Z danych Polskiego Związku Faktorów wynika, że w I kwartale tego roku obroty firm faktoringowych zrzeszonych w tej organizacji wyniosły ponad 20,3 mld zł, o niecałe 10 proc. więcej niż przed rokiem. To dobry wynik – ale znacznie gorszy niż na początku 2012 r., gdy obroty rosły o ponad 30-proc.
Według przedstawicieli PZF dynamika obrotów była niższa od prognoz, ale do jej zupełnego wyhamowania czy spadku jeszcze daleko. Faktoring rozwija się mimo gospodarczego spowolnienia. Patrząc na roczne wyniki, wzrost rynku jest imponujący. Jeszcze w 2007 r. firmy zrzeszone w PZF finansowały wierzytelności warte 18,8 mld zł. W ubiegłym roku było to już prawie 82 mld zł. PZF zrzesza największe polskie banki obecne na tym rynku, więc zbierane przez niego dane są w dużym stopniu reprezentatywne dla całego rynku.
Ale nawet przedstawiciele związku zauważają, że dekoniunktura w gospodarce w naturalny sposób szkodzi rynkowi faktoringowemu. Skoro spada aktywność gospodarcza firm – a dzieje się tak, o czym świadczą opublikowane właśnie dane GUS o 4-proc. spadku przychodów przedsiębiorstw w I kwartale – to i faktur w obrocie, które można by sfinansować, jest mniej.
To, że faktoring trzyma się tak dobrze mimo spowolnienia wynika ze specyfiki produktu, który jest dobrym sposobem na finansowanie w gorszych czasach. Małgorzata Szymańska, dyrektor departamentu faktoringu w Banku Ochrony Środowiska, tłumaczy, że z tej formy finansowania mogą korzystać przedsiębiorstwa, które mają standing finansowy bardzo dobry, ale również poniżej przeciętnej. – Jest to możliwe, ponieważ firma, która sięga po finansowanie w ramach faktoringu, nie musi przedstawiać całego szeregu zabezpieczeń koniecznych np. przy kredycie. Wystarczy weksel i pełnomocnictwo do rachunku. Nie ma żadnych zabezpieczeń twardych, jak np. hipoteka – mówi dyrektor Szymańska.
Reklama

>>> Czytaj też: Jak zadbać o płynność finansową

Bank, który płaci faktorantowi za wystawiane przez niego faktury, oczekuje spłaty należności nie od niego, ale od jego odbiorców, na których te faktury są wystawione. Na polskim rynku dominuje usługa faktoringu z regresem. Polega on na tym, że bank (faktor), finansując fakturę, nie przejmuje na siebie ryzyka niewypłacalności podmiotu, na który ta faktura została wystawiona. Jeśli odbiorca nie zapłaci należności bankowi, to zobowiązanie wraca do faktoranta (finansowanej firmy). Co sprowadza faktoring z regresem do formuły finansowania alternatywnej bezpośrednio dla kredytu.
Małgorzata Szymańska mówi jednak, że oferta faktoringowa stale się powiększa i na rynek trafiają nowe produkty. To odpowiedź na zapotrzebowanie klientów.
– Jest coraz więcej umów faktoringowych z polisą, gdzie ryzyko jest przeniesione na firmę ubezpieczeniową, jest faktoring samorządowy, odwrotny. My wprowadziliśmy również ekofaktoring – mówi dyrektor z BOŚ.
Ekofaktoring wyróżnia się tym, że niemal cała komunikacja między faktorem a faktorantem odbywa się drogą elektroniczną. Korzyść dla klienta? Wychodzi taniej. BOŚ wylicza, że dla finansowanej firmy może to oznaczać oszczędność nawet 20 tys. zł rocznie. Tyle zyskuje się na tym, że zgłaszanych faktur nie trzeba drukować, by potem zawieźć je do banku.
– U nas klient może to załatwić drogą elektroniczną. Wystarczy, że ma dostęp do internetu, a może przez 24 godziny 7 dni w tygodniu korzystać z platformy faktoringowej i tam rejestrować informacje o fakturach. Na tej podstawie bank dokonuje finansowania – mówi Małgorzata Szymańska. Pieniądze za faktury faktorant może otrzymać już po 48 godzinach od zgłoszenia.
To nie wszystko. Platforma faktoringowa BOŚ umożliwia też automatyczne generowanie monitów i wezwań do zapłaty do odbiorców oraz tworzenie raportów o stanie należności, opóźnieniach w płatnościach czy dostępnych limitach.
– Chcieliśmy, aby usługa faktoringu wiązała się z misją banku, którą jest wspieranie ochrony środowiska i działanie proekologiczne. To jest m.in. nasza wartość dodana do rynku faktoringowego – dodaje Małgorzata Szymańska.

>>> Zobacz też: Jak się ratować, gdy brakuje płynności