Bank Gospodarstwa Krajowego dostał dwa nowe zadania: udział w programie Inwestycje Polskie i poręczenia kredytowe dla firm. Czy to oznacza odejście od dotychczasowej strategii?
Nie. Mamy po prostu dwa nowe kluczowe priorytety w wieloletniej strategii na lata 2010–2014, która będzie kontynuowana. Już rok temu jednak, przy okazji pierwszego przeglądu strategii, rada nadzorcza wskazała potrzebę większej selektywności zadań, które realizuje BGK, po to, by móc wybrane cele realizować skuteczniej.
Z czego w takim razie rezygnujecie?
Wycofaliśmy się z obsługi klientów detalicznych. Ograniczyliśmy sieć do 16 placówek – teraz mamy po jednym oddziale w każdym województwie. Zmniejszyliśmy też bardzo wyraźnie aktywność, jeśli chodzi o kompleksową obsługę samorządów. To jest wysoce konkurencyjny rynek i nie ma powodu, żeby BGK włączał się w tę ostrą konkurencję. Wchodzimy za to w finansowanie projektów infrastrukturalnych realizowanych przez samorządy czy spółki komunalne.
Reklama
Rząd zdecydował o dokapitalizowaniu BGK w ramach programu Inwestycje Polskie. Na czym będzie polegał udział banku w tym programie?
Dziś nasze kapitały wyliczane na potrzeby współczynnika wypłacalności czy norm koncentracji zaangażowań wynoszą 1,85 mld zł. To oznacza, że nasz limit na zaangażowanie wobec pojedynczego podmiotu wynosi ok. 450 mln zł. Wiadomo, że docelowo kapitał BGK ma być zwiększony o 10 mld zł. To oznacza, że limit koncentracji urośnie do – ostrożnie szacując – ponad 2 mld zł. Jak wspomniałem, mamy zdolność pozyskiwania długoterminowych i relatywnie tanich środków. Staniemy się więc atrakcyjnym partnerem dla inwestorów, którzy mają przed sobą duże projekty. To ma znaczenie tym większe, że w zachodniej Europie – ze względu na zmieniające się regulacje – trwa proces delewarowania, czyli ograniczania skali działania banków komercyjnych. Nasze podejście do dużych projektów z całą pewnością się nie zmieni.
Jakie będą relacje między BGK a Celową Spółką Inwestycyjną? Czy będziecie mieć swobodę w podejmowaniu decyzji, że wchodzicie w dany projekt albo nie?
Będzie jasny podział ról. Interesujące projekty będziemy mogli wskazywać również my. Bank suwerennie oceni ryzyko każdego projektu – zgodnie z wymogami prawa bankowego. I podobnie, jak będziemy mieli prawo powiedzieć „tak”, jeśli ryzyko okaże się zbyt duże, będziemy też mogli powiedzieć „nie”.
Jak mówimy w banku: naszym zadaniem jest podać pierwszą albo ostatnią złotówkę. To znaczy, że mamy także uwiarygodnić dany projekt tak, żeby np. zachęcić do niego innych inwestorów albo też tam, gdzie wszystkie elementy układanki już są na swoich miejscach, pomóc spiąć projekt finansowo. Ale podkreślam, że mówimy o racjonalnych pomysłach biznesowych, za którymi będą stali menedżerowie poważnych spółek.
Czy BGK będzie miał swoich przedstawicieli np. w radzie nadzorczej CSI?
Spodziewamy się, że będziemy mieć jednego reprezentanta w radzie. Ponadto przewidujemy, że BGK może objąć do 10 proc. akcji CSI.
Jak będzie przebiegało dokapitalizowanie? Czy BGK będzie sprzedawał akcje spółek? Z punktu widzenia kapitałów banku to nie jest potrzebne.
Przekazywanie akcji spółek będzie prowadzone sukcesywnie i powinno się zakończyć do 2015 r., ale jeśli portfel projektów będzie budowany szybko, to i dokapitalizowanie może przyspieszyć. Nasze podejście jest takie, że będziemy sprzedawać akcje w ścisłej współpracy z ministrem skarbu. Zakładając, że otrzymamy pakiety akcji dużych spółek giełdowych ze sprzedażą nie powinno być problemu.
Drugim dużym projektem dla BGK mają być gwarancje kredytowe dla firm. O jakiej skali zaangażowania myślicie?
Liczymy na to, że to będą wielomiliardowe kwoty. O bardziej konkretnych przewidywaniach będzie można mówić, gdy zostanie uchwalona ustawa i wydane zostaną rozporządzenia dotyczące Portfelowej Linii Gwarancyjnej. To ważne, bo to będzie pomoc publiczna de minimis, która musi być zgodna z wymogami Unii Europejskiej.
To nie będzie pierwszy program gwarancji z BGK. Na jakiej podstawie sądzi pan, że ten akurat będzie cieszył się wzięciem?
Wcześniejsze nie zadziałały z powodów obiektywnych: gospodarka była w dobrej kondycji, banki chętnie udzielały kredytów, a firmy nie miały problemów z ich uzyskaniem. Nie było więc popytu na gwarancje. Teraz sytuacja w gospodarce jest inna.
Inaczej organizujemy też cały mechanizm. Nie będziemy wchodzić w relacje między bankami a klientami. Proces oceny ryzyka będzie się odbywał w bankach bezpośrednio kredytujących klientów – mamy pełną zgodę nadzoru na outsourcing oceny ryzyka kredytowego. Z punktu widzenia klienta w grę będzie wchodziło tylko podpisanie weksla in blanco jako zabezpieczenia. Nie da się także uniknąć obowiązkowej sprawozdawczości, która musi towarzyszyć pomocy de minimis.
Jak wygląda zainteresowanie ze strony banków?
Wszystkie duże banki obecne na rynku małych i średnich przedsiębiorstw deklarują zainteresowanie tym instrumentem. Czekają jednak na ostateczny kształt przepisów, od którego będzie zależała na przykład konieczność dostosowania systemów informatycznych.
Czy nie obawia się pan, że banki wykorzystają gwarancje BGK do tego, żeby poprawić sobie wyniki, np. narzucając klientom wysokie marże?
Mam nadzieję, że tak nie będzie. Będziemy próbowali się przed tym zabezpieczyć. W jakiejś mierze to będzie możliwe, np. w umowach, jakie będziemy podpisywać z bankami.
Na koniec – BGK dostanie ogromne środki, a projekty, w jakie macie zamiar wejść, mogą okazać się ryzykowne. Jakie są oczekiwania dotyczące wyników samego banku?
W 2012 r. powinniśmy osiągnąć zysk na poziomie ok. 400 mln zł netto. Pokazaliśmy już, że nasz model biznesowy pozwala na generowanie dochodów, choć maksymalizowanie zysku – w odróżnieniu od banków komercyjnych – nie jest dla nas celem działania. Spodziewam się, że tak będzie również w przyszłości. Dodatkowo pokażemy, że mamy nie tylko werbalną – jak mawiają niektórzy – ale i realną zdolność wspierania gospodarki.