Rząd węgierski został zaskoczony tempem z jakim biurokracja unijna zareagowała w ciągu zaledwie kilkunastu godzin - negatywnie - na nowy plan oszczędnościowy Węgier.

Rozczarowanie jest ogromne, bo spodziewano się, że wystarczy jedna korekta nierealnego budżetu na 2013 r. uchwalonego latem. Gospodarka kraju jest w coraz gorszym stanie. Opozycja łączy siły.

Przypomnijmy, że jeszcze 5 października przyszłoroczne oszczędności budżetowe miały wynosić 397 mld forintów, lecz 12 października, tuż przed wyjazdem Viktor Orbána do Brukseli, ich suma została niemal podwojona. Po tej poprawce budżetowej planowane oszczędności urosły zatem do 764 miliardów forintów. Zwiększenie oszczędności z równowartości 1,4 mld euro do 2,75 mld euro, czyli z 1,4 proc. do 2,75 proc. węgierskiego PKB nie dało jednak Brukseli pełnej satysfakcji. Dla urzędników z Unii oceniających sytuację Węgier cięcia budżetowe są nadal za małe.
Twarde stanowisko Unii Europejskiej

Rząd Węgier zrozumiał, że nie może liczyć na pozytywną ocenę własnych zamierzeń w sferze finansów publicznych w wyznaczonym przez Brukselę terminie 9 listopada. Brak akceptacji ze strony organów Unii oznacza, że nici z załatwienia sprawy w najbliższych tygodniach i dopiero na przyszły rok przesunie się ewentualne zakończenia wyjścia kraju z procedury nadmiernego deficytu budżetowego. To z kolei komplikuje sprawę porozumienia z Międzynarodowym Funduszem Walutowym w sprawie kredytu stand-by. Do czasu ułożenia spraw budżetowych z Brukselą rząd będzie musiał sprawiać wrażenie, że zależy mu i dąży do porozumienia z MFW. Dobrą minę do złej gry z Funduszem będzie zaś zmuszony prowadzić głównie po to, aby przypadkiem nie spłoszyć rynków finansowych.

Zatem jeszcze przed powrotem z Brukseli premier zwołał posiedzenie rządu, któremu przewodniczył przez telefon. Celem nerwowych konsultacji z ministrami był znalezienie nowych pieniędzy dla budżetu – z jakichkolwiek źródeł! Orbán dał tym samym do zrozumienia, że jest gotów czynić wszystko, byle tylko doprowadzić do odstąpienia przez Komisję Europejską od procedury w sprawie nadmiernego deficytu. Wdrożona ona została w 2004 r., czyli natychmiast po przystąpieniu Węgier do Unii Europejskiej. Rząd Orbána jest zdeterminowany, ponieważ upór Brukseli może doprowadzić do załamania planu zakładającego, by mimo oficjalnych deklaracji i zapewnień „na tak”, umowy o kredyt stand-by z MFW jednak nie podpisywać. Tu warto przypomnieć, że ponad rok temu premier Orban powiedział, że jeśli MFW wróci na Węgry, to on odejdzie z urzędu.
Udawana gra wobec MFW

Reklama

Do tej pory wystarczało dawanie światu do zrozumienia, że Budapeszt chce porozumienia z Funduszem i dobija się jedynie o jak najlepsze warunki. Rynki finansowe były pod wrażeniem rządu, który walczy o swoje, przeprowadza duże oszczędności budżetowe, realizuje zadziwiająco restrykcyjną politykę gospodarczą. Można nawet mówić o pewnej fascynacji działaniami węgierskiego rządu.

Pełna treść artykułu na obserwatorfinansowy.pl