Plany debiutu na głównym rynku warszawskiej giełdy musi na razie odłożyć Betomax, firma zajmująca się m.in. dostawą i montażem specjalistycznych produktów inżynieryjnych dla budownictwa. Spółka, która pod koniec stycznia ruszyła z ofertą publiczną, nie spełni kryterium minimalnej kapitalizacji wyznaczonego dla firm wchodzących na główny parkiet.
– Ostateczna cena w naszej ofercie została ustalona na 2,7 zł, podczas gdy cena maksymalna wynosiła 5 zł. W tej sytuacji spółka podjęła decyzję o wprowadzeniu akcji najpierw na NewConnect. Chcemy jednak, najszybciej jak to będzie możliwe, przenieść notowania na rynek główny – deklaruje Piotr Kurczyński, członek zarządu Betomaksu.
Wartość rynkowa spółki wchodzącej na GPW powinna wynosić co najmniej 60 mln zł. Dla spółek, których akcje przez co najmniej pół roku były notowane m.in. na NewConnect, wymóg kapitalizacji spada do 48 mln zł.
W IPO (pierwotnej ofercie publicznej) Betomaksu sprzedawanych było 5,9 mln akcji. Przy cenie 2,7 zł za akcję oferta jest warta 15,9 mln zł. Jej ostateczne wyniki Betomax poda jutro. Piotr Kurczyński dodaje, że na tak dużą obniżkę ceny z maksymalnego poziomu, o 46 proc., wpłynęło m.in. nastawienie inwestorów, którzy ciągle bardzo ostrożnie podchodzą do debiutantów i wycen akcji w ofertach.
Reklama
Oczekiwania cenowe w ofercie poprzedzającej debiut na GPW mocno ściął również deweloper Platinum Properties Group (PPG). Firma notowana obecnie na NewConnect na początku marca zmieniła pierwotny przedział cenowy z 0,4–0,6 zł na 0,33–0,6 zł za akcję. Ostatecznie cena emisyjna została ustalona na 0,35 zł. Wcześniej PPG, które chce pozyskać z emisji ok. 45 mln zł, o tydzień przedłużyło budowę księgi popytu.
Całkowicie z oferty zrezygnował na razie deweloper Murapol. Jeszcze w końcu stycznia spółka planowała, że ruszy z IPO w lutym, jednak w ostatnim komunikacie aktualizującym do prospektu podała, że zmienia harmonogram emisji bez podawania nowych terminów oferty. Wcześniej przedstawiciele Murapolu narzekali na bardzo duże wymagania inwestorów co do wysokości dyskonta, jakiego oczekują w cenie akcji w stosunku do już notowanych spółek.
Przedstawiciele towarzystw funduszy inwestycyjnych i domów maklerskich przyznają, że sytuacja na rynku IPO szczególnie dla małych spółek nie jest najlepsza.
– Inwestorzy ciągle mogą relatywnie tanio kupić akcje spółek już notowanych, które na dodatek znają. Poza tym firmy, które obecnie przeprowadzają IPO, działają w branżach, których instytucje obecnie raczej nie doważają w swoich portfelach inwestycyjnych – mówi Roland Paszkiewicz z CDM Pekao.
– Pozostaje też kwestia jakości samych spółek. Dobra firma nawet na słabym rynku ma szansę na pozyskanie inwestorów – dodaje zarządzający z jednego z TFI.
Na niekorzyść debiutantów działa też duża podaż akcji firm już notowanych. Na początku roku na rynek trafiły m.in. duże pakiety akcji największych banków. W styczniu Skarb Państwa i Bank Gospodarstwa Krajowego sprzedały za ponad 5 mld zł akcje PKO BP, a UniCredit akcje Pekao za 3,7 mld zł. Wkrótce na rynek ma trafić też mniejszościowy pakiet akcji połączonego BZ WBK i Kredyt Banku. Wartość oferty może wynieść ok. 4 mld zł.
– Te wtórne oferty akcji odciągnęły z rynku IPO dużą część wolnych środków, którymi dysponowały instytucje. Sądzę, że po sprzedaży akcji BZ WBK inwestorzy mogą ponownie zainteresować się nowymi spółkami. To może być dobry moment na wyjście z IPO – twierdzi Jarosław Lis, zarządzający w BPH TFI.