Jaki mamy dylemat: kiedy wejść do euro, czy może, czy w ogóle tam wchodzić?

Polska z różnych względów: politycznych ekonomicznych i historycznych musi być jak najściślej związana z Europą. Więc to nie kwestia czy, ale kiedy. Ale oczywiście nie w każdej chwili i nie w każdych warunkach. My musimy być przygotowani, ale także strefa euro musi się naprawić, czyli wprowadzić rozwiązania, które uchronią ją przez takim kryzysem do jakiego doszło, ale także musimy mieć gotowy mechanizm zarządzania kryzysem.

A te wypracowane do tej pory jak sześciopak, pakt fiskalny nie wystarczą?

Reklama

To dopiero początek. Te mechanizmy, co zrozumiałe, skupiły się na finansach publicznych, ale pogłębiona unia gospodarczo-walutowa to także kwestia systemu bankowego, w tym roli EBC, czy także kwestii strukturalnych, konkurencyjności. Generalnie czeka nas dyskusja o lepszej koordynacji ekonomicznej, finansowej, w końcu politycznej.

Ale gdy będziemy obserwować jak się unia wzmacnia to czy jak powiedział komisarz Janusz Lewandowski ten europociąg nam nie odjedzie?

To źle postawiony dylemat. Nie ma sytuacji zero jedynkowej, że jak nie wejdziemy teraz to wszystko się przed nami zamknie. Musimy wiedzieć dokąd ten pociąg jeździe i czy jest sprawny. Więc choć mamy bilet w ręku i chcemy z niego skorzystać, to na razie do pociągu nie powinniśmy wsiadać. Zresztą sami nie jesteśmy spakowani, bo nie spełniamy kryteriów, czyli też nie jesteśmy gotowi do tej podróży. I nie mam na myśli jedynie braku pełnej konwergencji prawnej, czyli kwestii zmiany konstytucji.

Ale nie tracimy dyplomatycznie wewnątrz UE. Nie przestaniemy być partnerem dla Berlina.

Ależ Niemcy nas potrzebują, bo tracą innych dużych sojuszników. Wielka Brytania im odjeżdża w rejony eurosceptyczne, czy nawet antyunijne. Z drugiej strony Francja także jest coraz dalej, bo rząd socjalistów ma nieco inny pomysł na Europę niż Niemcy. Południe chce od nich jednego, pieniędzy. Czyli Niemcy zostali z Finlandią i Holandią, dwoma mniejszymi państwami. Dlatego potrzebują Polski, która sobie nieźle poradziła w kryzysie, jest dużym państwem i jest w Europie coraz poważniejszym partnerem podpowiadającym dobre rozwiązania w kryzysie. Kryzys wyleczył nas z wszystkich kompleksów.

A gdy się polepszy w strefie za rok dwa to nie okaże się nagle, że przestaną nas potrzebować.

Właśnie z tych powodów, o których mówiłem nie ma w ogóle takiego zagrożenia. Niemcy patrzą w stronę Warszawy, ale nie tylko oni, także Francuzi czy Wielka Brytania, która również nie chce zostać sama, a partner spoza strefy euro byłby idealny. Mamy unikalną szansę by mocno się w Europie odnaleźć. Więc obawy, że Europa nam ucieknie są na wyrost, bo ona nas także potrzebuje. My w te ważne dyskusje będziemy się włączać i co więcej będziemy włączani bez względu na to czy posługujemy się złotym czy euro. Myślę że dobrym przykładem takiej sytuacji jest dyskusja nad jednolitym nadzorem bankowym z końca zeszłego roku.

Rząd założył w programie wejścia do euro, że najpierw nastąpi zmiana konstytucji, dopiero potem wejście do ERM II. W samej PO są głosy, żeby konstytucje zmieniać na finiszu.

