Równolegle w ONZ trwa gorący spór na temat ewentualnych rezolucji, które mogłyby pozwolić na uderzenie na Damaszek.

Jak relacjonuje z Bejrutu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, reżim Baszara al-Asada na każdym kroku podkreśla, że jest gotów na uderzenie Amerykanów i przestrzega, iż atak wywoła katastrofalne skutki, bo wspomoże grupy terrorystyczne.

Agencja Reutera podaje, że syryjskie władze przeniosły co najmniej kilkanaście rakiet Scud z wyrzutniami z bazy na północy stolicy. Prawdopodobnie chodzi o to, by uchronić te pociski przed zniszczeniem podczas amerykańskiego ataku. Według opozycjonistów, władze chciały też ewakuować kilka jednostek wojskowych wraz ze sprzętem, ale okazało się to niemożliwe, bo pobliskie drogi kontrolują rebelianci.

Opozycjoniści twierdzą też, że reżim Baszara al-Asada przenosi więźniów z jednego z zakładów karnych w Damaszku do bazy Mezzeh na przedmieściach stolicy. Baza ta jest jednym z najbardziej oczywistych celów ataków, a więc więźniowie prawdopodobnie mieliby stać się tam zakładnikami.

Reklama

Na interwencję w Syrii naciskają Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja. Uderzenie miałoby być karą za atak chemiczny, dokonany 8 dni temu na przedmieściach Damaszku. Zginęło w nim co najmniej 300 osób. Zachód obwinia o to syryjskie władze, ale te zaprzeczają.

>>> Czytaj też: Interwencja w Syrii może ruszyć w każdej chwili. Koalicja jest gotowa na wojnę