Rosja aktywnie sieje zamęt w sprawie Syrii. Rosyjscy przywódcy nazwali twierdzenia Amerykanów, że Bashar al-Asad użył broni chemicznej, „bzdurą” i sami powtarzają, że atak w marcu został przeprowadzony przez syryjskich rebeliantów. Proponują, by Syria - która według nich cierpi z powodu ataku rebeliantów przy użyciu broni chemicznej – przekazała swoją broń chemiczną pod nadzór instytucji międzynarodowej. Reżim Asada próbuje grać na czas i rzekomo „z radością odniósł się do rosyjskiej propozycji”.

>>> Czytaj więcej: Syria dziękuje Rosji

Nie po raz pierwszy Rosja usiłuje sabotować interesy USA za pomocą dyplomacji.

Gdy Obama ogłosił „reset” w relacjach amerykańsko-rosyjskich, zasugerował, że ciężar odpowiedzialności za napięcia znajdował się po stronie USA, a konkretnie spoczywał na George’u Bushu. W czasie szczytu w Moskwie w 2009 r. Obama odniósł się do „nadzwyczajnych dokonań” Putina. Komentarze Obamy stały w sprzeczności z doniesieniami z amerykańskiej ambasady w Moskwie, w których dyplomaci nazywali Rosję „państwem mafijnym” i informowali, że Putin zgromadził majątek w wysokości prawie 40 mld dolarów.

Reklama

Amerykańska naiwność

Obama powtarza błędy wszystkich amerykańskich prezydentów: zakłada, że uda mu się oczarować swojego rosyjskiego odpowiednika na tyle, by zaczął współpracować z USA i przestrzegać zasad demokracji. Ten błąd opiera się na przekonaniu, że rosyjscy przywódcy są podobni do amerykańskich polityków.

Chociaż Obama próbował odciąć się od swego poprzednika, Bush tak naprawdę zachowywał się podobnie. Po jednym ze spotkań z Putinem Bush twierdził, że zajrzał w oczy rosyjskiemu przywódcy i „ujrzał tam jego duszę”.

Klasycznym przykładem amerykańskiej naiwności w sprawie Rosji był Jimmy Carter, który rzucił się w ramiona Leonida Breżniewa na szczycie w Wiedniu w 1979 r., po tym jak Breżniew wyszeptał do niego: „Bóg nam nie przebaczy, jeśli nam się nie uda”. Gdy wojska radzieckie wkroczyły do Afganistanu pół roku później, Breżniew powiedział Carterowi, że ZSRR broni kraju przed obcą inwazją. Carter później stwierdził, że więcej się nauczył o Sowietach w ciągu tamtej rozmowy niż przez całe swoje życie.

Relacje amerykańsko-rosyjskie nie zależą od uroku osobistego amerykańskiego prezydenta, lecz raczej od jego umiejętności realistycznej oceny swojego rosyjskiego odpowiednika. Władza i pieniądze w Rosji są obecnie skupione w rękach oligarchów, którzy mają osobiste powiązania z Putinem. Ta grupa, według niektórych szacunków, posiada 15 proc. rosyjskiego majątku. Zapewniają sobie lojalność poprzez korupcję i korzystają z owoców swoich nielegalnych interesów na Zachodzie. Tam również planują się przenieść, gdy tylko sytuacja w Rosji stanie się zbyt trudna.

Putin i jego otoczenie przypomnieli sobie o kruchości tego systemu w grudniu 2011 r., gdy wybuchły masowe protesty w Moskwie przeciwko fałszowaniu wyborów parlamentarnych. Od tego czasu Putin nasila antyzachodnią propagandę i zacieśnia kontrolę społeczeństwa obywatelskiego. Nie ma to żadnego związku z działaniami Stanów Zjednoczonych, lecz opiera się na przekonaniu, że wizja zewnętrznego zagrożenia to najlepszy sposób, by odwrócić uwagę zwykłych obywateli Rosji od nadużyć ich własnego rządu.

>>> Czytaj także: Rosyjskie NGO proszą o pomoc Radę Europy: Putin niszczy społeczeństwo obywatelskie

Gdy Putin ogłosił, że jest gotów przyznać azyl Edwardowi Snowdenowi, byłemu pracownikowi amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), powiedział, że Snowden będzie musiał przestać ujawniać informacje i „szkodzić amerykańskiemu partnerowi” Rosji. Jednak od czasu przyznania Snowdenowi azylu w Rosji przecieki się nie skończyły.

Obrońcy uciśnionych

Można oczekiwać, że Rosja będzie nadal utrudniać amerykańskie działania w sprawie Syrii. Broniąc Syrii, Rosjanie próbują przedstawić siebie jako obrońców narodu uciśnionego przez agresywne zapędy Stanów Zjednoczonych i tym samym stać się graczem równorzędnym wobec Ameryki. Ten wizerunek przemawia do rosyjskich obywateli i stanowi doskonały sposób na odwracanie ich uwagi od reżimu samego Putina.

Prawdziwy reset w relacjach amerykańsko-rosyjskich musiałby brać pod uwagę rosyjską skłonność do ingerencji i obojętność wobec bezpieczeństwa USA. Pewnych umów dwustronnych nie da się już podpisać, przynajmniej na razie. Jednak doświadczenie pokazuje, że Stany Zjednoczone zyskują najwięcej w dłuższym okresie, gdy traktują Rosję jak kraj, którym jest, niż jak kraj, którym chciałyby ją widzieć.

David Satter jest doradcą Radio Liberty, wykładowcą Hudson Institute oraz Johns Hopkins University i autorem książki “It Was a Long Time Ago, and It Never Happened Anyway: Russia and the Communist Past.”