W ich wyniku po ośmiu latach rządów lewicy do władzy doszła dotychczasowa prawicowa opozycja. Premierem zostanie Erna Solberg, przewodnicząca największej siły nowej koalicji, Partii Konserwatywnej.

Przegrana lewicy z główną Partią Pracy na czele, nie jest druzgocąca. Socjaldemokratyczne ugrupowanie dotychczasowego premiera Jensa Stoltenberga pozostaje nadal największa partią norweskiego parlamentu Stortingu, zdobywając prawie 31 procent głosów wyborców i 55 mandatów poselskich. Przegrali natomiast, i to poważnie, dotychczasowi partnerzy koalicyjni.

Świętującej zwycięstwo prawicy udało się stworzyć koalicję czterech ugrupowań na czele z Partią Konserwatywną, zdobywając w sumie 54 procent głosów oraz 96 miejsc parlamentarnych.

Teka premiera dla Erny Solberg nie oznacza jednocześnie, że w nowym Stortingu uległa wzmocnieniu pozycja i wpływy kobiet. Wbrew zamierzeniom, ich liczba w 169-osobowej izbie pozostała dokładnie taka sama, jak była wcześniej. Posłankami jest 67 kobiet, czyli około 40 procent.

Reklama

Norwescy obserwatorzy, oceniając przebieg kampanii wyborczej i samego dnia głosowania twierdzą, że były one po prostu nudne. Potwierdza to też frekwencja wyborcza, która była najniższa od 1927 roku, i wyniosła nieco ponad 71 procent.