– Indeks zatrudnienia wzrósł do najwyższego poziomu od sześciu lat. Jest to szczególnie obiecujące, zważywszy na bardzo słaby popyt konsumpcyjny od połowy 2012 r., przede wszystkim ze względu na słabość rynku pracy – zwraca uwagę Agata Urbańska-Giner, ekonomistka HSBC. To właśnie na zlecenie tego banku Markit Economics wylicza wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu, który pokazuje bieżące nastroje wśród menedżerów firm.
We wrześniu te nastroje nie były złe. Główny indeks wyniósł 53,1 pkt. Wskaźnik nie tylko utrzymał się powyżej 50 pkt (odczyty poniżej tej wartości oznaczają recesję w sektorze), ale też – inaczej niż na głównych rynkach Europy – wzrósł w porównaniu z sierpniem (o 0,5 pkt). I to mimo niewielkiego pogorszenia wskaźnika produkcji i nowych zamówień (oba indeksy nadal są powyżej 50 pkt). PMI wzrósł dzięki temu, że firmy przestają już zmniejszać stan zapasów towarów w magazynach i dynamicznie zwiększają zatrudnienie.
Ekonomiści uznali te informacje za kolejny symptom postępującego ożywienia w gospodarce. Paweł Radwański z Raiffeisen Banku przypomina, że spadek zapasów w przedsiębiorstwach był już widoczny w danych o PKB za II kw. – Przez kilka miesięcy przedsiębiorcy byli w stanie odpowiadać na wzrost popytu, sprzedając to, co wyprodukowali wcześniej. Ale te rezerwy stopniowo się wyczerpują, co sprawia, że zaczęli przyjmować nowych pracowników, by zwiększać moce produkcyjne – mówi. Według Radwańskiego opublikowane wczoraj dane pokazują, że przedsiębiorcy wyraźnie przestają się już bać kryzysu i można się niebawem spodziewać odbicia w inwestycjach.
Reklama
Podobnie uważa Wiktor Wojciechowski z Invest-Banku. Też wiąże wzrost zapotrzebowania na pracowników z wiarą firm w trwałą odbudowę popytu. – Wobec ciągłego napływu nowych zamówień polskie firmy przemysłowe utwierdziły się w przekonaniu o trwałości poprawy koniunktury w kolejnych kwartałach i obecnie chcą się do tego ożywienia odpowiednio przygotować – ocenia ekonomista.