Tak można podsumować kilkunastostronicowy raport opublikowany w Brukseli. Kryzys w relacjach Rumunii z Komisją Europejską nastąpił w ubiegłym roku w związku z dekretami premiera Victora Ponty.
Chodziło o ograniczenie kompetencji Trybunału Konstytucyjnego, wymianę rzecznika praw obywatelskich, czy próbę odsunięcia prezydenta od władzy. Szef Komisji Europejskiej mówił wtedy o utracie zaufania i kilkakrotnie publicznie krytykował Rumunię. Pod naciskiem Brukseli, rząd w Bukareszcie zaczął wycofywać się z niektórych decyzji i rozpoczął reformy.
Dziś Komisja Europejska uznała, że jest postęp, ale nie wszystkie jej zalecenia zostały wdrożone. Następna ocena spodziewana jest w grudniu. A to oznacza, że przynajmniej do końca roku władze w Bukareszcie pozostaną pod ścisłym nadzorem Komisji. To poniżająca procedura - 6 lat po wejściu Rumunii do Unii Bruksela wciąż nie ma do niej zaufania.