Gdy w 2008 r. do drzwi Europy zapukał kryzys, jako piersi boleśnie odczuli go producenci samochodów. Już we wrześniu tamtego pamiętnego roku popyt na nowe auta na Starym Kontynencie skurczył się o nieco ponad 8 proc. A później było tylko gorzej – w październiku spadek wyniósł już prawie 15 proc., w listopadzie – 25,8 proc., a w grudniu – 18 proc. Szybko pojawiła się groźba zwolnień dziesiątków tysięcy pracowników fabryk, a także jeszcze głębszego osłabienia gospodarki krajów takich jak Niemcy, Francja czy Włochy, gdzie branża motoryzacyjna ma duży udział w tworzeniu całkowitego PKB. Aby do tego nie dopuścić, kraje unijne ruszyły koncernom na pomoc – pojawiły się dopłaty do zakupu nowych aut (w Niemczech wynosiły nawet 4 tys. euro) oraz preferencje podatkowe dla tych, którzy zdecydowali się wymienić auto na nowe – bardziej ekologiczne. W rezultacie w całym 2009 roku sytuacja nie wyglądała tak źle – pomimo eskalacji kryzysu Europejczycy kupili 14,5 mln nowych aut, czyli tylko o 200 tys. mniej niż w całym 2008 r. Uznano to za sukces i – jako że gospodarki zaczęły przyspieszać – spodziewano się, że w kolejnych latach będzie już tylko lepiej. Niestety, okazało się, że – paradoksalnie – w nieco lepszych czasach branża motoryzacyjna zaczęła ostro zjeżdżać w dół. I nie widać końca tej długiej pochyłej prostej.
W całym ubiegłym roku w Europie koncerny sprzedały łącznie 12 mln samochodów osobowych. To najgorszy wynik od 1995 r., gdy sprzedało się 11,9 mln aut. I na razie wszystko wskazuje na to, że ten rok może być jeszcze gorszy – w okresie styczeń-marzec zanotowano kolejny spadek na poziomie niemal 10 proc. Jeżeli tak dalej pójdzie, to w całym 2013, nabywców w Europie znajdzie zaledwie 10,8 mln nowych osobówek. To zaś oznaczało będzie najgorszy wynik w całej historii badań rynku prowadzonych przez belgijskie stowarzyszenie ACEA od 1990 r.
W obliczu tych hiobowych wieści producenci aut szukają nowych rynków zbytu – tymczasem przed poważnymi problemami finansowymi ratują ich ogromny popyt na nowe modele w Chinach (już w 2011 r. Państwo Środka stało się największym rynkiem motoryzacyjnym świata: sprzedało się tam 14,5 mln aut osobowych) oraz Stany Zjednoczone, gdzie rynek motoryzacyjny – jeżeli wierzyć statystykom i ekspertom – już odbił się od dna i najgorsze ma za sobą. Klientów ze Starego Kontynentu koncerny chcą zatrzymać, poszerzając gamę oraz oferując coraz tańsze modele. Renault ma Dacię, Peugeot i Citroen dopiero co wypuściły budżetowe modele 301 oraz C-Elysee, a Volkswagen najpóźniej w 2014 r. zamierza zaprezentować zupełnie nową, tanią markę aut dla ludu. – Dysponujemy dużym zasobem technologii, które sprawdziły się w modelach wycofanych z produkcji. To pozwoli uniknąć zbędnych kosztów i zagwarantuje rentowność przedsięwzięcia – tłumaczy Ulrich Hackenberg, szef działu badawczo-rozwojowego Volkswagena. Najwyraźniej tania Skoda należąca do VW nie jest tak tania, jak oczekiwaliby tego europejscy klienci. Widać to po wynikach jej sprzedaży – w ubiegłym roku sprzedała o 15 proc. mniej aut niż rok wcześniej.
Reklama
Tanie pojazdy mają się cieszyć dużym wzięciem głównie w krajach najbardziej sponiewieranych kryzysem ekonomicznym. Czyli tam, gdzie spadki sprzedaży nowych aut są dziś największe. Dla przykładu w ubiegłym roku na włoskie drogi wyjechało 1,4 mln aut, podczas gdy jeszcze w 2007 r. było to 2,5 mln. Jeszcze bardziej w tym czasie skurczył się rynek hiszpański – z 1,6 mln do zaledwie 700 tys. aut. Czy może być gorzej? Otóż może – w pierwszym kwartale tego roku hiszpański rynek motoryzacyjny skurczył się o kolejne 11,5 proc.
Teorię, że Europa potrzebuje tańszych aut, a przynajmniej takich, które mają dobrą relację ceny do jakości, może potwierdzać przykład Kii i Hyundaia. Obie, jako jedyne popularne marki, w ubiegłym roku poprawiły swoje wyniki. Wspólnie sprzedały w Europie 740 tys. aut, czyli o niemal 12 proc. więcej niż rok wcześniej.
Co powinny zrobić inne koncerny, aby odeprzeć atak Koreańczyków? Jak w obliczu tego wszystkiego rysuje się bliższa i dalsza przyszłość europejskiej motoryzacji? Kiedy kryzys w branży osiągnie dno i się od niego odbijemy? A może po prostu rynek już tak bardzo nasycił się samochodami, że spadki nie są tylko chwilową korektą i producenci powinni się pogodzić z tym, że stare dobre czasy już nie wrócą? Na te i inne tematy związane z motoryzacją dyskutowali będą uczestnicy sesji „Przemysł motoryzacyjny w Europie”, która odbędzie się 15 maja w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.