Były to Katowice, Toruń i Zielona Góra. To jednak efekt niskiej podaży nowych lokali na rynku – np. w Katowicach przez cały ubiegły rok przybyło ich zaledwie 373.
– Przy takiej skali budownictwa nawet drobna liczba inwestycji, zwłaszcza budynków indywidualnych, może wysoko podnieść średnią powierzchnię mieszkania – wyjaśnia Jarosław Strzeszyński z instytutu Monitor Rynku Nieruchomości. W efekcie w stolicy Śląska nowe mieszkanie miało przeciętnie aż 116,9 mkw. – o 37,7 mkw. więcej niż w roku poprzednim. W to jednak wlicza się również domy jednorodzinne.
Za to aż w 15 miastach wojewódzkich zmniejszyła się średnia powierzchnia mieszkań oddanych do użytku. Na przykład w Warszawie skurczyła się ona o ponad 9 mkw., do 70,1 mkw., a w Krakowie o 3 mkw., do 63,8 mkw. To dlatego, że w tych miastach oddano do użytku najwięcej nowych lokali – w stolicy prawie 13,2 tys., podczas gdy w Krakowie ponad 6,8 tys. Wśród nich bardzo dużo było lokali deweloperskich. – Zaprojektowano je w kryzysowym 2009 r., kiedy powstał głęboki dołek na rynku nieruchomości, a więc miały mniejszą powierzchnię – zwraca uwagę Strzeszyński. Podobnie było w innych miastach, m.in.: w Bydgoszczy, Gdańsku, Olsztynie i we Wrocławiu, gdzie średnia powierzchnia nowego mieszkania skurczyła się do 65 mkw.
Reklama
Można oczekiwać, że także w tym roku powierzchnia lokali przekazywanych do użytku będzie malała. Deweloperzy cały czas dostosowują ofertę do popytu, a na rynku najlepiej się sprzedają mieszkania małe, od 35 do 50 mkw. Większe czekają na nabywców miesiącami, a czasami nawet latami. I to się szybko nie zmieni, ponieważ portfele Polaków są coraz chudsze. Co gorsza, nawet osoby, które do niedawna planowały zakup mieszkania, coraz częściej są zmuszone z tego zrezygnować ze względu na wyraźnie pogarszającą się sytuację na rynku pracy.