Ten kalendarz, choć dotyka konstytucji wynika z prostej ekonomicznej kalkulacji. Nie możemy wejść do ERM II bez zmienionej konstytucji lub pewności, że gdy będziemy w ERM II uda się ją zmienić. Inaczej będzie to obarczone ogromnym ryzykiem. Jeśli okazałoby się, że są kłopoty ze zmianą ustawy zasadniczej to kurs złotego w korytarzu walutowym byłby narażony na silne wahania. Po drugie, co się stanie jeśli po dwóch latach pobytu w ERM II nie udałoby się zmienić konstytucji i do euro nie weszlibyśmy. To mogłoby okazać się pułapką, do tego bardzo kosztowną, w której się zatrzaśniemy. Zostaniemy w sytuacji zawieszenia, jeszcze nie mamy euro, ale złoty już nie jest elastyczny, bo działa w rygorach korytarza walutowego. Dlatego naszym założeniem zawsze było być w nim maksimum dwa lata, czyli minimum tego co wymaga Bruksela.

A złagodzenie kryteriów wchodzi w grę?

Ale jakich? Nasz główny problem to zmiana konstytucji, Unia odpuści nam kryterium konstytucji?!

Dużo pracy nas czeka, by spełnić inne kryteria.

Ekonomicznych dziś nie spełniamy. Zresztą z powodu kryzysu panuje zamieszanie w ich wyznaczaniu. Np. kryterium inflacji nie spełniamy, bo jego wyznacznikiem są Szwecja Irlandia i Grecja, czyli jeden kraj spoza strefy euro i dwa kraje objęte programem ratunkowym. Tak samo byłoby w przypadku stóp procentowych, ale wyłączono Irlandię i Grecję bo są w programie i zostaje nam Szwecja z bardzo niskimi stopami i Polska z najwyższymi w Europie. To pokazuje niestety pewną nieprzystawalność kryteriów do obecnej sytuacji.

A kiedy możemy je spełnić ?

Z prognoz Komisji Europejskiej wynika, że inflacyjne spełnimy w drugiej połowie roku. Uważam, że ten termin dotyczy także spełnienia kryterium stóp procentowych, choć tu dużo do zrobienia ma nasza RPP.

A deficyt sektora finansów publicznych. Deficyt samorządów był niski, to dobra zapowiedź?

To potwierdza, że nasze oczekiwanie, iż deficyt całego sektora finansów publicznych wyniesie 3,5 proc albo mniej jest uzasadnione i nie ma przesłanek, by stwierdzić, że się mylimy. Ale oczywiście musimy poczekać do końca marca, gdy poznamy ostateczny wynik. To oznacza, że są duże szanse, że jeszcze w tym roku zostanie z nas zdjęta procedura nadmiernego deficytu i kryterium fiskalne spełnimy. W piątek moja ocenę podzielił zresztą komisarz Rehn.

A co poza tym musimy zrobić, by nie skończyć jak Grecja czy Hiszpania.

Dokonać dalszych zmian na rynku pracy i w finansach publicznych. Czyli musimy zmniejszać relację długu publicznego do PKB i sprowadzić deficyt w okolice celu średniookresowego czyli 1 proc. PKB. Druga kwestia to uelastycznianie rynku pracy, na co zwraca nam uwagę Komisja Europejska, chodzi m.in. o załatwienie problemu tzw. umów śmieciowych. I trzecia rzecz, to kwestia już zupełnie technicznych przygotowań do zmiany waluty.

Prezydent proponował dodatkowe kryterium znaczny spadek bezrobocia?

To byłoby nowe, wewnętrzne kryterium. Nie bardzo rozumiem jak można podejść do określenia jego odpowiedniego poziomu. Zresztą ponieważ nie wejdziemy do strefy za rok czy dwa to uważam, że gdy to się będzie dokonywało poziom bezrobocia nie będzie już dużym problemem - wzrost gospodarczy i demografia zrobią swoje.

To kiedy do strefy?

Nie wiem. Technicznie jest to możliwe najwcześniej w 2016 lub 2017 roku, ale myślę, że może stać się to później z powodów ekonomicznych i politycznych i u nas i w strefie euro Na razie klimatu nie ma. Ostatnio Martin Wolff napisał w FT, że gdyby dziś np. Grecja mogła dokonywać takiego wyboru to należałoby ją uznać za masochistę gdyby do strefy chciała wejść. Choć akurat, ja bym tak nie powiedział, bo wyszedłbym na kompletnego eurosceptyka (śmiech). Do korzystania z zalet jednolitej waluty trzeba się bowiem dobrze przygotować.