Komentatorzy zastanawiają się, czy może powiedzieć coś, czego jeszcze nie wiemy.



David Cameron miał wystąpić z tym od dawna zapowiadanym przemówieniem w ubiegły piątek w Holandii. W ten sposób skierowałby je wyraźnie nie tylko do brytyjskiego elektoratu, ale i do pozostałych członków Unii. Ten plan pokrzyżował kryzys terrorystyczny w Algieriii. Wygłosi je zatem w kraju, dziś przed południem.



Wiadomo mniej więcej, co zapowie - renegocjację unijnych traktatów, tak aby w zamian za zgodę na zacieśnienie związków w strefie euro, uzyskać tak zwaną "repatriację" części suwerennych uprawnień utraconych na rzecz Unii.

W manifeście wyborczym konserwatystów z 2010 roku mowa o sferach praw jednostki, sprawiedliwości, ustawodawstwa socjalnego i prawa pracy.



Reklama

Jeśli Cameron zdoła uzyskać zwrot części tych uprawnień, zapyta naród w referendum, czy się na to zgadza. Nastąpi to jednak dopiero po następnych wyborach, co oznacza, że premier zakłada ponowne zwycięstwo konserwatystów. Komentatorzy zastanawiają się, co będzie, jeśli padłaby odpowiedź "Nie", czyli wywalczone ustępstwa okazałyby się za małe. Rozważają, czy mogłoby to otworzyć drogę do kolejnego referendum o wyjściu z Unii.

Czytaj także:

>>> Geoffrey Van Orden: Londyn domaga się zmian w rozdziale euro z budżetu UE

>>> Obama: Chcę silnej Wielkiej Brytanii w silnej Unii Europejskiej