Jeszcze pod koniec pierwszego kwartału choć Europa jako całość radziła sobie słabo to jej gospodarczy rdzeń w postaci niemieckiego przemysłu notował rekordowo niskie bezrobocie oraz solidny eksport. Ostatnie 6 miesięcy wskazywało, że następuje tam spowolnienie, ale opublikowane w ostatnim tygodniu indeksy PMI opisujące stan sektora produkcyjnego w Niemczech oraz indeks IFO obrazujący nastroje niemieckich producentów to konkretne i jednoznaczne zapowiedzi dwóch nieprzyjemnych faktów. Po pierwsze hamowanie gospodarki już jest silniejsze niż się spodziewano, a po drugie jeżeli obecny trend zostanie utrzymany to dołka koniunktury u naszego zachodniego sąsiada należałoby się spodziewać dopiero w okolicy pierwszego kwartału 2013. Silna zależność polskiego przemysłu, szczególnie branż nastawionych na eksport, od niemieckich partnerów powoduje, że kondycja krajowych przedsiębiorstw również będzie się pogarszać. Potwierdzeniem tej sytuacji są ostatnio wszystkie dane gospodarcze z Polski. Krajowa produkcja przemysłowa w skali roku skurczyła się o 5,2 % po raz pierwszy od ponad 3 lat, sprzedaż detaliczna hamuje istotnie mocniej niż wskazywałyby na to wzorce sezonowe, a płace w przedsiębiorstwach realnie spadają. Spowolnienie w latach 2008-2009 było ograniczone buforem słabnącego złotego oraz silnego krajowego popytu. Tym razem rodzimy popyt nie ma już takie siły nabywczej, bo część odłożonej gotówki przejadł, co widać w spadającej stopie oszczędności, a na zbytnie osłabienie złotego nie pozwala Rada Polityki Pieniężnej uparcie powstrzymująca się przed obniżkami stóp procentowych z powodu wysokiej inflacja. Te wszystkie nakładające się negatywne elementy globalne i lokalne powodują, że dla polskiej gospodarki najbliższe 2-3 kwartały będą trudne. Nie spodziewałbym się faktycznej recesji, ale wzrost polskiego PKB na poziomie 1,1-1,3 % w 2013 roku będzie silnie odczuwalny przez społeczeństwo. Można oczywiście liczyć, że zapowiadane „Inwestycje Polskie” sięgające 700-800 mld złotych, czyli 2,5-rocznego budżetu mają pomóc, ale szkopuł tkwi w fakcie, że w znacznej mierze mają być to pieniądze pożyczone. O tyle to symboliczne, że dokładnie w październiku 2012 roku, po 32 latach, udało się polskiemu budżetowi spłacić inwestycyjne „długi Gierka”. Pytanie ile czasu będzie trzeba spłacać kolejne ambitne programy inwestycyjne?

Spowolnienie w Niemczech jest już nie tylko efektem europejskich słabości, ale także malejących zamówień z Azji, która także przez zwalniające Chiny przechodzi gorsze chwile. W tej sytuacji nadzieją na wzrost gospodarczy została Ameryka. Tamtejszy rynek nieruchomości wychodzi z dołka, a konsumenci optymistyczniej patrzą w przyszłość. Ale i tam (nawet dosłownie), zamiast w plecy, wiatr wieje w oczy i huragan Sandy zamyka giełdy amerykańskie giełdy na dwa dni po raz pierwszy od 124 lat !!!

Oby amerykańska wiara w lepsze jutro utrzymała się dłużej niż do wyborów prezydenckich, które już w następny wtorek (6.11.2012) pokażą kto będzie rządzić najważniejszą gospodarką świata. Obecnie sondaże wskazują na wyrównany pojedynek Obama-Romney, ale dane makro faworyzują obecnego prezydenta. Kapitanowi Ameryka na przeszkodzie może stanąć zbliżająca się dużymi krokami gigantyczna podwyżka podatków w USA, ale jeżeli od tego czasu uda się wypracować porozumienie w Kongresie to znów będzie mógł spłoszyć rynkowe niedźwiedzie donośnie krzycząc : Yes, We Can!