Jednak perspektywa przedterminowych wyborów wywołana zwyczajem głosowania na dwie ręce to coś jakościowo nowego. Od 5 lutego Rada Najwyższa w Kijowie jest dzień i noc blokowana przez deputowanych Ukraińskiego Demokratycznego Sojuszu na rzecz Reform (UDAR) znanego boksera Witalija Kliczki.
Do udarowców dołączyły dwie pozostałe partie opozycyjne. Wczoraj posłowie trzech ugrupowań przyszli do pracy w ludowych wyszywankach i zbudowali barykadę z krzeseł. Cel: wytrwać na barykadzie przez 30 dni, bo kiedy ten czas minie, prezydent będzie mógł rozpisać nowe wybory. Pretekstem do konfliktu jest zwyczaj wielokrotnego głosowania, stanowiący nad Dnieprem smutna normę. Przy ważniejszych głosowaniach część posłów biega po sali, by zdążyć wcisnąć jak najwięcej przycisków za nieobecnych kolegów: rekordziści potrafi a zagłosować za dziewięć osób. Zdarza się, ze 40 posłów wyrabia kworum w postaci 226 głosów. W 2011 r. świadkami podobnego zachowania byli polscy posłowie przybyli do Kijowa z wizytą. – Kiedy zobaczyli, jak głosują nasi deputowani, zaczęli się śmiać i filmować wszystko telefonami komórkowymi – opowiadała reporterka parlamentarna Olha Pyrozko. Filmik stał się hitem ukraińskiego internetu, wywołując tam spore zażenowanie.
Teraz opozycja żąda, by tych praktyk prawnie zakazać i uniemożliwić ich wykonywanie poprzez prosta przebudowę elektronicznego systemu do głosowania. „Knopkodawy – het iz Rady” (wciskacze przycisków – precz z Rady) – głosi naczelne hasło protestujących. Rządzącej Partii Regionów (PR) taki pomysł się nie uśmiecha i ugrupowanie to specjalnie się ze swoim zdaniem nie kryje. Chodzi o to, ze znaczna cześć deputowanych PR to biznesmeni, którzy zwyczajnie nie maja czasu przychodzić na każde głosowanie. W 2011 r. kilkunastu posłów nie pojawiło się na ani jednym posiedzeniu. W poprzedniej kadencji opozycji to specjalnie nie przeszkadzało – w Bloku Julii Tymoszenko na nieosobistym głosowaniu przyłapano 94 z 98 posłów. Rzeczywisty cel dla wszystkich partii może być jednak inny: nowe wybory parlamentarne. Poprzednie nie zadowoliły nikogo. Opozycja jest w mniejszości, władza nie ma większości konstytucyjnej. Obie strony mogą wiec zagrać va banque. Tyle ze grając va banque, można wszystko stracić.
Z obozu władzy wyciekają sugestie, że w razie nowych wyborów PR spróbuje przepchnąć zmianę ordynacji z mieszanej na większościową, co ułatwiłoby podkręcenie rezultatów głosowania i dałoby rządzącym niemal gwarancję sukcesu. Oczywiście gmeranie przy ordynacji tuż przed wyborami także nie ma wiele wspólnego z zasadami demokracji, ale tym akurat nad Dnieprem mało kto się przejmuje (zresztą w Polsce mięliśmy podobne przypadki). A co z umową stowarzyszeniową z UE, której podpisanie deklaratywnie pozostaje głównym celem Kijowa na najbliższe miesiące? A kogo to obchodzi, gdy w grę wchodzi pełnia władzy?