Driscoll: Rosjanie szykują się do rozstrzygającego ciosu
Driscoll to bliski współpracownik wiceprezydenta USA JD Vance’a. Nieoczekiwanie został jednym z głównych amerykańskich negocjatorów porozumienia pokojowego. W zeszłym tygodniu przebywał w Kijowie, gdzie prezentował amerykański plan zakończenia konfliktu ukraińskim władzom.
W piątek natomiast, jak pisze amerykański dziennik "The New York Times", Driscoll rozmawiał z zachodnimi dyplomatami. Dwóch z nich relacjonowało gazecie, że Amerykanin przekazał im niepokojące informacje, dotyczące tempa zbrojeń Rosji. Mówił, że do niedawna siły Kremla wystrzeliwały rakiety w cele w Ukrainie niemal tak szybko, jak je produkowały. Teraz jednak putinowska zbrojeniówka wytwarza ich na tyle dużo, by je w dużych ilościach magazynować.
Według Driscolla Rosjanie użyją tych pocisków, by zdać rozstrzygający cios Ukrainie – wyczerpać jej obronę powietrzną i niszczyć infrastrukturę krytyczną i wojskową. Co ważne, jak pisze gazeta, podawane przez niego informacje pokrywają się z ustaleniami ukraińskich służb i analityków.
Waszyngton zwiększa presję na Europę i Ukrainę
Źródła "NYT", chcące zachować anonimowość ze względu na poufny charakter rozmów z USA, nie kryją, że przekaz amerykańskiego dyplomaty "zaniepokoił ich". Jednak zaznaczają, że są świadomi, iż rysowana przez niego wizja wpisuje się w kampanię administracji Trumpa, mającą na celu jak najszybsze – a niekoniecznie sprawiedliwe – zakończenie konfliktu w Ukrainie. Ma stwarzać presję, skłaniającą Kijów i jego europejskich partnerów do ustępstw w negocjacjach z Rosją.
Prezydent USA co jakiś czas mówi, że dziś Rosja ma przewagę w wojnie, a Ukraina powinna jak najszybciej zaakceptować porozumienie pokojowe.
Rosja trzyma setki rakiet w magazynach. "To bardzo niepokojące"
W czerwcu 2025 r. ukraiński wywiad wojskowy (HUR) informował, że Rosja zwiększyła moce produkcji pocisków manewrujących i balistycznych do około 2900 sztuk rocznie. Chodzi tu między innymi o rakiety balistyczne Iskander, hipersoniczne Kindżały, pociski manewrujące Kalibr oraz rakiety przeciwokrętowe przerabiane do ataków na cele lądowe.
Ukraińskie Siły Powietrzne odnotowały stopniowy wzrost liczby rosyjskich ataków przy użyciu rakiet. W 2024 roku wojska Putina wystrzeliły w kierunku Ukrainy 2061 pocisków manewrujących i balistycznych. W tym roku, jak wynika z ustaleń „NYT”, ten wynik może zostać nieznacznie pobity.
Z prostej matematyki wynika, że natężenie ataków pozwala Rosjanom gromadzić setki pocisków w magazynach. Co gorsza, już teraz Kijów ledwo nadąża z pozyskiwaniem amunicji do systemów przeciwlotniczych Patriot i SAMP/T – jedynych środków w jego arsenale zdolnych do neutralizowania coraz częściej wystrzeliwanych przez wroga rakiet balistycznych.
– To bardzo niepokojące – przyznaje w rozmowie z dziennikiem Fabian Hoffman, ekspert ds. broni rakietowej z uniwersytetu w Oslo. – Jeśli Rosja wyjdzie z tej wojny zwycięsko, może w przyszłości poczuć się bardzo pewnie i mieć do dyspozycji ogromny arsenał broni dalekiego zasięgu – ostrzegł.
Rośnie liczba cywilnych ofiar rosyjskich nalotów
Tymczasem w rosyjskich nalotach ginie coraz więcej cywilów. Oenzetowska Misja ds. Monitorowania Praw Człowieka w Ukrainie (HRMMU) poinformowała we wtorek, że w 2025 roku rosyjskie siły znacznie nasiliły ataki dalekiego zasięgu.
W ich wyniku od stycznia do października zginęło 548 cywilów, a 3 592 zostało rannych. Oznacza to 26-procentowy wzrost liczby ofiar śmiertelnych w porównaniu z tym samym okresem w 2024 roku, kiedy ataki dalekiego zasięgu spowodowały śmierć 434 cywilów i raniły 2 045 osób.