W najbliższych latach można spodziewać się wzrostu liczby studentów zagranicznych w Polsce. Ten trend jest widoczny już teraz. W 2005 r. zagranicznych studentów było u nas 10 tys., a w 2011 r. 24 tys. To i tak mało, bo ich odsetek w ogólnej liczbie studentów wynosi 1,3 proc. i należy do najniższych w Europie. Ale ponieważ liczba polskich studentów dramatycznie spada z powodów demograficznych, bo dwie dekady temu młodzi zdecydowali, że będą mieć mało dzieci i tak zostało do dzisiaj, więc uczelnie, żeby przetrwać, muszą się otworzyć na zagranicę. Przykładem tego trendu może być uczelnia, której jestem rektorem – kilka lat temu mieliśmy kilkudziesięciu studentów zagranicznych, teraz mamy ponad pięciuset z ponad 40 krajów, a planujemy znacznie przekroczyć tysiąc.
Tak silny planowany wzrost liczby studentów zagranicznych powinien prowadzić do uruchomienia badań, które pozwolą lepiej zrozumieć różnice kulturowe między polskimi i zagranicznymi studentami. Pozwoli to na lepsze dostosowanie oferty uczelni do potrzeb nowych klientów. Przeprowadzenie takich badań to oczywiście zadanie dla socjologów, ale w oczekiwaniu na nie ostatnio sam przeprowadziłem badanie pilotażowe na małej próbie. Wyników nie należy uogólniać, ale ponieważ odpowiedzi na niektóre pytania były skrajnie różne, warto o nich napisać. W badaniu wzięli udział studenci polscy oraz zagraniczni z Europy Środkowej i Wschodniej, Azji Centralnej, Afryki Subsaharyjskiej i południowej Europy.
Zacznę od tego, co łączy obie grupy. Chcą uzyskać właściwe proporcje między pracą zawodową a życiem rodzinnym. Wolą pracę w sektorze prywatnym niż publicznym, z lekką preferencją założenia własnej firmy. Te preferencje stoją w jaskrawym kontraście z ofertą dydaktyczną większości uczelni, które przygotowują studentów do roli „szczurów korporacyjnych”. Obie grupy studentów cechuje bardzo niski kapitał społeczny, twierdzą, że nie można ufać innym ludziom. Programy na uczelniach wyższych powinny mieć w sobie elementy budowy tego kapitału, bo jego brak przeszkadza w dorosłym życiu.
A co różni studentów? Najbardziej podejście do seksu i samochodów. Studenci zagraniczni uważają, że najpierw małżeństwo, a potem seks, i że niemieckie samochody są najlepsze. Polscy studenci preferują najpierw seks, potem małżeństwo, i lubią marki samochodów z różnych krajów. Zresztą różnice kulturowe dotyczące wartości rodzinnych i kwestii liberalizmu obyczajowego ujawniły się też w innych pytaniach. Studenci zagraniczni bardzo szanują opinię seniorów, raczej nie poślubiliby kogoś wbrew woli rodziców i zawsze ustępują miejsca starszej osobie w autobusach. Polscy studenci ignorują opinię rodziców w sprawie małżeństwa, nie poszukują opinii seniorów w ważnych dla nich sprawach i raczej nie ustępują starszym miejsca. Studenci zagraniczni nie aprobują adopcji dzieci przez pary gejowskie, polscy są w tej sprawie podzieleni. Studenci zagraniczni nie piją alkoholu, nawet okazjonalnie, polscy piją od czasu do czasu.
Jeżeli te różnice zaobserwowane w badaniu na małych próbach potwierdzą się w dużych badaniach, to będzie można postawić kilka ciekawych wniosków. Wydaje się, że polska młodzież w szybkim tempie się europeizuje. Tradycyjne wartości są wypierane przez poglądy zgodne z unijnym liberalizmem obyczajowym. Towarzyszy temu odrzucenie wartości i wiedzy poprzednich pokoleń. Być może młodzi Polacy widzą, że starsi żyją kosztem młodych. Powszechnie wiadomo, że obecne pokolenia przejadają środki publiczne, łącznie z wpływami z prywatyzacji, więc w przyszłości nie będzie na wypłaty emerytur. Młodzi widzą też, że państwo zniechęca do posiadania dzieci przez politykę wysokich podatków.
Przedstawiciele lewicy laickiej mogą sobie pogratulować, ich wysiłki przyniosły skutki. I pewno nie martwi ich to, że młodzi nie ustępują miejsca w autobusie. Gdy za parę dekad przyjdzie starość, ludzi w Polsce będzie tak mało, że autobusy będą jeździć puste i lewicowo- laicki senior zawsze sobie znajdzie wygodne miejsce. O ile będzie go stać na bilet.