Grupa rokoszan obarczyła winą szefa partii Bohuslava Sobotkę za najsłabszy wynik wyborczy w ostatnich 15 latach. Wezwała go do dymisji. Przed wyborami to samo kierownictwo partii rekomendowało go na stanowisko premiera w przypadku wyborczego zwycięstwa. Sobotka odmówił ustąpienia z funkcji lidera. „Nie zrezygnuję dlatego, że będę w socjaldemokracji bronić takich wartości jak przyzwoitość i niezależność” - powiedział. Dodał, że w tle puczu stoi prezydent Milosz Zeman.

Przed wezwaniem Sobotki do dymisji pojawiła się informacja, że grupa rokoszan spotkała się po ogłoszeniu wyniku wyborów. Okazało się też, że Milosz Zeman w wywiadzie dla czasopisma Tyden, które ukaże się jutro w sprzedaży, powiedział, że socjaldemokraci wbrew zapowiadanym przez Sobotkę 30-tu procentom zdobyli tylko dwadzieścia i dlatego on sam powinien zrezygnować.

Sytuacja wewnątrz socjaldemokracji wyraźnie wpłynie na wydarzenia polityczne w najbliższych dniach w Czechach.