w wielu innych dziedzinach". "Cena byłaby znacznie wyższa niż koszt redukcji długów" - czytamy w konkluzji.

>>> Zobacz też: Czego tak naprawdę boją się Niemcy?