Podobieństw do reformacji jest więcej. O Lutrze nikt by pewnie nie usłyszał, gdyby nie poparcie, jakiego udzielił mu elektor saski Fryderyk III. „Błąd pomiaru” jest z kolei wynikiem prac komisji zwołanej na polecenie byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego. Cokolwiek by myśleć o ambitnym i apodyktycznym Sarko, trzeba mu przyznać, że zawsze działał z rozmachem. Tutaj także. Jeszcze przed kryzysem 2008 r. zebrał w jednym miejscu wiele ekonomicznych diw. Na czele z noblistami Josephem Stiglitzem i Amartyą Senem. I zlecił im, by znaleźli odpowiedź na pytanie, czy produkt krajowy brutto to naprawdę najdoskonalszy ze sposobów mierzenia kondycji naszych gospodarek.
Przed Lutrem zepsucie w Kościele rzymskokatolickim piętnowało wielu. I dziś nie jest tak, że nikt wcześniej dogmatu o wzroście gospodarczym nie krytykował. Władze Bhutanu już dawno zapowiedziały, że trzeba mierzyć nie PKB, ale szczęście narodowe brutto. W agencjach wyspecjalizowanych ONZ powstały takie mierniki, jak wskaźnik rozwoju społecznego (Human Development Index), a o współczynniku Giniego (mierzącym rozpiętości dochodowe) uczy się na wszystkich uniwersytetach świata. Ale dopiero komisja Stiglitza/Sarkozy’ego wyprowadziła rozważania o słabości wzrostu na szersze wody. Albo trafniej byłoby powiedzieć, że wyprowadza. I choć kult PKB trzyma się mocno, to dyskusja się rozpoczęła.
Co dokładnie autorzy „Błędu” zarzucają PKB? Mierzenie wzrostu gospodarczego nie wystarcza. Owszem, mówi wiele o otaczającym nas świecie, ale nie ujawnia wszystkiego. A wiele wręcz ukrywa. Czy to ma znaczenie? Sęk w tym, że ma. I to olbrzymie. Autorzy „Błędu” mówią tak: „To, co mierzymy, wpływa na to, co robimy. Jeśli mamy fałszywe mierniki, będziemy dążyć do błędnych celów. Szukając sposobów zwiększenia PKB, możemy spowodować pogorszenie poziomu życia obywateli”. Przykłady? Kierując się tylko PKB, powinniśmy promować zwiększenie produkcji. I nie ma znaczenia, czy taka produkcja zanieczyszcza środowisko albo uszczupla nieodnawialne zasoby. Z punktu widzenia PKB nie będzie też miało znaczenia, czy owoce wzrostu gospodarczego przypadły wyłącznie na 1 proc. społeczeństwa, czy też równomiernie rozłożyły się po całej drabinie społecznej. Efekt? Może być piorunujący. Bo cóż z tego, że statystycznie miernik będzie rósł, skoro więcej będzie ofiar niż beneficjentów tego wzrostu?
„Błąd pomiaru” przedstawia wiele rekomendacji dotyczących lepszego sposobu mierzenia rozwoju gospodarczego. Od prostszych po bardziej techniczne. Generalne przesłanie jest jednak dość czytelne. Zdaniem autorów osoby odpowiedzialne za gospodarkę powinny przestać zachowywać się jak kierowca pędzący samochodem zaopatrzonym tylko w prędkościomierz. Bo dobry wóz musi mieć na desce rozdzielczej jeszcze kilka innych wskaźników: poziomu paliwa, stanu oleju, temperatury silnika. Wtedy można będzie uniknąć sytuacji, w której samochód staje w szczerym polu, a my nie wiemy, dlaczego z silnika unosi się gęsty dym. I właśnie po to cała ta ekonomiczna reformacja.
Reklama
ikona lupy />
Joseph E. Stiglitz, Amartya Sen, Jean-Paul Fitoussi, „Błąd pomiaru. Dlaczego PKB nie wystarcza”, Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, Warszawa 2013 / Dziennik Gazeta Prawna